Ewa Swoboda wyznaje: Dramat, dramat. Dogorywałam
- Po prostu dogorywałam. To był mój najgorszy bieg i mam nadzieję, że już nikt nie wymyśli czegoś takiego. Dramat, dramat - mówi Ewa Swoboda. W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet wyjawia kulisy niedawnych mistrzostw Europy w Rzymie.
Ewa Swoboda w Rzymie zdobyła srebrny medal w biegu na 100 metrów (11,03). Mimo to nie wspomina mistrzostw Europy zbyt dobrze. Wpływ na to miały również kwestie organizacyjne, które sprawiały jej dużo problemów.
- Najbardziej zdenerwowało mnie, że dekorację miałam o 23:20. Nie mogłam nacieszyć się tym medalem z moim przyjaciółmi, rodzicami. Nawet na kamerce nie mogłam się nacieszyć. Musiałam ten medal odłożyć w kąt i zapomnieć, że go odebrałam. Bo na drugi dzień trzeba było wstać wcześnie na eliminacje sztafety. Nie udało mi się zregenerować - mówi Swoboda, która nawet ziewała po biegu eliminacyjnym.
- Po prostu dogorywałam. To był mój najgorszy bieg i mam nadzieję, że już nikt nie wymyśli czegoś takiego. Dramat, dramat. Nic dobrego nie powiem. Jedyne dobre wspomnienie z Rzymu to ten srebrny medal. I kropka.
Narzeka też bardzo mocno na jedzenie, "dzień po dniu wszystko było coraz gorsze, zimne, niedobre". - Chyba wszyscy organizują je lepiej [wielkie imprezy lepiej niż Włosi - dop. red.]. Moja topka, oprócz Polski, to na pewno Niemcy. Czesi też są w tym dobrzy.
Teraz Swoboda przygotowuje się do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Chce tam pobić swój rekord życiowy (10,94s).
Źródło: przegladsportowy.onet.pl