REKLAMA

Gdański depozyt

autor: Piotr Schmandt
wydawnictwo: Oficynka
kolekcja: ABC
wydanie: I, Gdańsk
data: 27 października 2011
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 125 × 195 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-6246538-5

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka, I  2011.10.27

Wielkimi krokami zbliża się druga wojna światowa, a tymczasem w Gdańsku wykluwa się intryga z prawdziwym skarbem w tle. Zmysłowa maszynistka, dwulicowi kochankowie, zagadkowy pośrednik, poczciwi polscy urzędnicy odsłaniający drugą twarz, femme fatale o urodzie damy z Siedmiogrodu oraz wywiady kilku państw - wszyscy są uwikłani w tajemniczą sprawę gdańskiego depozytu. Kto okaże się w tej rywalizacji prawdziwym zwycięzcą? Przedwojenny Gdańsk skrywa niejedną tajemnicę.

Piotr Schmandt - z wykształcenia polonista i teolog. Jego hobby to czytanie i podróże samochodowe. Interesuje się także historią średniowiecza i XX wieku, historią zegarmistrzostwa, piłką nożną oraz polityką. Bibliofil zafascynowany przyrodą, zabytkami, a nade wszystko kuchnią krajów byłej monarchii austro-węgierskiej. Autor książek: Koncha i perła, Pruska zagadka oraz Fotografia.

Fragment

Dzień zdawał się ze wszystkich sił opierać nadchodzącej nieuchronnie nocy. Na niebie wyraźnie odciskał swoje zdobywcze piętno jaśniejący i nabierający ostrych konturów księżyc, ale słońce roztaczało jeszcze krwawe, poprzecinane masywnymi chmurami łuny nad miastem, które nie chciało zasnąć. Na ulicach pełno było przechodniów, choć różnili się wyraźnie od tłumów podążających w rozmaite strony w ciągu dnia. Wtedy Gdańsk przypominał mrowisko, teraz na ulice wylegli ci, którzy nabrali ochoty na spacer lub tacy, którzy, na skutek zmęczenia i upału, wolnym krokiem podążali do swoich domów, załatwiwszy uprzednio konieczne sprawy.

Wśród tych wszystkich ludzi cieszących się atmosferą leniwego wieczoru podążał pewnym, choć niespiesznym krokiem, niski, pękaty mężczyzna, mimo ewidentnej nadwagi, poruszający się z pewnym wdziękiem właściwym ludziom przekonanym o własnej wartości i czerpiącym radość z osiąganych zamierzeń.

Raz i drugi, niestosownie do swojego wieku, oglądał się za ładną dziewczyną wracającą do domu lub idącą na spóźnione spotkanie z mężczyzną. Pomachał pulchną dłonią chłopcu jadącemu na rowerze, który mu się ukłonił. Gdyby ktoś miał scharakteryzować nieznajomego w kilku słowach, powiedziałby: ,,Oto człowiek zadowolony".

Kiedy znalazł się na Targu Drzewnym, niedaleko siedziby Westpreussische Geschichtsverein, zwolnił nieco. Przeszedł jeszcze kilkanaście metrów i zatrzymał się przed neomanierystyczną kamienicą o naturalnej ceglanej elewacji, ozdobionej oknami o śnieżnobiałych framugach. Spojrzał na zegarek. Znów jego wzrok przykuła kobieta, znów młoda, właściwie podlotek, idąca w towarzystwie matrony, zwracającej uwagę kapeluszem z nadmierną liczbą sztucznych kwiatów, co prawda wyrastających stonowanymi barwami.

Minęło kilka minut. Jegomość zaczął przestępować z nogi na nogę, ponownie obdarzył zainteresowaniem zegarek, zaczął oglądać sąsiednie kamienice okiem eksperta budowlanego, wreszcie wyjął z kieszeni marynarki elegancką papierośnicę i już po chwili zaciągnął się z lubością dymem, rozpuszczając naokoło gęste chmurki.

- Pan kolekcjoner?

Mężczyzna przestraszył się, bowiem pytanie rozległo się za jego plecami.

- Jak tak można, straszyć porządnego człowieka - pokręcił głową, kiedy już obejrzał się za siebie, a właściwie obrócił o sto osiemdziesiąt stopni.

