REKLAMA

Sąd wojenny

tytuł oryg.: Krigsret
autor: Sven Hassel
przekład: Tomasz Kaźmierczak
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 28 czerwca 2022
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 432
ISBN: 978-83-6698985-6

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2022.06.28

Mroczny, szokujący wgląd w okrucieństwo nazistowskiego reżimu.

Hassel i jego towarzysze zostają rzuceni w wir walk na froncie fińskim. Stawiają czoło arktycznej zimie, okrutniejszej niż wszystko, z czym przyszło im się do tej pory zmagać. Zdają sobie sprawę, że śmierć depcze im po piętach. Ceną przetrwania będzie jednak odsiadka w surowym więzieniu Torgau - centrum hitlerowskiego systemu karnego. Trafiają tam dezerterzy i właściwie każdy, kto wykazuje poglądy antynazistowskie. Pobyt tam może przynieść wszystko - sąd wojenny i egzekucję albo głód i tortury.

Twórczość Hassela, w tym także powieść Sąd wojenny, przedstawia zmagania wojenne na niemal wszystkich frontach II wojny światowej. To oparta w dużej mierze na osobistych przeżyciach autora, doskonale skonstruowana, zapadająca w pamięć książka, od której trudno się oderwać!

Fragment

Rozdział 1

MOST

- Sekcja druga! Przygotować się do wymarszu! - rozkazał Stary, zarzucając na ramię pistolet ma-

szynowy.

Wyglądał na zmęczonego i zniechęconego. Szarawy, szczeciniasty zarost pokrywał jego twarz. Staromodna tyczna fajka wykończona srebrem zwisała mu z kącika ust.

Kilku ludzi z naszej drużyny podniosło się i zaczęło zbierać z ziemi broń i ekwipunek.

Mały i Porta siedzieli w swojej cieplej norze i wyglądali, jakby ich ten rozkaz nie dotyczył.

- Nie słyszeliście rozkazu? - krzyknął Heide, wypinając pierś podoficerskim zwyczajem.

- Znowu się zaczyna - stwierdził z wściekłością Mały, wskazując lufą swego empi na Juliusa. - Trzeba coś z nim zrobić.

- Zastrzelimy go, jak tylko nadarzy się okazja - zdecydował szybko Porta.

- Powiedz raczej, że przywiążemy go do mostu,nim wysadzimy go w powietrze. Od razu go

zlikwidujemy í załatwimy kremację - powiedział z zadowoleniem Mały.

- Wy świnie - warknął Heide i odszedł od nich.

- Zdejmijcie paluchy ze spustów, wy leniwe trolle! - krzyknął nerwowo Stary, popychając

Portę.

- Źle do tego wszystkiego podchodzisz. Nie ruszę się, dopóki nie wypiję porannej kawy - stwierdził beztrosko Porta.

Mały już się zabierał do gotowania wody. Nabrał śniegu do kociołka, a po chwili ogień w ognisku wesoło trzaskał. Twarz Starego powoli zmieniała kolor na ciemnomiedziany.

- Co za głupia małpa lizała ci tyłek? Zbieraj się, masz na to pięć sekund! Zrobię ci taką kawę, jakiej jeszcze w życiu nie miałeś. Nigdy jej nie zapomnisz!

Ściągnął z pleców pistolet maszynowy i zaczął nim wywijać jak pałką.

- Do diabła! Przecież mogłeś mnie uderzyć! Nie musisz bić ludzi tylko dlatego, ze chcą na śniadanie kubek kawy!

- Kawy! - wrzeszczał rozjuszony Stary. - A kim ty jesteś, jak myślisz? Badaczem cholernej zorzy

polarnej?!

- Jestem dupkiem, to na pewno - odpowiedział Porta z uporem godnym lepszej sprawy. - Ale

nadal chcę kawy! Mój rozum nie zaskoczy, jeżeli nie wypiję rano kawy.

- On ma rację - przytaknął Mały. - Ta gówniana armia nie może robić z nami co jej się podoba.

Mamy prawo do kawy. Tak jest w regulaminie zaopatrzenia i ekwipunku. Nawet te tępogłowe Iwany dostają kawę, nim zaczną strzelać do nas i do siebie.

- Zrób to! Załatw ich wreszcie! - podpuszczał Heide Starego.

Porta zaczął nalewać wrzątek do kubków z kawą. Delikatny aromat uniósł się aż do czubków drzew. Nasze nozdrza zaczęły nerwowo wciągać powietrze. Po chwili cała drużyna siadała na ziemi, gdyż Porta dzielił kawę. Nawet Stary przyjął z ponurą miną kubek, który wielkodusznie

podał mu Mały.

- Do diabła z wami- mruczał Stary, dmuchając w kubek. - Trafiła mi się chyba najgorsza drużyna

w całej armii- cała masa wariatów!

- On też raczej nie jest dżentelmenem, prawda? - zwrócił się Mały do Porty.

- To taki proletariacki wypierdek - stwierdził Porta. - Tak użyteczny jak dodatkowa dziura

w głowie.

Mały aż zatoczył się ze śmiechu, wydawało mu się, że Porta powiedział dowcip roku.

- Tak to oceniacie? - spytał Guri, Lapończyk, a jego twarz ozdobił typowy lapoński uśmiech.

- Do diabła z tym! - krzyknął gwałtownie Stary.

