REKLAMA

Mimo wszystko

autor: Monika Sawicka
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 1 grudnia 2015
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 216
ISBN: 978-83-7674491-9

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2015.12.01

Książki Moniki Sawickiej są jak spotkania z dobrą przyjaciółką, która wysłucha, pocieszy, przyniesie otuchę

i pomoże ponieść największe nawet ciężary.

Miłość potrafi głęboko zranić i zniknąć na zawsze. Jak żyć w świecie bez miłości? Schować się przed ludźmi? Przestać jeść i pić? Nie dbać o siebie? W kim szukać oparcia, gdy miłość przestaje być najważniejsza?

Ukochany Natalii wypowiada pod jej adresem wiele gorzkich słów. Chce ,,przerwy", która pozwoli mu zobaczyć, czy ich związek ma szansę przetrwać. Przez kolejnych dziesięć dni nie mają się ze sobą kontaktować. Tymczasem Natalia wyjeżdża w Tatry ze swoją przyjaciółką. Spotkani tam ludzie zmienią dotychczasowe życie kobiet nie do poznania.

Mimo wszystko pokazuje, że człowiek jest w stanie znieść więcej, niż mu się wydaje. Że dzięki wsparciu przyjaciół może pokonać wszystkie przeszkody, nawet te, które wydają się nie do pokonania. Historia dwóch przyjaciółek wzrusza i bawi do łez, skłania do refleksji, daje nadzieję na lepsze jutro i pozwala dostrzec, to co w życiu jest najważniejsze.

Fragment

Umarła już we wtorek przed południem. Umierała po trochu, odchodziła powoli, czując, jak cząsteczki jej ciała znikają.

Każde jego słowo to o jeden kawałek jej serca mniej.

Ile wypowiedzianych słów, tyle poszarpanych kawałków.

- Powiedz, że to mi się tylko śni, że zaraz się obudzę i odkryję, że to tylko zły sen.

Dlaczego popełniła tyle błędów? Każdego dnia wysysała z niego życie.

- Osaczyłaś mnie. Boję się odbierać telefony od ciebie, bo nie chcę kolejnej awantury. Czy ty wiesz, że wcale ze mną nie rozmawiasz? Ty mnie wypytujesz! Przesłuchujesz. Gardzisz mną. Nie szanujesz mnie. Do czego ja ci jestem potrzebny? To jest miłość? Gdzie? Kiedy ostatnio się uśmiechałem? Nie jestem twoją kroplówką. Podłączyłaś mnie sobie właśnie jak kroplówkę, a życie jest też gdzie indziej. Kochasz mnie? Jak? Niszczysz mnie. Ja już nie chcę widzieć swojego odbicia w lustrze! Ja przy tobie umieram, rozumiesz? Rozwaliłaś mnie na kawałeczki. Ostatnią książkę napisałem siedem lat temu. Zawsze uważałem siebie za człowieka twórczego. A od lat nie stworzyłem nic.

Patrzyła na niego. Na jego szarą twarz i worki pod oczami. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Zeszczuplał. Też przez nią?

- A ty? Zobacz, gdzie byłaś, gdy się poznaliśmy. Gdzie byłaś pięć lat temu? A gdzie jesteś teraz? Za chwilę będziesz popularną pisarką, będę o tobie czytał w gazetach, będę cię oglądał w telewizji, słuchał w radio. Cieszę się, że zaszłaś tak daleko. Jesteś zupełnie inną kobietą. Jesteś silna. Bardzo silna. A ja? Zniszczyłaś mnie. Umieram przy tobie. Co z tego, że jesteś najlepszą kochanką na świecie? Nie chcę z tobą być tylko z tego powodu. Seks można uprawiać z każdym. A przyjaźnić można się z wybranymi. Gdzie jest ta dziewczyna sprzed półtora roku, na którą mogłem liczyć, na której mogłem polegać, a nie tylko się jej bać? Ja się ciebie boję, rozumiesz to? Czy potrafisz to zrozumieć?

