Problem Igi Świątek może dotknąć wszystkich. Oto prawda o lekach i suplementach

W próbce moczu Igi Świątek znaleziono śladowe stężenie zabronionej trimetazydyny (TMZ). Polka zdołała udowodnić swoją niewinność i fakt, że substancja znalazła się w jej organizmie przypadkowo - a wszystko przez zanieczyszczony w fazie produkcji lek na sen. Z tego względu Przegląd Sportowy Onet zapytał prof. Zbigniewa Fijałka o tę sprawę i cały świat leków. Jak się okazuje, problem może być bardzo duży.

- Przez lata pracowałem w Instytucie Leków, robiliśmy państwową kontrolę rynku i mniej więcej 4-5 procent leków w ramach tych kontroli było wycofywanych, bo nie odpowiadały różnym wymaganiom. Rzadko chodziło o wady, które mogły spowodować ciężkie uszkodzenie zdrowia czy śmierć pacjenta, choć bardzo rzadko i takie się też bywały. Wszędzie, gdzie coś jest wytwarzane, a zajmują się tym ludzie, to nie ma cudów... - mówi. I zwraca uwagę na to, że "niestety prawie wszystkie surowce są wytwarzane w Chinach". - Zmienili sposób wywarzania i wprowadzili recykling odczynników, żeby obniżyć koszty. Zanieczyszczenie narastało, aż doszło do groźnego poziomu. To wcale nie jest sytuacja, która się zdarza bardzo rzadko. Tyle tylko, że bardzo rzadko informuje się o tym opinię publiczną, żeby nie wywoływać paniki.

Co robić, by każdy był bezpieczny, nie tylko profesjonalni sportowcy? - Na pewno nie powinniśmy podchodzić bezkrytycznie. Przede wszystkim nie kupujmy przez internet, bo legalna sieć w Unii Europejskiej jest w dużym stopniu bezpieczna. Są legalne apteki internetowe, ale trzeba pamiętać, że nie wolno tam sprzedawać leków na receptę. No i większość to jednak pseudoapteki, bo przecież nie ma większego problemu stworzyć dzisiaj ładną stronę internetową. Często oferują leki sfałszowane albo kradzione.

Wspomniana Iga Świątek jest zawieszona do 4 grudnia, po czym będzie mogła grać bez przeszkód.

Źródło: www.onet.pl