Martwy futrzak pod wiaduktem na Wolskiej. "Nikt się nie zatrzymał"
23 września 2020
Na jednej z facebookowych grup dla mieszkańców Woli zawrzało. Jak zaalarmowała jedna z mieszkanek, w kartonie znalezionym na Wolskiej wśród śmieci leżał martwy szczeniak. Potem wersje przedstawiane przez świadków diametralnie się zmieniały: od lisa z poderżniętym gardłem do kuny, która została potrącona na ulicy Wolskiej. Jaka jest prawda?
- To nie jest pies. Co nie zmienia faktu, że to nie jest najlepszy pomysł na pozbycie się zdechłego pupila. Ale ludzie potrafią własne dzieci na śmietniku zostawić - komentuje wpis wraz z zamieszczonym zdjęciem pani Agnieszka. Widok martwego zwierzęcia leżącego w kartonie wraz z innymi śmieciami był dla wielu szokujący.
Lis z poderżniętym gardłem czy kuna potrącona przez samochód?
- Jesteśmy na miejscu. Faktycznie nie jest to pies a lis szary. Zwierzę ma futro. Widać po nim, że leżał parę dni. Sprawę będziemy zgłaszać na policję, gdyż widać ślady poderżniętego gardła. Samo zwierzę zostaje oddane do utylizacji - napisał pan Hubert. Chwilę później sprawę skomentowała jedna z osób, która przyczyniła się do tego, że zwierzę leżało pod wiaduktem na ul. Wolskiej. - To jest przejechana kuna. Miała zmiażdżony łepek. Przechodziłam z koleżanką tamtędy. Leżała na jezdni. Zatrzymałyśmy ruch i przeniosłyśmy ją na bok. Nie wiem, skąd wytrzasnąłeś teorię, że to lis z poderżniętym gardłem - odpowiada pani Dorota. Jak dalej wyjaśniła kobieta, z tematu zrobiono tanią sensację. - Przejeżdżała dziewczyna na rowerze i pytałyśmy się jej, czy nie ma jakiejś torebki foliowej. Pudło kartonowe tam już stało. Nikt się nie zatrzymał, żeby to zwierzę sprzątnąć z ulicy, a widok nie był przyjemny. Mózg rozlany na asfalcie - dodaje.
"To nie jest zdroworozsądkowe zachowanie"
- Tego typu sytuacje należy zgłaszać do Zakładu Oczyszczania Miasta, można też poinformować nas, a my im to przekażemy. Najczęściej jeszcze tego samego dnia ekipa zjawia się na miejscu i sprząta martwe zwierzęta - wyjaśnia Jerzy Jabraszko z referatu prasowego straży miejskiej. W tym przypadku zapewne było podobnie, choć - jak twierdzą świadkowie - zwierzę leżało w kartonie kilkadziesiąt godzin. - Nie polecamy sprzątać zwierząt samemu ze względu na możliwe choroby i ryzyko ich przenoszenia. Lepiej niech zajmą się tym fachowcy, którzy sprzątną, wywiozą i zutylizują. A już wstrzymywać ruch na jakiejkolwiek ulicy... Ryzyko utraty zdrowia i życia poprzez potrącenie przez samochód to nie jest zdroworozsądkowe zachowanie. Nawet jeśli intencja jest dobra - komentuje Jerzy Jabraszko.
(DB)