Tak. Potrafiła. Bo już wcześniej dziwiła się, że on ma do niej tyle cierpliwości. Zawsze, gdy robiła mu głupie, idiotyczne wymówki i miotała się wściekła, on potrafił ją przytulić i powiedzieć: ,,Okej, nic się nie stało. Wszystko w porządku".

A ona nie mogła pojąć, jak może być w porządku, skoro wypowiedziała tyle gorzkich słów.

Zawsze potem kochali się, a starała się jak najlepiej mu wynagrodzić swoje skandaliczne zachowanie.

Zauważyła jednak, że przestał ją przytulać, dotykać. Już jej nie całował. Po prostu wchodził w nią.

Bała się, że on już jej nie kocha.

Kawałki jej serca dostały się chyba do płuc, bo zaczęła się dusić. Zwracała żółcią i krwią.

- To znaczy, że nie będziemy się już spotykać? - Usłyszała swój głos.

- To znaczy, że będziemy się spotykać bez seksu. Muszę przekonać się, co nas naprawdę łączy. Zadzwonię do ciebie jutro w południe, spotkamy się i porozmawiamy.

Bez seksu? Poczuła się wyjałowiona, wysterylizowana. Czuła się tak, jakby ktoś wyrwał jej oprócz serca też i waginę.

A może on kogoś ma?

- Zrozum, to nie chodzi o twoją atrakcyjność, to tylko chodzi o mnie.

Ile razy można umrzeć jednego dnia? Setki, a może nawet i tysiące.

Następnego dnia umierała do południa. Miała jednak nadzieję, że oto on stanie w drzwiach, pocałuje ją na powitanie i powie: ,,Skarbie, wszystko jest okej".

Wszedł do mieszkania i minął ją tak, jakby się jej brzydził. Jakby była trędowata, jakby każdy jej dotyk go parzył. Usiadł na łóżku, a ona usiadła naprzeciwko.

Wyglądał strasznie. Jego oczy przepełnione były smutkiem. Nie widziała tego, gdy ostatnio jedli razem obiad w egipskiej restauracji. Wtedy śmiał się w głos, dziękował jej za cudowne popołudnie.

- Widzę tak naprawdę dwa wyjścia - zaczął, a ona poczuła, że znów robi jej się słabo. - Pierwsze to radykalne cięcie - rozstajemy się tu i teraz. Drugie - dasz mi więcej powietrza, wolności, oddechu. Czy potrafisz nie dzwonić do mnie przez dziesięć dni? Czy wytrzymasz bez spotkań ze mną dziesięć dni? Czy mogę do ciebie zadzwonić, gdy naprawdę poczuję, że tego chcę, a nie tylko ze strachu, że jeśli nie zadzwonię, to zrobisz mi awan-

turę?

- Wiesz, zawsze uważałam, że związek dwojga ludzi to wielka odpowiedzialność. Nie tylko za siebie i za tę drugą osobę, ale za wszystko to, co się zdarzy lub nie. Nie można też zatrzymać rzeki, bo i tak popłynie innym, nowym korytem. Jeśli będziesz szczęśliwy beze mnie, to idź.

A potem spytała, czy może się obok niego położyć. Tak. Dotknęła jego dłoni, a on nawet nie drgnął. Nie oddał dotyku. Nie przytulił, choć go o to prosiła.

O Boże, co ona mu zrobiła!

- Nie. Nie wytrzymam bez ciebie dziesięciu dni. Kiedy cię nie słyszę, umieram.

- Ja umieram, gdy cię słyszę. W takim razie rozstajemy się dzisiaj. Ja już nie chcę tych dziesięciu dni, bo mnie zniszczysz.

Serce rozpadło się, a jego kawałeczki uderzyły o przeponę. Ledwo zdążyła do łazienki.

- Wiesz, co mnie w tobie najbardziej zafascynowało, gdy się poznaliśmy?

No jasne. Wagina.

- Twój umysł. A dzisiaj już go nie ma.

Wstał i chciał wyjść. Zatrzymał się przy drzwiach.

