Najlepszy prezydent Warszawy? "Rosyjski warszawiak"
23 sierpnia 2018
23 sierpnia mija 116. rocznica śmierci Rosjanina, który odmienił dzisiejszą stolicę Polski.
Serca i umysły
Żeby zrozumieć, co właściwie wydarzyło się w Warszawie w drugiej połowie XIX wieku, przenieśmy się w czasie i przestrzeni do XX-wiecznej Malezji. Tuż po II wojnie światowej mieszkańcy tego azjatyckiego kraju, wyczuwając słabość Imperium Brytyjskiego, zbuntowali się przeciwko kolonizatorom i ze wsparciem chińskich komunistów rozpoczęli niezwykle skuteczną wojnę partyzancką. Brutalne tłumienie powstania okazało się nieskuteczne, więc Brytyjczycy zastosowali całkiem inną taktykę. Postanowili wygrać "serca i umysły" Malajów, tzn. zdobyć poparcie cywilnej ludności. Udało im się. Malezja co prawda uzyskała niepodległość, ale Londyn zachował swoje wpływy.
Dokładnie to samo stało się w Polsce po powstaniu styczniowym. Pod rządami p.o. prezydenta Warszawy gen. Sokrata Starynkiewicza miasto rozwijało się tak sprawnie, że wielu jego mieszkańców zdążyło zapomnieć o walkach o niepodległość. Kiedy podczas I wojny światowej Niemcy walczyli z Rosjanami, warszawiacy kibicowali armii rosyjskiej. W to, że już za chwilę Polska wróci na mapę Europy, wierzyło niewielu.
Ciepła woda w kranie
Starynkiewicz objął rządy nad Warszawą jako 55-letni generał-major, doświadczony w kilku interwencjach cesarskiej armii. Za priorytetową inwestycję, z którą jest kojarzony do dziś, uznał budowę nowoczesnych wodociągów. Powstały ujęcia wody z Wisły, stacja pomp przy Czerniakowskiej i oczywiście Filtry. Za rządów Starynkiewicza powstały także miejsca, z których korzystamy lub które odwiedzamy do dziś: gazownia na Woli, park Ujazdowski i cmentarz Bródnowski. Skromna sieć tramwaju konnego została rozbudowana do siedmiu linii, zaś w 1877 roku po raz pierwszy w historii zadzwonił w Warszawie telefon. XX wiek zbliżał się nad Wisłę wielkimi krokami.
Rosjanie przeprowadzili także kilka inwestycji, które w naszych czasach zostałyby storpedowane przez miejskich aktywistów i konserwatorów zabytków: uregulowali ponad 10 km wiślanego brzegu, by ułatwić żeglugę na rzece, oraz przebili Miodową do Krakowskiego Przedmieścia, aby usprawnić jazdę po mieście (wówczas dorożkami, ale już wkrótce - samochodami). Wreszcie przebudowali kolumnę Zygmunta, wymieniając jej granitowy trzon i przesuwając pomnik tak, by... ładniej prezentował się z daleka.
Wszystkie te inwestycje udało się Starynkiewiczowi przeprowadzić bez nakładania na warszawiaków wysokich podatków (zresztą w XIX wieku nawet "wysokie podatki" były znacznie niższe od dzisiejszych) i doprowadzania miasta do bankructwa. Zapewne udało mu się tego uniknąć, bo ówcześni urzędnicy nie zajmowali się budową mieszkań socjalnych, kolejnych domów kultury czy organizacją koncertów pod chmurką. Nawet w tak skorumpowanym i źle zarządzanym państwie, jak Imperium Rosyjskie.
Emerytura w Warszawie
W 1892 roku 72-letni generał został zmuszony do złożenia rezygnacji. Dlaczego? Jedna z teorii głosi, że podpadł swoim konkurentom, którzy uprzejmie donieśli w Petersburgu, że cieszy się wyjątkową sympatią Polaków, słusznie cieszących się u władz imperium opinią anarchistów. Niejako potwierdzając tę tezę Starynkiewicz postawił spędzić resztę życia właśnie w Warszawie. Gdy w 1902 roku zmarł, w mieście zapanowała żałoba, a w jego pogrzebie, który odbył się na cmentarzu prawosławnym na Woli, miało wziąć udział 100 tysięcy osób.
Pięć lat po śmierci generała na terenie Filtrów stanął jego pomnik: popiersie z brązu na cokole z różowego granitu podolskiego. "Sokrates Starynkiewicz / Prezydent Warszawy 1875-1892" głosi współczesny napis. Sam bohater prawdopodobnie nie byłby w stanie go odczytać. Mimo ponad ćwierćwiecza spędzonego nad Wisłą nigdy nie nauczył się polskiego.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl