Naciągacze czyhają pod Kauflandem
30 marca 2012
- Do czego to podobne, żeby nie można było spokojnie przejść ze sklepu do samochodu, bo zawsze pojawia się ktoś, kto albo chce parę złotych za odstawienie wózka, albo bezczelnie coś z niego wyciąga - opowiada oburzona mieszkanka Białołęki o zakupach w Kauflandzie przy Modlińskiej.
O problemach przed Kauflandem sporo wie białołęcka policja, jednak pomimo chęci, niewiele może zrobić w tej sprawie. Ludziom zwyczajnie nie chce się zgłaszać takich incydentów.
- Przyjeżdżamy po każdym zgłoszeniu, ale to tylko doraźne działania. Zdarzało się, że wystawialiśmy mandaty, legitymowaliśmy tych ludzi przed sklepem. To kilkuosobowa grupka, która najczęściej na sam widok radiowozu rozchodzi się na boki. Podobny problem był przed innymi sklepami, chociażby Tesco.
Rzecznik prasowy Kauflandu twierdzi, że dyrektor sklepu już rozpoczął działania mające na celu zwiększoną ochronę klientów. - Z informacji od kierownictwa Kauflandu przy Modlińskiej wiem, że zwiększono godziny pracy ochrony. Mamy więc nadzieję, że jest i będzie lepiej. Niezależnie od tego, ponieważ mamy od Państwa sygnał, potraktujemy to niezwykle poważnie i dołożymy wszelkich starań, by jakość obsługi była dobra, a takie sytuacje nie miały miejsca - poinformował dyplomatycznie rzecznik Kauflandu Jarosław Kaduczak.
I na razie na dyplomacji się skończyło. - Od kilku dni po parkingu biega gość wciskający wycieraczki samochodowe. Wózkowych yeż nie ubyło - mówi czytelnik.
Sieć Kaufland - przynajmniej w naszej okolicy - wyjątkowo słabo radzi sobie z nadzorem nad terenem parkingów. Podobnie jest w Jabłonnie i Legionowie. Chyba najwyższy czas przestać udawać, że międzynarodowy koncern nie umie sobie poradzić z lokalnymi pijaczkami.
Anna Sadowska