Każdy głos na wagę złota
9 października 2006
Wybory są jak okres godowy. Niczym Mefisto czystą duszę, kandydat chce posiąść głos wyborcy. By to osiągnąć stara się zawładnąć jego sercem lub rozumem.
Różnice w strategiach widoczne są szczególnie podczas spotkań twarzą w twarz. O ile ekspert bywa nieco tajemniczy i często mniejszą wagę przywiązuje do stroju, o tyle uwodziciel jest wręcz dandysem (zwłaszcza, gdy stroi się na koszt podatnika, wykorzystując fundusz reprezentacyjny). Ekspert robić będzie aluzje do wiedzy, jaka tylko nielicznym jest dana ("brat pokazał mi tę tajną notatkę"), uwodziciel eksponował będzie wdzięk, bezpretensjonalność i niebywałe światowe obycie ("Yes, yes, yes").
Modelowy uwodziciel
P.o. prezydenta Kazimierz Marcinkiewicz kokietuje nieustannie. Niedawno czarował kierowców stojących w porannym korku propagując Dzień bez Samochodu. "Za-pewnimy", "Kupujemy właśnie" i "Już wkrótce", odpowiadał nawet na niegrzeczne uwagi, uśmiechem obiecując niezapomniane chwile.Kandydat do ważnego urzędu stara się uwieść wszystkich. Dzień po dniu flirtuje z określoną kategorią warszawiaków: a to obiecuje jeszcze lepiej zająć się cho-rymi, a to zapowiada oddanie przed terminem kawałka drogi, zajmuje się młodym pokoleniem proponując konkurs na komiks, potem prezentuje się jako przyjaciel cyklistów, by dla odmiany w domu opieki kusić seniorów wizją basenów i inter-netu... Konkurenci do prezydenckiego fotela dociekają, kiedy on pracuje? Czyżby zarządzał miastem nocą? Otóż nie, dziennikarze wypatrzyli go tańczącego w noc-nym klubie, otoczonego wianuszkiem - jak im wyjaśniono - "młodych asystentek".
Ale nawet Casanova nie zawsze miał sukcesy: podobno rozkapryszona pub-liczność Filharmonii wybuczała Marcinkiewicza, gdy chciał ją czarować ze sceny przed występem zagranicznej gwiazdy operowej.
Lubimy uwodzicieli, bo bycie obiektem adoracji jest przyjemne. Ale pamiętać należy, że rozrzutny uwodziciel nie zawsze reguluje rachunki. Często bezwiednie sami fundujemy orkiestrę na jego balu. Na przykład Dzień bez Samochodu kosztował miasto ponad 1 mln zł, a koszty etatów pełnomocników, konferencji i innych plenerowych atrakcji pozostają tajemnicą.
Wiedząca
Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz realizuje strategię ekspercką. Na każdym kroku stara się używać rozumu, nie sex-apeale`u. Demaskuje zaniedbania poprzedników. Ma renomę za granicą i jest wtajemniczona w sekrety świata bardzo wielkich pieniędzy. A w dzisiejszych czasach to jak tytuł hrabiowski. Bardziej jej zależy na wizerunku kompetentnego włodarza miasta niż sympatycznego człowieka. Dlatego dziennikarzom chętniej opowiada o problemach stolicy niż o zmaganiach wnusiów z nocniczkiem. Nie eksponuje swojego życia duchowego, co kilka lat temu było niemal motywem przewodnim jej kampanii prezydenckiej.Gdzieś pomiędzy
Między nimi plasuje się Marek Borowski. Sympatyczny, ale bez przesady, kompe-tentny, ale w określonym zakresie. Stara się iść drogą środka. Jest miły, ale nie-nadskakujący. Tańczy, owszem, ale raczej na publicznych balach i głównie z włas-ną żoną. Mówi jasno, gdy zna się na temacie, ale umie też uroczym pustosłowiem zrekompsensować braki w wiedzy. Z kandydatem PiS łączy go zamiłowanie do sportów i gier grupowych, z panią Hanną - bardzo wysoki iloraz inteligencji.Kandydaci na radnych chętnie korzystają z wizerunku wykreowanego przez lidera, przystrajając się w jego cechy - fotka z liderem potrafi czynić cuda.
Dlaczego ludzie prą do władzy?
Jako wieloletni obserwator i uczestnik życia politycznego na szczeblu lokalnym, a więc osoba, która wybierała i była wybierana, wiem, że uzasadnieniem dla kandy-dowania jest "dobro wspólne" i dla grupy osób ta altruistyczna motywacja jest motorem działań. Istnieją jednak motywy przemilczane: żądza władzy, siła przyz-wyczajenia, pragnienie sławy i pieniędzy, mylne wyobrażenie o funkcji oraz jej możliwościach oraz - i jest to powód wcale nie tak rzadki - chęć wypełnienia sobie czymś życia np. w miejsce hobby, którego zabronił lekarz.Z podobnych powodów oddajemy głos w wyborach: z obowiązku, by mieć poczucie uczestnictwa we władzy (hura!!! nasi rządzą!). Czasem też mylimy kandydata z kimś innym, lubianym, lub chcemy pieniędzy obiecanych w formie dopłat czy świadczeń. Bywają też głosowania "dla jaj" lub za pół litra.
Kazimierz Marcinkiewicz, jeszcze jako premier, obalił moją teorię o niskich pobudkach pchających ludzi do władzy. Ogłosił, że polityka to Prawda, Dobro i Piękno. Niniejszym zatem oświadczam, że ja też chcę uczestniczyć w Dobru, Prawdzie i Pięknie na szczeblu rady Warszawy i jest to jedyny powód, dla którego ubiegam się o mandat radnej.
No, może jeszcze dlatego, że mamy radę jaką mamy, prezydenta jakiego mamy, i efekty jakie widzimy.
Agnieszka Kuncewicz