Mieszkańcy ul. Małego Rycerza: żyjemy w średniowieczu
31 sierpnia 2015
Mroki średniowiecza! Tak możemy określić miejsce, w którym mieszkamy - grzmią mieszkańcy ulicy Małego Rycerza na Białołęce. Postulują budowę nawierzchni, chodników i latarń. I proszą burmistrza o pomoc.
Małego Rycerza to ulica biegnąca od Białołęckiej do Ostródzkiej. Łączy się z Bilewicza, Rzędziana i Ketlinga. Patroni mili, ale co z tego, skoro okolica wygląda jakby czasy "Potopu" wcale nie minęły? - Niby miasto, niby stolica, a od lat nie możemy doprosić się ustawienia choćby kilku latarń - załamują ręce mieszkańcy. Wierzymy, że porozumienie jest możliwe. Część mieszkańców deklaruje nawet, że mogłaby dołożyć się z własnej kieszeni - mówią mieszkańcy.
Ulica jest wykorzystywana przez dziesiątki aut dziennie. - Niestety, droga jest w fatalnym stanie. Nieutwardzona, w ponad połowie nieoświetlona. W okresie jesienno-zimowym mieszkańcy taplają się w błocie, a latem wdychają kurz z drogi. W dodatku jest niebezpiecznie. Na ulicy była ostatnio seria włamań, zdarzyła się też napaść - relacjonuje pani Anna, mieszkanka jednego z domów.
O poprawę bytu walczą od lat. - W 2008 roku pisaliśmy pismo do poprzedniego burmistrza. Było zbieranie podpisów, spotkanie. Niestety, na niewiele się to zdało. Ciągle słyszymy tylko o nieuregulowanych pasach gruntu pod drogą. Po tamtej akcji powołano komisję, która miała za zadanie dogadać się z właścicielem części gruntów, aby budowa ulicy ruszyła. Komisja bardzo szybko doszła do wniosku, że dogadać się nie potrafi i takim sposobem budowa ulicy, a wraz z nią oświetlenia na pozostałej części drogi została wykreślona z jakichkolwiek planów inwestycyjnych - relacjonuje pani Anna. Od tamtej pory na Małego Rycerza nic się nie zmieniło. - Wnioskujemy o ponowne powołanie komisji negocjacyjnej bądź wykorzystanie innych aktów prawnych, aby uregulować sporne fragmenty. Wierzymy, że porozumienie jest możliwe. Część mieszkańców deklaruje nawet, że mogłaby dołożyć się z własnej kieszeni - mówią mieszkańcy.
Sąsiedzi nie chcą drogi...
Piotr Smoczyński, wiceburmistrz Białołęki: - Wielokrotnie analizowaliśmy możliwość budowy infrastruktury technicznej na ul. Małego Rycerza. Największym problemem w tym przypadku jest nieuregulowany stan prawny gruntów pod drogą. Własnością miasta jest jedynie fragment gruntu o długości ok. 340 m licząc od ulicy Ostródzkiej, przy czym nie obejmujący całej szerokości drogi - mówi i dodaje, że w 2010 r. na tym właśnie odcinku zostało wykonane oświetlenie uliczne. - Aby w całości wybudować i oświetlić drogę należy w pierwszej kolejności pozyskać grunty pod poszerzenie pasa drogowego do wymaganych parametrów zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego i tu oprócz kwestii finansowych pojawia się dodatkowy problem - brak zgody na tę inwestycję części mieszkańców - właścicieli gruntów pod drogą. Tymczasem zgoda na wykup znacznie ułatwiłaby inwestycję oraz obniżyłaby jej koszty - mówi burmistrz Smoczyński.
Mamy 70 km nieutwardzonych dróg
Jak zaznacza wiceburmistrz, ul. Małego Rycerza nie jest odosobnionym przypadkiem. - Na terenie Białołęki drogi gruntowe stanowią około 35% ogólnej sieci dróg publicznych. Łącznie mamy ok. 70 km ulic nieutwardzonych. Pomimo licznych inwestycji drogowych, w tym rekordowej liczby dróg budowanych przez deweloperów na ich koszt (rocznie to wartość ok. 5 mln zł) a następnie przekazywanych dzielnicy, sieć dróg gruntowych nadal jest znaczna. Szacujemy, że koszt wykupu gruntów pod wszystkie te drogi, a ok. 80% wymaga wykupu, to kwota ok. 200 mln zł, a kolejne 250 mln zł trzeba byłoby wydać na projekty, budowę, odwodnienie, usuwanie drogowych kolizji. Tymczasem nasz roczny budżet na ten cel, wcale niemały na tle innych dzielnic, sięga 8 mln zł. A dróg na Białołęce wciąż przybywa - wyjaśnia wiceburmistrz.
Przemysław Burkiewicz