REKLAMA

Targówek

samorząd »

 

Jan Mencwel: Co to znaczy "partycypacyjny"? Samo słownictwo nie zachęca

  11 lutego 2015

alt='Jan Mencwel: Co to znaczy "partycypacyjny"? Samo słownictwo nie zachęca'
Marzy mi się projekt rewitalizacji ul. Kondratowicza, stworzenie z niej miejskiego bulwaru z ławkami, zielenią, ciekawymi lokalami, ogródkami knajpianymi, kulturą.

Jak powinny wyglądać główne ulice dzielnicy? Jakie wady ma budżet partycypacyjny? Jaki ma być Targówek? Gościem "Echa" jest Jan Mencwel, jeden z najbardziej znanych warszawskich aktywistów młodego pokolenia.

REKLAMA

- Jak samopoczucie po wyborach? Miasto Jest Nasze zdobyło na Targówku ponad 5% głosów. To zdecydowanie za mało, by dostać się do rady dzielnicy. Dlaczego się nie udało?

- Wielu ekspertów twierdzi, że ordynacja w wyborach samorządowych jest niesprawiedliwa i premiuje duże ugrupowania, ale nie chcę się skarżyć na czynniki zewnętrzne. Zagłosowało na nas ponad dwa tysiące mieszkańców Targówka, Bródna i Zacisza. Czujemy, że nasze postulaty mają poparcie i zamierzamy je poszerzać, bo Targówek pilnie potrzebuje zmian, jeśli nie chce stać się sypialnią bez przestrzeni do życia poprzecinaną szerokimi, zakorkowanymi arteriami samochodowymi.

Kup bilet

- W ubiegłym roku działał Pan między innymi w obronie domków fińskich na Jazdowie, którym grozi rozbiórka. A jak widzi Pan przyszłość drewniaka przy ul. Biruty? Jest w złym stanie technicznym, mówi się o jego przeniesieniu w inne miejsce przy poszerzaniu ul. św. Wincentego.

- Zacznijmy może od pytania o sens poszerzania ul. św. Wincentego w takim kształcie, w jakim się to proponuje. Czy naprawdę chcemy, żeby przez środek dzielnicy biegła eksterytorialna droga z ekranami akustycznymi?

źródło: targowek.miastojestnasze.org

Czy ktoś w ogóle zastanowił się, co się stanie z potokiem aut wtłoczonych na już teraz zakorkowany most Gdański? Poruszaliśmy ten temat w kampanii wyborczej. Naszym zdaniem lepiej poszerzyć ulicę, ale o tory tramwajowe. Wiemy, że ten pomysł popiera znaczna liczba mieszkańców. Chcemy, aby w tej sprawie odbyły się konsultacje społeczne.

Jeśli chodzi o sam drewniak to uważam, że jest to nie tylko po prostu piękny budynek, ale też wyjątkowy ślad historii. To jedna z ostatnich, jeśli nie ostatnia, drewniana "czynszówka" w całej Warszawie. Unikalny ślad tego, jak wyglądały peryferyjne części miasta sto lat temu. Należy go chronić za wszelką cenę.

Jeśli takie budynki nie nadają się już na cele mieszkalne, można je przekształcać i oddać np. na działania kulturalne czy społeczne, albo urządzić tam muzeum Bródna i Targówka. Pomysły, żeby likwidować takie budynki, wynikają z kompleksów i tęsknot za fałszywie pojętą wielkomiejskością, w której nie ma miejsca na drewniany budynek. Na Zachodzie czy w Skandynawii patrzy się na to inaczej.

REKLAMA

- Właśnie trwa nabór projektów do budżetu partycypacyjnego na rok 2016. Na jakie pomysły zagłosowałby Pan najchętniej? Jakie są najważniejsze potrzeby dzielnicy?

- Nasza dzielnica cierpi na brak dobrych przestrzeni publicznych, gdzie toczyłoby się życie, gdzie chciałoby się pójść i spotkać z innymi. Dlatego marzy mi się projekt rewitalizacji ul. Kondratowicza, stworzenie z niej miejskiego bulwaru z ławkami, zielenią, ciekawymi lokalami, ogródkami knajpianymi, kulturą. Ale tego typu projekty są zbyt drogie, aby składać je w budżecie partycypacyjnym. Być może należałoby jednak zrobić pierwszy krok: wzdłuż pawilonów na Kondratowicza ustawić ławki, śmietniki, uporządkować zieleń, a przede wszystkim uporządkować dzikie parkowanie na chodniku.

REKLAMA

- Uporządkować, czyli wyrzucić samochody z chodników? Wielu mieszkańców Bródna narzeka na brak miejsc parkingowych.

- Oczywiście parkowanie na chodniku należałoby zlikwidować, ale można przecież stworzyć miejsca parkingowe wzdłuż ulicy Kondratowicza. Skoro są takie na Marszałkowskiej, to chyba na Kondratowicza też mogłyby być, prawda?

- W pierwszej edycji budżetu partycypacyjnego frekwencja była bardzo niska. Może jako społeczeństwo po prostu nie dojrzeliśmy do tego typu działań?

- Zamiast zwalać winę na mentalność czy brak dojrzałości, proponuję się zastanowić, czy wystarczająco dużo zrobiliśmy, by wszyscy dowiedzieli się o tym procesie. Czy mówimy o tym wystarczająco przystępnie? Tak, by każdy zrozumiał o co chodzi? Mam tu sporo wątpliwości, począwszy od nazwy. Nikt nie wie, co to znaczy "partycypacyjny". Takie słownictwo nie zachęca zwykłych ludzi do zaangażowania. Najważniejsze jest jednak, żeby rozwijać działania kulturalne w dzielnicy, dbać o dobrą przestrzeń publiczną. Jak ludzie będą sie spotykać, będą czuli, że są wspólnotą, to i zaangażowanie będzie większe.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Dominik Gadomski

 

REKLAMA

Komentarze (1)

# Zbyszek

11.02.2015 08:36

Ktoś kto wymyślił nazwę "budżet partycypacyjny" po pierwsze nie do końca rozumie znaczenie słów, po drugie nie zdaje sobie sprawy z tego, że dla ponad połowy społeczeństwa słowo "partycypacja" nie ma żadnego znaczenia, bo go nie znają. Partycypować owszem oznacza uczestniczyć, ale głównie w znaczeniu "współdzielić koszty albo zyski", a w tym wypadku nie ma mowy o partycypowaniu przez mieszkańców w kosztach projektów. Im szybciej nazwa zostanie zmieniona, tym lepiej. Ludzie, którzy rozumieją znaczenie słowa "partycypacyjny" mają prawo mieć obawy, że składając projekt będą musieli coś zapłacić
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuTargówek

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Najchętniej czytane na TuTargówek

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

REKLAMA

REKLAMA