Mundur wart kilkanaście tysięcy
14 czerwca 2013
Pracownia Rekonstrukcji Historycznej funkcjonująca przy Wolskim Zespole Placówek Oświatowych zrzesza pasjonatów historii i zapaleńców, dla których przeszłość jest wciąż żywa. "REKO" to inicjatywa ludzi zainteresowanych szeroko pojętą rekonstrukcją historyczną.
- Moje zainteresowanie historią zaczęło się od tego domu kultury i Sławomira Rakowieckiego, który zaraził mnie pasją do militariów - wspomina Jan Nałęcz.
Zajęcia żywej historii
Są to spotkania przeznaczone dla osób w każdym wieku, przybliżają zagadnienia dawnych epok. Spotykają się z dużym zainteresowaniem, ponieważ nie są tradycyjnymi lekcjami historii.
- To spotkania, pogadanki na temat rycerstwa, historii. Im dzieci są starsze, tym więcej można im wprowadzić wiedzy szczegółowej. Opowieści rozszerzają się o okres starożytności, Polskę szlachecką, zabory, I i II wojnę aż po stan wojenny. Są to zajęcia w szkołach, ale także w domach kultury - opowiada Jan Nałęcz.
Grupa rekonstrukcyjna
Do grupy rekonstrukcyjnej należą osoby powyżej 14 roku życia, natomiast w inscenizacjach, których elementem jest pirotechnika czy konie, mogą brać udział tylko pełnoletni. Grupa nie zajmuje się jedną epoką historyczną, interesują ich wszystkie: począwszy od kamienia łupanego po dzieje najnowsze. Nieodzownym i bardzo ciekawym elementem rekonstrukcji jest możliwość występowania w produkcjach filmowych. Grupę Jana Nałęcza mogliśmy podziwiać w "Czasie Honoru" czy "Bitwie Warszawskiej 1920".
Każda inscenizacja jest inna. Jan Nałęcz nadal wspomina tę z okazji dwusetnej rocznicy bitwy pod Austerlitz.
- Zima, ponad trzy i pół tysiąca osób - to robi wrażenie. Zdarzają się jednak pamiętne wydarzenia również z innych przyczyn. W zeszłym roku byliśmy na "bitwie pod Moskwą", oglądaną przez prezydenta Putina. Na granicy staliśmy 11 godzin kilka razy sprawdzano nasze dokumenty, przeszukiwano rzeczy. To było niepowtarzalne doświadczenie - wspomina Jan Nałęcz.
Do grupy należą również kobiety, choć rekonstrukcja militarna jest w 90% zdominowana przez mężczyzn. Uczestnictwo w niej wiąże się z wyrzeczeniami choćby dla młodych ludzi, którzy mają współczesne fryzury. Chłopak z długimi włosami nie weźmie udziału w inscenizacji powstania warszawskiego, bo nie było powstańców z długimi włosami. Dziewczyna nie będzie walczyć w pełnej zbroi, bo Joanna Dark była tylko jedna. - Role dla kobiet są takie jak ówcześnie: w rzemiosłach czy w jednostkach wsparcia - mówi historyk.
Mundur wart kilkanaście tysięcy
Żadna rekonstrukcja nie mogłaby się odbyć bez odpowiednich strojów. To one nadają klimat, przenoszą nas do wydarzeń z zamierzchłych epok.
- Mundury można kupować na różne sposoby, część z nich jest szyta przeze mnie lub moich kolegów, niektóre przez profesjonalne krawcowe. Gdy zaczynałem przygodę z rekonstrukcją, to było hobby dla małej grupki zapaleńców. Teraz to jest ogromna branża. Chińczycy robią mundury niemieckie, przyjeżdża do Polski cały kontener strojów, hełmów, w bardzo niskich cenach - opowiada Nałęcz.
Mundur można kupić także za niebagatelne sumy sięgające nawet kilkunastu tysięcy złotych. Ceny są jednak bardzo zróżnicowane w zależności od jakości i wykonania. Bywa, że kurtka mundurowa napoleońska, jeśli jest uszyta maszynowo i nie spełnia warunków historyczności, kosztuje 150-200 zł. Tę samą część garderoby można kupić za 1200-1500 zł, jeśli jest uszyta ręcznie z zachowaniem wszystkich zasad. Tak jest ze wszystkimi elementami strojów. Są również oryginały, które mają bardzo wysokie ceny. Gdy rozwijał się ruch rekonstruktorski, można było znaleźć mundury z września 1939 roku w cenie kilkudziesięciu - kilkuset złotych na bazarach. W tej chwili te elementy idą za dziesiątki tysięcy.
- Mam w swojej kolekcji oryginalne perełki, zakładam je bardzo rzadko - najczęściej na defiladę 11 listopada. Jedną z nich jest kurtka mundurowa, którą dostałem od znajomego - po jego dziadku. Sprzedał mi ją za symboliczną sumę w porównaniu z tym, ile jest ona rzeczywiście warta. Ja w zamian obiecałem, że jej nigdy nie sprzedam - mówi Jan Nałęcz.
Wpadek nie było, są senne koszmary
W czasie kilkunastu lat pracy rekonstruktora Jan Nałęcz nie pamięta żadnej wpadki, dręczy go jednak ciągle ten sam koszmar.
- Mam taki sen, który powtarza się czasem. Jestem na inscenizacji ze średniowiecza, otwieram plecak, a tam mundur z II wojny światowej - opowiada Jan Nałęcz.
Anna Borowa
Chcesz dowiedzieć się więcej? Odwiedź stronę internetowąwww.reko.waw.pl .