Lato na liście rezerwowej
3 lipca 2009
Już w pierwszych dniach akcji "Lato w mieście" okazało się, że dzielnica nie zapewniła wystarczającej liczby miejsc dla dzieci. Wiceburmistrz Andrzej Opolski twierdzi, że frekwencja w poprzednich latach nie prognozowała tak wielkiego zainteresowania akcją.
- W praktyce oznacza to odrzucenie wniosku, gdyż na liście rezerwowej znaj-duje się ponad 100 dzieci. Sytuacja jest dla nas zdumiewająca, ponieważ byliśmy poinformowani przed złożeniem wniosku, iż akcją zostaną objęte wszystkie zgło-szone dzieci - mówi jedna z matek, której dziecko nie skorzysta w tym roku z pro-gramu. - Nigdzie nie umieszczono informacji o liczbie przewidzianych miejsc, ani też o planach rozpatrywania wniosków w zależności od kolejności zgłoszeń. W szkole zapewniano nas wręcz, że nie musimy się spieszyć, bo wszystkie dzieci będą przyjęte. Trzy dni przed początkiem wakacji poinformowano nas, że ani szkoła, ani dzielnica, mimo wcześniejszych zobowiązań, nie zamierzają pomóc nam w zapew-nieniu dziecku opieki podczas wakacji - dodaje kobieta.
W pierwszym dniu w zajęciach uczestniczyło 220 dzieci, w drugim zgłosiło się ponad 280 osób. - W związku z tym dzielnica uruchomiła dodatkowe środki na za-bezpieczenie pobytu zwiększonej liczby dzieci - twierdzi wiceburmistrz Andrzej Opolski. Jednak chętnych jest tak wiele osób, że miejsc nie starczy dla wszystkich. Rodzice dzieci odesłanych z kwitkiem są oburzeni.
- Jest kryzys. Ludzie mniej zarabiają, niektórzy tracą pracę. Nie stać ich w tym roku na wyjazd. Tak trudno przewidzieć, że więcej dzieci zostanie w Warszawie? - pyta rozgoryczona matka.
W ubiegłym roku w I turnusie uczestniczyło dziennie średnio 200 dzieci na 280 zaplanowanych miejsc. - W tym roku dzielnica zaplanowała 260 miejsc w pierw-szym turnusie (od 22 czerwca do 10 lipca) - mówi wiceburmistrz Andrzej Opolski.
bk, oko
Nasz komentarz
Tegoroczne "Lato w mieście" po raz kolejny pokazało, jak słabo działa na Białołęce nadzór nad oświatą. Zdawałoby się, że zebranie w szkołach deklaracji od rodziców ile osób będzie i w jakim terminie zainteresowanych opieką nad dziećmi, nie po-winno być niewykonalne. A jednak.Zaplanowano więc liczbę miejsc na podstawie danych z lat ubiegłych. A w la-tach ubiegłych większość z nas miała pracę i wyjeżdżała na urlop. Od wielu miesię-cy wiadomo, że jest kryzys, że rośnie bezrobocie, że są cięcia wynagrodzeń, że prawie wszystkim rodzicom na Białołęce wzrosły raty kredytu hipotecznego. Nie-trudno przewidzieć, że ludzie nie wyjadą na wakacje. Teoretycznie nietrudno. W praktyce proste fakty nie docierają do władz Białołęki lub docierają za późno.
Od lat też trwa dyskusja, czy "Lato w mieście" powinno być płatne czy bez-płatne. Gdyby wprowadzono minimalną odpłatność i pobrano np. w maju drobne zaliczki, łatwiej byłoby uniknąć sytuacji z lat ubiegłych, na które wskazuje wice-burmistrz, jako na jedną z przyczyn zaplanowania w tym roku zbyt małej liczby miejsc. Andrzej Opolski twierdzi bowiem, że po części winni są sami rodzice, którzy zapisywali dzieci, a potem ich nie przyprowadzali. Drobna odpłatność zapewne zmi-nimalizowałaby takie sytuacje.