Kto się boi Bartoszewskiego? "Trzeba być degeneratem"
6 grudnia 2016
W niedzielę odsłonięcie, we wtorek dewastacja. Tabliczki z nazwiskiem zmarłego dyplomaty zostały oblane farbą.
- Jakim trzeba być degeneratem, aby niszczyć wspólne mienie? - pyta na Twitterze Krzysztof Strzałkowski. - To bardzo bolesny akt wandalizmu, szczególnie że jeszcze w niedzielę wielu mieszkańców Woli oddawało cześć patronowi. Jestem przekonany, że ten akt wandalizmu nie był przypadkowy i ma związek z kampanią nienawiści, wytoczoną przeciwko Władysławowi Bartoszewskiemu.
Władysław Bartoszewski (1922-2015) pochodził z Warszawy. Podczas okupacji był nie tylko działaczem "Żegoty", ale też podporucznikiem Armii Krajowej, walczącym w powstaniu warszawskim. W czasach stalinowskim był więźniem politycznym, a po "odwilży" pracował jako dziennikarz, pisał książki historyczne i działał w opozycji, za co trafił w stanie wojennym do więzienia na Białołęce. W wolnej Polsce stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobistości życia społecznego i politycznego. Pełnił funkcje ambasadora w Austrii, ministra spraw zagranicznych, senatora, sekretarza stanu w kancelarii premiera oraz przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Wydał około 50 książek, w większości poświęconych historii II wojny światowej. Był doktorem honoris causa kilkunastu uczelni oraz laureatem wielu odznaczeń, w tym Orderu Orła Białego i medalu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym przy Powązkowskiej.
(red)