- Słyszeliście mnie. Dałem jasny rozkaz: drużyna,naprzód marsz!

- Nie krzycz tak głośno - ostrzegł Porta. - Wróg nie powinien wiedzieć, że Niemcy się kłócą! Poza tym w tej okolicy jest niebezpiecznie mówić po niemiecku!

- A więc to tak! - ryknął Stary, ponownie kierując lufę broni w stronę Porty.

- Spróbuj strzelić, a jesteś trupem - zagroził Mały, kierując swój karabin w stronę Starego.

- Pozwólcie człowiekowi wypić kawę w spokoju - powiedział z gniewem Porta. - Nie będzie

strzelaniny, dopóki nie przepłuczę migdałków ciepłą kawą.

- Do dupy z tym wszystkim - poddał się Stary i zrezygnowany rzucił rosyjską futrzaną czapkę

między drzewa.

- Czy nie zauważyłeś, że jest mróz? - spytał grzecznie Mały. - Przecież nie od parady wydają

nam te czapki.

Porta cichutko przygotowywał nową porcję kawy. Jego poranna dawka wynosiła pięć kubków.

- Tylko idioci spodziewają się, że ludzie będą się ścigali po całej mapie świata przed poranną kawą - powiedział spokojnie Porta, napełniając kolejny kubek.

Stary spokojnie przyjął tę wypowiedź, podskoczył nerwowo dopiero wtedy, gdy Mały próbował

przygotować sobie grzankę.

- Zamelduję o odmowie podporządkowania się rozkazom, gdy już się wycofamy - powiedział.

- Jesteś najstarszym członkiem naszego klubu strzeleckiego - zwrócił się Porta do Legionisty.

- Czy wysłali kiedykolwiek twój zagraniczny legion, aby podcinał gardła muzułmanom bez podania kubka kawy?

- Non, mon ami. Nie pamiętam, aby coś takiego się zdarzyło - odpowiedział ostrożnie Legionista,

wiedząc, że gdyby nie zgodził się z Portą w sprawie porannej kawy byłoby to niedyplomatyczne i stworzyłoby wiele niepotrzebnych problemów. Stary stracił cierpliwość, odrzucił kubek i

grzankę z ręki Małego.

- Wstawać! Natychmiast!

- Nie możesz tak traktować dobrego jedzenia- zaczął zawodzić Porta. - Skąd możesz wiedzieć,

kiedy będziemy głodni.

- Tak jak powiedziałem przedtem, powtórzę i teraz. On nie jest dżentelmenem - westchnął Mały,

troskliwie podnosząc grzankę z ziemi.

- Uważaj na swoje ciśnienie, stary wujku - poradził Porta. - Skrócisz sobie znacznie życie, jak tak

będziesz postępować.

Wkrótce po tym zajściu wyruszyliśmy w drogę. Ześlizgiwaliśmy się po pochyłym stoku. W porze

obiadu dotarliśmy do niezamarzniętego portu, daleko na północy. Niedaleko stąd biegła na wschód słynna linia, której zbudowanie kosztowało ponoć życie tysięcy więźniów. Plotka głosiła, że część nasypów była zrobiona z ludzkich kości. Leżeliśmy na śniegu i patrzyliśmy na niekończące się kolumny transportowe, przemieszczające się obok naszych pozycji.

- Na drogę - rozkazał Stary. - Za mną pojedynczym szeregiem. Jeśli ktoś nas zaczepi, nikt się nie

odzywa, poza tymi, którzy mówią płynnie po rosyjsku. Reszta ma być tępa i głucha.

- Merde aux veux! Miejmy nadzieję, że Iwan nie wyczuje szczurów - mruknął niespokojnie

Legionista.

Wydawało się, że nasz kumpel skurczył się ze strachu.

- Rany boskie! - syknął Westfalczyk. - Po raz ostatni biorę udział w wycieczce poza linie obrony

naszych sąsiadów. Jak tylko wrócimy, przestrzelę sobie nogę.

- To może cię sporo kosztować, jeśli się zorientują - powiedział z sarkastycznym uśmiechem Porta.

Trochę na północny wschód od Olenegorska znaleźliśmy pierwszy z ukrytych mostów.

Stały tam nieźle zamaskowane cztery pociągi towarowe czekające na zielone światło. Ze dwa

kilometry dalej stał jeszcze jeden, piąty skład. W pobliskim lesie przygotowywaliśmy ładunki

wybuchowe. Mieliśmy pięć sań wypełnionych nowymi minami Lewisa, które niedawno nam dostarczono.

Porta i ja pierwsi objęliśmy warte. Nie mogliśmy stac' beztrosko ani tym bardziej zasnąć.

Na szczęście mieliśmy pełno tabletek pobudzających. Rosjanie nazywali je priszok paraszok. Jedna taka tabletka pozwalała obyć się bez snu niemal przez tydzień. To było duże udogodnienie dla ludzi działających poza linią frontu.

- Chyba ci odbiło - zaprotestowałem, gdy Porta przypalił papierosa. - Przecież mogą cię zauważyć nawet w Murmańsku!

~ Nie zasikaj portek ze strachu - odburknął Porta. - Skoro cała Armia Czerwona kurzy fajki, to

dlaczego ja nie mogę?

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Boże Narodzenie 2024
Boże Narodzenie 2024
Boże Narodzenie 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe