Komu zawdzięczamy wiadukt ? O dróżniku, który postawił do pionu premiera
22 kwietnia 2016
Wiadukt nad linią kolejową w Legionowie został zbudowany w latach sześćdziesiątych. Na osobiste polecenie... samego premiera, który miał dość czekania na otwarcie szlabanu na przejeździe kolejowym.
Cyrankiewicz akurat bardzo się spieszył. Gdy nadjechał, przed przejazdem stało już kilkanaście aut. Wóz premiera ominął je z lewej strony i zajechał pod sam szlaban bez kolejki. Klaksonem dał znać. Bez rezultatu. Przejazd długo nie był otwierany, a przed budką siedział starszy dróżnik i palił papierosa. Premier nie wytrzymał. Energicznie wysiadł ze swej limuzyny, zdjął kapelusz z łysej głowy i zamachał na dróżnika. Ten premiera rozpoznał - wszak jego samochód nie był tu rzadkim widokiem - a charakterystyczną fizjonomię znał każdy. Na żądanie premiera, by natychmiast otworzył szlaban, dróżnik wzruszył tylko ramionami i flegmatycznie odpowiedział, że nawet premier nie ma prawa rozkazywać kolei. Jak zadzwonią telefonem, że może otwierać, to otworzy, a jak nie zadzwonią, to nie otworzy. Trzeba czekać. Ale na żądanie, by natychmiast otworzył szlaban, wzruszył tylko ramionami i flegmatycznie odpowiedział, że nawet premier nie ma prawa rozkazywać kolei. Jak zadzwonią telefonem, że może otwierać, to otworzy, a jak nie zadzwonią, to nie otworzy. Trzeba czekać.
Odpowiedź dróżnika ponoć zamurowała Cyrankiewicza. Odwrócił się do ciekawie przypatrujących się zajściu kierowców i aby ratować nadwyrężony autorytet zapowiedział, że już on osobiście zadba, żeby wreszcie dało się normalnie jeździć szosą zegrzyńską i że najdalej za trzy miesiące od tej chwili rozpocznie się budowa wiaduktu nad torami. Nikt w to wtedy nie wierzył, bo nie takie obietnice władza narodowi składała. Ale...Cyrankiewicz słowa dotrzymał. Rzeczywiście trzy miesiące później zaczęła się budowa wiaduktu. Niektóre elementy betonowych słupów sprowadzono na żądanie premiera ze Szwecji. I wiadukt powstał. Służył długie lata, długo jeszcze nazywany "wiaduktem Cyrankiewicza". Dopiero niedawno, już w XXI wieku przeszedł gruntowną przebudowę. Zapytacie państwo "Co z dróżnikiem?" Ano, ciekawe. Można by się spodziewać, że w najlepszym razie stracił pracę. Otóż nie. Został na stanowisku. Dostał nawet pochwałę za wzorowe pełnienie obowiązków.
(wk)
Na podstawie relacji rodziców oraz Jacka Iwaszkiewicza zamieszczonej w książce Sławomira Kopera "Kobiety władzy PRL"