Zaczęła go przepraszać, nawet za to, że się urodziła. Za tsunami w Azji też. Za głód w Etiopii i zamach na WTC.

Uklękła przed nim. Ona. Ona uklękła. Słyszała wypowiadane przez siebie słowa, których nie spodziewała się nigdy usłyszeć.

- Błagam cię, daj mi szansę. Zmienię się. Widzisz, klęczę przed tobą.

- I co z tego? Chcesz, ja też uklęknę. - I ukląkł. - To twoje kolejne przedstawienie. Nie liczysz się ze mną. Jestem dla ciebie nikim. Powiedz mi, czy możesz to dla mnie zrobić? Czy możesz wytrzymać dziesięć dni beze mnie i poczekać, aż sam do ciebie zadzwonię?

- Nie zadzwonisz - powiedziała.

- O Boże, nie słyszysz, co do ciebie mówię. Odtwarzasz sobie w głowie jakąś płytę, a mnie nie chcesz usłyszeć. Jeśli nie dasz sobie szansy, nigdy się nie dowiesz.

- Powiem ci, czego się boję.

- Powiedz.

- Boję się, że nigdy nie poczujesz potrzeby, żeby do mnie zadzwonić. Że nie zatęsknisz.

- Mądra dziewczynka. Umiesz jednak słuchać i umiesz mówić o swoich obawach, a nie tylko mówić, co CI SIĘ WYDAJE. Spójrz na mnie - poprosił, biorąc jej twarz w swoje dłonie.

- Nie, bo kiedyś powiedziałeś, że gdy płaczę, wyglądam jak żaba.

- Żabko, spójrz na mnie. Słyszysz mnie?

- Tak.

- Ale czy mnie słuchasz?

- Tak.

- Czy możemy spróbować odbudować to, co między nami było? Czy możesz pozwolić wrócić tamtej dziewczynie, z którą śmiałem się i płakałem? Czy możesz być znowu przede wszystkim moją przyjaciółką, a przy okazji kochanką?

- Mogę. Jeśli potrzebujesz powietrza, bierz to powietrze i oddychaj.

Wziął jej twarz w swoje dłonie i pocałował ją w usta. Tak jak wtedy, pierwszy raz, gdy się spotkali w pubie na schodach. Gdy pili razem piwo, nie wymieniając ani jednego słowa. I ona poszła do toalety, a on za nią. Czekał na nią na tych schodach. Zagrodził jej drogę, objął ją i powiedział:

- Spytaj mnie wreszcie.

- Boję się, że odpowiedź mnie zabije.

- To jest moja odpowiedź - powiedział i pocałował ją.

Pocałował tak jak teraz.

- Gdybym chciał z tobą zerwać, zrobiłbym to. A gdyby mi na tobie nie zależało, nie byłoby mnie tutaj.

- Mówisz, że nic nie stworzyłeś, a to nie jest prawdą. Stworzyłeś mnie. Wyrzeźbiłeś mnie, tchnąłeś we mnie nowe siły.

Dziesięć dni. Dlaczego dziesięć, a nie tydzień? Sam powiedział, że właśnie dziesięć, a nie siedem. Dlaczego?

Gdy wyszedł, postanowiła dokończyć to umieranie. Dziesięć dni to sporo czasu. Można odejść, jak się chce.

Ale ona nie odejdzie. Po prostu zaśnie, jak ta bajkowa Śpiąca Królewna. Tylko najpierw schowa telefon i natychmiast zapomni, gdzie go położyła. Prześpi tych dziesięć dni niczym sto lat. Zaczeka, aż on, jej Królewicz, ją obudzi.

A jeśli się nie obudzi, to dopiero wtedy umrze.

Powiedział jeszcze, że potrzebuje symetrii, że musi mieć wszystko w życiu poukładane. A ona wywróciła jego świat do góry nogami, burząc wszelki porządek.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Sylwester 2024/2025
Sylwester 2024/2025
Sylwester 2024/2025

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe