REKLAMA

Tam, gdzie rodzi się zazdrość

autor: Edyta Świętek
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 21 sierpnia 2018
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7674720-0

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2018.08.21

Związek Darii i Marka z trudem można nazwać szczęśliwym. Młodzi małżonkowie nie darzą się nawzajem zaufaniem i boją się mówić wprost o swoich uczuciach. Marek, przekonany, że żona zgodziła się na ślub wyłącznie z rozsądku, po ściągnięciu jej do Krakowa wprost szaleje z zazdrości i strachu, że dziewczyna w końcu zdecyduje się go zostawić.

W tym czasie Daria i jej brat zmagają się z wciąż żywymi demonami przeszłości. Choć wieloletni rywal ich ojca zginął, ktoś dowiedział się o wydarzeniach znad urwiska i teraz próbuje zaszantażować rodzeństwo. Okazuje się, że dawne urazy nie wygasły i tajemniczy wróg wciąż zrobi wszystko, aby zaszkodzić rodzinie Hajdukiewiczów. Jedynym ratunkiem dla Darii może okazać się jej mąż, tylko czy on jest jeszcze zainteresowany trwaniem ich związku?

Emocjonująca historia zbudowana w atmosferze nieustającego napięcia i zagrożenia. Opowiada o chorej zazdrości i braku zaufania, miłości i przebaczeniu, a także o zwycięskiej walce dobra ze złem. Polecam!

Krystyna Meszka, autorka bloga: cyrysia.blogspot.com

Fragment

Prolog

- Ja, Marek Michał, biorę ciebie, Dario Danuto, za żonę, i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość mał­żeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trój­cy Jedyny i Wszyscy Święci.

Spojrzał w jej zielone tęczówki, dostrzegł w nich powagę. Daria była skupiona. To był ostatni mo­ment, w którym mogła się wycofać, albo by coś nie­spodziewanego zakłóciło ceremonię. O to ostatnie się nie martwił - Remigiusz czuwał nad wszystkim.

Początkowo Marek planował, że przyjaciel zo­stanie jego drużbą, lecz uznał za rozsądniejsze obsadzenie w tej zaszczytnej roli kalekiego brata Darii. Remigiusz może być ojcem chrzestnym ich pierwszego dziecka - to o wiele donioślejszy gest.

- Ja, Daria Danuta - głos dziewczyny zadrżał nieznacznie - biorę ciebie, Marku Michale, za męża, i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedy­ny i Wszyscy Święci.

Stało się - wypowiedziała te słowa, dla niej tak bardzo wiążące.

Spojrzała niepewnie na swojego świeżo poślu­bionego męża. Wyglądał na rozluźnionego i prze­pełnionego szczęściem, jego wzrok był niezwykle ciepły. Zadrżała, czując metaliczny dotyk prostej, klasycznej obrączki z platyny. Widziała, jak chwilę wcześniej Marek wstrzymał oddech, gdy przyszedł czas na jej przysięgę ślubną.

Mój mąż - pomyślała.

Jeszcze nie mogła ogarnąć tego myślami. Nie dowierzała, że stało się coś tak nieodwołalnego i ważnego w jej życiu.

Mężczyzna odetchnął z ulgą, gdy poczuł chłód obrączki na palcu. Przycisnął krążek do ust. Daria, praktykująca katoliczka, na pewno wypowiedziała tekst przysięgi z głębokim przekonaniem, że jest nim związana aż do śmierci. O nic innego mu nie chodziło. Pragnął tylko, aby należała do niego: bez­warunkowo i niepodzielnie - już na zawsze. Aby nie odeszła, gdy spotka kogoś, kto wyda jej się bardziej atrakcyjny. Wiedział bowiem, że świat, w który za­bierze ją po powrocie z podróży poślubnej, będzie pełen pokus.

Widział reakcje swoich przyjaciół, gdy dzień wcześniej, wieczorem, przedstawił im swoją na­rzeczoną. Kordian Radecki, Alex Ostrowsky - ci dwaj zachowali się przyzwoicie, lecz ich żony były olśniewająco piękne i inteligentne, więc oni chyba jeszcze nie czuli pokusy, aby szukać przygód. Inni mężczyźni nie omieszkali wyrazić głośno swojego zachwytu nad Darią.

Wszak czyż nie o to mu chodziło? Chciał mieć żonę równie piękną, co Aleksandra Ostrowska, inteligentną jak Nina Strega-Radecka, a przy tym wierną i oddaną tylko jemu. Teraz miał gwarancję tej wierności wyrażoną na dwa sposoby: pierwszym była głęboka wiara Darii, a drugim, równie waż­nym, weksle zamknięte w jego sejfie. Mógł sobie pozwolić na filantropię, oddał Hajdukiewiczom re­zydencję oraz hotel - weksle miały zagwarantować, że Daria nie wystrychnie go na dudka, gdy już się nim znudzi.

Danuta osuszyła chusteczką łzy i zerknęła na męża. Ze wzruszeniem zauważyła, że i on ukradkiem ocie­ra oczy.

- Mój Boże - załkała. - Ona jest taka krucha i delikatna. Spójrz tylko na nich.

- Nic innego nie robię od jakiegoś czasu - od­parł Jerzy.

Marek, jak przystało na członka elitarnego Brac­twa Kurkowego, podczas uroczystości zaślubin wystąpił w staropolskim stroju szlacheckim, po­dobnie zresztą jak znaczna część gości weselnych.

W bezcennym, ręcznie szytym, karmazynowym żupanie oraz kontuszu sprawiał wrażenie jeszcze roślejszego, ponadto wzrostu dodała mu wspania­ła czapka z futrzanym otokiem i pawimi piórami. Daria, mimo że była dosyć wysoka, wyglądała przy Marku jak wiotka trzcinka. Miała na sobie suk­nię całą z koronek, dopasowaną w talii i delikatnie rozkloszowaną, wykończoną prześlicznym trenem. W tym stroju wydawała się nie tylko wyższa, ale i również o wiele szczuplejsza niż w rzeczywistości.

- Oni są tacy piękni - powiedział ktoś z tyłu półgłosem.

Pani Hajdukiewicz wcale nie uważała, aby Ma­rek był pięknym mężczyzną. Owszem, może i był wysoki oraz postawny - jego potężna postura, podkreślona wspaniałym strojem, budziła respekt - lecz cóż, daleko mu było do Łukasza. Kobieta stwierdziła, że prawdopodobnie nigdy w życiu nie zrozumie, dlaczego jej córka wybrała tego człowie­ka. Nie dorastał do pięt Zagórnemu. Był nikim in­nym, jak zwyczajnym nuworyszem, i zapewne całe to Bractwo Kurkowe nie przyjęłoby go do swojego grona, gdyby nie jego majątek.

Danka, zerkając na przytłaczającą sylwetkę zię­cia, nie mogła wyzbyć się troski o Darię. Bała się, że mężczyzna może skrzywdzić tę eteryczną isto­tę w najbardziej prozaiczny sposób, poprzez swoją miażdżącą przewagę fizyczną.

Nie wszyscy goście weselni podzielali zachwyt nad młodą parą. Był pośród nich ktoś jeszcze - niczym

wilk w owczej skórze. W złowrogim spojrzeniu poły­skiwała żądza zemsty, a życzenia dla świeżo poślu­bionych małżonków nie miały ani krzty życzliwości.

Cieszcie się, póki możecie! Pewnego dnia po­mszczę krzywdy mojego ojca. Odzyskam nasze dziedzictwo i wyślę przed oblicze diabła ostatnich Hajdukiewiczów.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe