Minister wymyśla, pacjent cierpi
8 kwietnia 2003
Czy mamy łatwiejszy dostęp do specjalisty? Płacimy mniej za leki? W przychodniach jest czyściej? Możemy wybrać dowolny szpital i w nim mieć operację?
Pacjentów w gruncie rzeczy nie obchodzi, kto jest ministrem. Dla nich jest ważne, czy są sprawnie i skutecznie obsłużeni, bez problemu dostają się do lekarza, stać ich na wykupienie leków. To wszystko ma gwarantować Narodowy Fundusz Zdrowia, który od 1 kwietnia br. zastąpił regionalne i branżowe kasy chorych. Czy tak się stanie? Optymiści twierdzą, że tak, bo nie będzie rozdrobnienia w gospodarowaniu pieniędzmi. Pesymiści są pewni, że centralizacja niczego nie zmieni, gdyż pieniędzy na służbę zdrowia po prostu brakuje. Niemal wszyscy podkreślają, że samo wprowadzenie Narodowego Funduszu Zdrowia to za mało, by można było liczyć na szybką poprawę. Potrzebne są zmiany systemowe. Fundusz reguluje jedynie gospodarkę finansami. Trzeba jeszcze pomyśleć m.in. o zmianach organizacyjnych w publicznych zakładach opieki zdrowotnej, ustalić sieć szpitali. A to wymaga nowelizacji obowiązujących przepisów.
Tak czy inaczej od 1 kwietnia wszyscy należymy do systemu Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie musimy się do niego zapisywać. Każdy, bez względu na to, czy był ubezpieczony w regionalnej kasie chorych, czy w branżowej kasie chorych dla służb mundurowych automatycznie, na mocy ustawy, jest ubezpieczony w NFZ. Nie musi składać żadnych nowych deklaracji w miejscu pracy, ZUS ani u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (pierwszego kontaktu), do którego wcześniej chodził. Nadal, podobnie jak to było do tej pory, każdemu przysługuje prawo wyboru lekarza pierwszego kontaktu w dowolnej placówce, która ma umowę z NFZ i może go zmieniać nie częściej niż dwa razy w roku. Ma też prawo - nie częściej niż dwa razy w roku - do wyboru pielęgniarki i położnej podstawowej opieki zdrowotnej.
Według zapewnień twórców nowych zasad funkcjonowania służby zdrowia, pacjenci od razu odczują zmiany na lepsze. Przede wszystkim każdy ubezpieczony może liczyć na jednakowe świadczenia zdrowotne bez względu na to, gdzie mieszka. Dotychczas były różnice w tym zakresie między regionami w Polsce. W jednym województwie za jakieś świadczenie kasa płaciła, a w innym było ono niedostępne. Po drugie nie potrzebujemy już promesy, czyli zgody urzędnika kasy chorych na leczenie u specjalisty lub w szpitalu w innym regionie kraju. Jeśli zatem wyjedziemy do rodziny w innym mieście lub na wakacje i tam zdarzy się, że będziemy zmuszeni skorzystać z pomocy lekarskiej, nie będzie z tym problemu. Czy naprawdę? Dopiero się okaże. Na razie już są sygnały, że pacjentów spoza województwa umieszcza się na listach oczekujących na bardzo odległe terminy. Według zapowiedzi, dzieci do 18 roku życia i kobiety w ciąży bez względu na to, czy są ubezpieczone, czy nie, mają zagwarantowaną opiekę zdrowotną. W szkołach ma być przywrócona opieka pielęgniarska, zaś lekarska i stomatologiczna w rejonowych przychodniach. Tam będą przyjmowani uczniowie w ramach opieki profilaktycznej. Jeśli tak się stanie, będzie świetnie. Jednak odbudować to, co się w ciągu czterech lat zniszczyło, nie będzie łatwe.
Niejasna jest także sprawa listy leków za złotówkę, której wprowadzenie były minister Łapiński zapowiadał już w ubiegłym roku. Wykaz nie jest ostatecznie zatwierdzony, ponieważ przepisy są sprzeczne. Gotową listę wprowadzi rozporządzenie, którego nie można podpisać przed usunięciem wątpliwości prawnych.
Może nie będzie tak strasznie, jak prorokują pesymiści? Może wprowadzenie nowych rozwiązań wyjdzie pacjentom na zdrowie? Po pierwszych dniach obowiązywania ustawy w serca wkrada się niepokój. Bo skoro można leczyć się w dowolnie wybranym szpitalu, trudno się nie spodziewać, że placówki z renomą będą oblegane, a te uznawane za gorsze, zaczną świecić pustkami. Oznacza to, że w placówkach cieszących się dobrą opinią kolejki do zabiegów i operacji wydłużą się. Co zatem z obietnicą, że czas oczekiwania na zabieg się skróci?
Podobnie jest z przychodniami rejonowymi. Już wcześniej te dobre, aktywne, rozwiązały problem kolejek, wprowadziły zapisy na telefon, nie trzeba w nich godzinami wysiadywać pod gabinetem. Są jednak i takie, w których przez cztery lata nie zmieniło się nic, może nawet jest gorzej! Niektóre placówki zmiany sprowadziły do wydania folderu, na którym wszystko wygląda pięknie, ale rzeczywistość bardzo odbiega od zdjęć. Czy wprowadzenie Funduszu coś zmieni w tym zakresie? Osobiście mocno wątpię! Obym się myliła!
Będziemy się nowemu systemowi dokładnie przyglądać. Czytelników prosimy o nadsyłanie uwag.
Jolanta Krysińska