- Moim zamiarem nie było straszenie pana, przecież nie w tym celu się spotykamy.

- Oczywiście - pękaty mężczyzna stawał się z powrotem uosobieniem życiowego zadowolenia. - Mam zaszczyt przedstawić się...

- To niekonieczne - ton głosu nieco go zaskoczył. - Wiem, jak pan się nazywa, natomiast nie czuję się w obowiązku rewanżować panu tym samym, panie kolekcjonerze.

- ?

Papierośnica znów powędrowała do dłoni. Zdziwienie walczyło w oczach jej właściciela z odrobiną niepewności.

- Rozumiem, że nazywany będę Kolekcjonerem? Tak jak Willy Drost z Muzeum Miejskiego?

- Przecież jest pan kolekcjonerem, nieprawdaż?

- Lubię piękne przedmioty, nie zaprzeczę. I lubię zarobić, żeby móc je zbierać dla własnej przyjemności - spod obłoku dymu spojrzały bystre, choć nieco przykryte fałdkami tłuszczu oczy.

- Cieszę się, że się rozumiemy. Widzi pan, w pańskim fachu nie chodzi się z łopatą po lesie. Pan jest profesjonalistą. Zawsze przyda się ktoś, kto szuka solidnego, doświadczonego pośrednika.

- Jestem nim, rzeczywiście - padła odpowiedź pewna, niepozbawiona odrobiny tupetu.

- Dobrze. A mi właśnie potrzebny jest pośrednik. Chociaż nie, kupiec. Chcę pozbyć się tych rzeczy natychmiast. Nie interesują mnie one same, wyjeżdżam niedługo za granicę. Nie będzie pan oczywiście pytał, skąd to wszystko, ponieważ i tak nie odpowiem. Nie muszę chyba zresztą pouczać pana, że dyskrecja jest czymś szlachetnym w każdych okolicznościach.

- Ależ - z aktorskim zacięciem obruszył się pękaty mężczyzna i uciekł urażonym spojrzeniem w stronę tramwaju dzwoniącego przeraźliwie podczas odjazdu z przystanku.

Odpowiedzią na jego teatralne zachowanie był stłumiony śmiech, niezbyt życzliwy. Jeszcze parę słów, raczej zdawkowych, ale ważna była jedynie kartka, którą Kolekcjoner otrzymał. Obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Jego małe oczka zmieniły się nie do poznania, stały się żywe, bystre, pociemniały i dokładnie analizowały każdą literkę.

- Rozumiem - odparł, podnosząc wzrok znad kartki.

- Bardzo dobrze. Za kilka dni sprawa powinna się skonkretyzować. Wtedy może pan zaczynać negocjacje, zostawiam panu pełną swobodę. Zna się pan przecież na rzeczy.

- Oczywiście.

- W takim razie żegnam.

Jeszcze chwila i Kolekcjoner został sam. W mgnieniu oka otoczyły go gołębie, jakby miał w dłoni kromkę chleba albo torebkę z ziarnami grochu. Nie odganiał ptaków, tylko z gracją ominął skrzydlate zbiegowisko i przeciął plac, kierując kroki w ulicę Szeroką.

Przed sklepem Andreasa Mehringa zwolnił. Miał nadzieję, że stary zegarmistrz jakimś trafem będzie jeszcze w swoim królestwie, ostatecznie zegary i zegarki nieustannie się psują, a ludzi w mieście jest mrowie, większość ma chronometry... Zwłaszcza że Andreas należał do wymierającego gatunku tych, dla których praca jest wszystkim.

Drzwi były zamknięte od wewnątrz, a z głębi nie sączyło się charakterystyczne, przyćmione światło, które można było zauważyć, ilekroć Mehring przebywał w środku.

Kolekcjoner, nie namyślając się długo, podszedł do drzwi obok sklepu i otworzył je. Zniknął w czeluściach klatki schodowej. Po upływie pół godziny wyszedł.

Nieopodal sklepu zegarmistrza, naprzeciw magazynu meblowego Cuttnera, mieściła się gospoda Pod Krzywym Masztem. Wbrew nazwie, nie była to tawerna dla marynarzy spragnionych ordynarnych rozrywek, choć lokal nie miał też renomy wykwintnej restauracji. Przychodzili tam wszyscy, którzy chcieli zjeść smacznie i obficie, bez nadmiernego przesiadywania w pretensjonalnym towarzystwie. Stoliki były czyste, kelnerzy ubrani świeżo i dość elegancko, a wystrój cechował się prostotą i funkcjonalnością.

