REKLAMA

Puls Warszawy

różne

 

Krew może zalać przy zalanym mieszkaniu

  4 grudnia 2009

Sytuacja, jaka może się zdarzyć każdemu: sąsiad z góry zalewa nam mieszkanie. Na samodzielny remont szkód nas nie stać. A z wystąpieniem do sądu o naprawienie szkody to cały ciąg zależności...

REKLAMA

Przekonała się o tym nasza czytelniczka.

- Pierwszy raz zostaliśmy zalani w grudniu 2008, w nocy była w mieszkaniu na górze jakaś burda pijacka, libacja i hałasy. Rano w obu pokojach i łazience pojawi-ły się plamy na suficie - relacjonuje pani Basia. - Napisałam w styczniu 2009 roku pismo do spółdzielni w tej sprawie. Komisja ze spółdzielni spisała protokół, że to zalanie, bo nie ma awarii hydraulicznej oraz ustalono, że to z mieszkania nad nami. Na tym sprawa stanęła, bo nie miałam danych właścicieli mieszkania nade mną. W kwietniu 2009 ponownie mieszkanie zostało zalane, co ponownie stwierdziła komis-ja ze spółdzielni. I tym razem nie udało mi się uzyskać informacji o danych właści-cielki, która podobno przebywa poza granicami kraju, a mieszkanie wynajmuje. Próbowałam interweniować, ale nikt nie otworzył mi w mieszkaniu powyżej - opo-wiada.

Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa: skąd wziąć dane właściciela mieszkania? Ze spółdzielni bądź od administratora budynku, powie ktoś pochopnie. Otóż nie tak łatwo zdobyć taką informację. - Zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych nie możemy udostępnić danych wnioskującej o to mieszkance bloku - mówi admi-nistratorka osiedla, na którym zdarzyło się zalanie. - Kontaktowaliśmy się z właści-cielką mieszkania, z którego spowodowano zalanie, wskazaliśmy powód zalania, który został zlikwidowany. Zrobiliśmy to, co mogliśmy w tej sprawie - dodaje.

Ciach - poinformowano, odfajkowano, odpowiedzialność spółdzielni się na tym kończy. Nasza bohaterka, emerytka, z własnej kieszeni nie może pokryć kosztów remontu swojego mieszkania, występuje więc na drogę sądową o naprawienie szkody. I tutaj pojawia się druga przeszkoda...

- Wystąpiłam z wnioskiem do sądu o naprawienie szkody, jednak nie posiada-łam nazwiska właścicielki mieszkania, dlatego podałam, że właścicielem budynku jest spółdzielnia, do której sąd mógłby się zwrócić o podanie danych właścicielki mieszkania. W ostatnim dniu lipca tego roku złożyłam pozew do sądu rejonowego, ale już 11 sierpnia otrzymałam pismo wzywające do podania nazwiska pozwanej. Nazwiska nadal nie znałam, więc ponownie zwróciłam się do spółdzielni z prośbą, by przekazali sądowi dane właścicielki mieszkania, z którego było zalanie. Zasłonili się ustawą o ochronie danych osobowych i chcieli, żeby sąd się do nich zwrócił, a sąd oświadczył, że nie ma obowiązku szukać strony - mówi pani Basia.

W sumie z prawnego punktu widzenia sąd ma rację - on ma oceniać dowody i fakty, a nie gromadzić dowody. Jednak polskie zaklęte koło działa: spółdzielnia wy-da dane sądowi, o ile ten się zwróci, a sąd takiej prośby wcale nie musi składać. Efekt?

- Do tej pory, po pierwszym zalaniu sami sobie poradziliśmy z usunięciem szkody. Dzisiaj to dla nas, emerytów, duży koszt i nie zgadzamy się, żeby go po-nownie ponosić. Sami też nie odmalujemy mieszkania. Prosiłam, żeby właścicielka mieszkania skontaktowała się ze mną, oczywiście zadzwoniła z zastrzeżonego nu-meru i oświadczyła, że "nie chciałaby, żeby kropla wody zmąciła relacje sąsiedz-kie". Ładnie to ujęła, ale nic w tej sprawie nie zrobiła i już się nie odezwała. A my zostaliśmy pozostawieni sami sobie - mówi właścicielka zalanego lokalu.

A teraz na chwilę przyjmijmy, że żyjemy w kraju normalnym. Sąsiad z góry zalewa nam mieszkanie, ale nie reaguje na nasze stukania do drzwi. Co robimy? Wzywamy policję, która po stwierdzeniu: "Fakt, leje się z góry" - siłą wchodzi do mieszkania barykadującego się sąsiada, ewentualnie wzywając na odsiecz straż pożarną. Tak byłoby w kraju normalnym. A u nas?

- W przypadku zgłoszenia o zalaniu nie możemy wejść do mieszkania, nie ma w tym przypadku zagrożenia życia - twierdzi Michał Gigoła, rzecznik Straży Pożar-nej w Warszawie. Strażacy otwierają mieszkania wyłącznie na wniosek policji. Dzwonimy więc po mundurowych. - Zalewanie mieszkania jest działaniem nie-umyślnym, więc policja niewiele tu pomoże - mówi Monika Brodowska z policji. - W tej sytuacji pozostaje droga cywilno-prawna. Należy wystąpić do administracji na piśmie o udzielenie informacji na temat danych osoby zamieszkującej lokal argu-mentując to chęcią wystąpienia do sądu.

Skoro więc wszystkie sposoby zawiodły, co trzeba zrobić, aby małżeństwo emerytów nie musiało na własny koszt wynajmować ekipy remontowej dla włas-nego mieszkania?

- Podstawą prawną żądania naprawienia szkody będzie przede wszystkim art. 415 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym "kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia". Jednak, aby móc skutecznie wystąpić przeciwko sąsiadowi z roszczeniem o naprawienie szkody wyrządzonej zalaniem mieszkania, należałoby przede wszystkim należycie udokumentować wszelkie zwią-zane z remontem koszty (rachunki, faktury VAT, paragony). Na podstawie zebra-nych rachunków należałoby sporządzić wezwanie do zapłaty, w którym wskazana byłaby kwota poniesionych kosztów z winy tego sąsiada oraz termin do zapłaty ze wskazaniem, iż uchybienie temu terminowi skutkowało będzie skierowaniem spra-wy na drogę postępowania sądowego, celem odzyskania poniesionych kosztów do-prowadzenia mieszkania do stanu sprzed zalania. Tak przygotowane wezwanie naj-lepiej wysłać do sąsiada listem poleconym (należy koniecznie zachować dowód na-dania przesyłki) i czekać, czy sąsiad poczuje się w obowiązku naprawienia szkody i zwróci żądaną sumę. Jeżeli jednak sąsiad nie zareaguje na wezwanie i nie zapłaci należności, zasadnym będzie rozważenie skierowania sprawy do sądu - mówi Mi-chał Kuliński, prawnik z kancelarii Smoktunowicz&Falandysz.

Tylko nadal pozostaje pytanie: komu wysłać ten cholerny polecony z żąda-niem, skoro nie wiemy, jak nazywa się sąsiad z góry? Wyjście jest jedno - trzeba wystąpić z pismem do sądu, aby ten zażądał od administratora danych zalewacza. Dopiero wtedy można dochodzić swoich praw. Oddzielną kwestią jest, czy kolejne wizyty w sądzie siedemdziesięciolatków, aby pokryć koszty farby i malarzy mają logiczne uzasadnienie?

Wiktor Tomoń, Barbara Kiliszek

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje w Pulsie Warszawy

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane w Pulsie Warszawy

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe