Kontroler odpuszcza gapowiczom. Ze strachu?
8 marca 2019
Kontrole w kolei miejskiej są bardzo częste, ale nie każdy martwi się o bilet. Jedna z pasażerek była świadkiem nietypowej sytuacji.
- Proszę o wytłumaczenie mi jednej sytuacji, której świadkiem byłam dzisiaj w pociągu SKM - czytamy w relacji zamieszczonej na profilu facebookowym Zarządu Transportu Miejskiego. - Trwa kontrola biletów, kontrolerzy sumiennie sprawdzają wszystkim pasażerom: kobiecie z dzieckiem, osobom starszym, studentom i kilku Hindusom. Wszyscy legitymują się ważnym biletem. Na końcu pociągu zaczyna się dziwne poruszenie, to grupa Cyganów podnosi się z siedzeń i kieruje do ostatnich drzwi.
Według relacji grupa pasażerów wprost powiedziała kontrolerowi, że nie ma biletów a on "udawał, że nie widzi, jak wysiadają".
- Czy to są jakieś kpiny? - pyta pasażerka. - Gdybym nie miała biletu, to pewnie miałabym już do zapłacenia "opłatę dodatkową", a tutaj towarzystwo ma taryfę ulgową. Może powinnam się zgłosić po kopię nagrania i sama przestać kupować bilety, żeby później zarzucić, że przecież niektórym wolno?
Pasażerowie mający ważne bilety oczywiście nie są zadowoleni z tego, że kontroler odpuszcza gapowiczom. W rozmowie z nami ZTM zapewnia wyjaśnienie sytuacji. Osoba sprawdzająca bilety powinna traktować każdego jednakowo, nie zwracając uwagi na narodowość czy kolor skóry.
Procedury w pociągach kolei miejskiej są dokładnie takie same, jak w autobusach czy tramwajach: jeśli pasażer nie ma biletu i nie chce okazać dokumentów, wzywana jest policja. Kontroler powinien uniemożliwić gapowiczom oddalenie się, co w przypadku większych grup jest bardzo trudne do wyegzekwowania. W takich sytuacjach wszystko zależy od szybkiej reakcji i skuteczności policjantów.
(esc)