Kolekcjoner zapragnął w spokoju zjeść zwykłą kolację i żaden lokal w Gdańsku nie nadawał się do tego lepiej.

- Pan rozmawiał dzisiaj w sprawie kolekcji i jej sprzedaży, prawda?

Pękaty mężczyzna omal nie zakrztusił się solidnym kęsem golonki z apetycznym tłuszczykiem.

- My się znamy? - odpowiedział ni to z niepewnością, ni z tupetem.

- Ja pana znam.

- Tak? A skąd? Czy pan jest znajomym...

Na twarzy przystojnego, eleganckiego mężczyzny pojawił się cień, a w oczach zabłysło nieme ostrzeżenie.

- Skoro coś mówię, oznacza to, że mam do tego prawo. Mogę się przysiąść?

Mimo że młody człowiek zdawał się od początku panem sytuacji, zaczekał grzecznie, aż coraz bardziej zdumiony Kolekcjoner wstał i ręką wskazał wolne miejsce.

- Dziękuję - uśmiechnął się tamten i, siadając, zawołał kelnera.

Siedzieli naprzeciw siebie. Kolekcjonerowi już nie smakowała golonka. Jadł dalej, żeby nie wypaść z roli, natomiast młody człowiek wpatrywał się w niego uważnie, nawet wtedy, gdy zanurzył usta w piance delikatnego, jasnego piwa. Zaraz też zapalił papierosa i zaciągnął się od niechcenia, niedbale.

Nikt nie zwracał na nich uwagi. Na sali było kilka osób, wszyscy jednak mieli jakieś towarzystwo i zajęci byli rozmową. Młodszy z mężczyzn obejrzał kremowe ściany oraz solidnej roboty boazerię, a także poświęcił kilkanaście sekund kobiecie o obfitych kształtach, która siedziała całkiem niedaleko, w towarzystwie dwóch znacznie szczuplejszych dam.

- Zjadł już pan. Teraz niech pan odpowie na proste pytanie: po co poszedł pan do Andreasa Mehringa?

- Jakim prawem...? - zaczął kolekcjoner, ale zamilkł, wbity w ziemię wzrokiem zza stołu.

- Czy mam powtórzyć pytanie? - mężczyzna udał zdziwienie.

- Nie... Pan Mehring jest moim starym znajomym. Zajmuję się dziełami sztuki, a zegarmistrzostwo to bardzo pokrewna dziedzina. Łączą nas sprawy zawodowe, ale też rozumiemy się dobrze, mamy wiele wspólnych tematów. Andreas jest samotny, nie ma z kim pogadać. Oprócz klientów, rzecz jasna.

Kilka zdań, wypowiedzianych przez pękatego mężczyznę, zabrzmiało jak fragment zeznania na policji. Młody człowiek uśmiechnął się lekko.

- Bardzo dobrze, załóżmy, że panu wierzę. A teraz powie mi pan, czego dotyczyła rozmowa na Targu Drzewnym, sprzed półtorej godziny.

Przesłuchiwany nie namyślał się wiele. Szybkim ruchem chlusnął na głowę i elegancki garnitur rozmówcy zawartość niemal pełnego kufla urbocka i jednocześnie zaczął krzyczeć do przechodzącego kelnera, że stało się nieszczęście.

Kelner rzucił na parkiet pustą tacę i przybiegł od razu, niepewny, czy chodzi tylko o piwo na twarzy i ubraniu gościa, czy też o coś jeszcze. Na wszelki wypadek zawołał dwóch kolegów, którzy okrążyli poszkodowanego. Wszystko to działo się w ułamku sekundy. Kolekcjoner, gdy tylko trzej kelnerzy otoczyli ofiarę, zwinnym ruchem wymknął się z zaklętego kręgu i pomknął do wyjścia. Niedawny przesłuchujący chciał jak najszybciej pobiec za nim, ale kelnerzy byli wobec niego niezwykle troskliwi.

Co gorsza, musiał jeszcze zapłacić za obiad pękatego handlarza.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

REKLAMA

REKLAMA

City Break
City Break

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA