Jak dojechać do ogródków na Kępie Potockiej? Działki odcięte od świata
1 lipca 2015
To co najmniej dziwna sytuacja. W wyniku modernizacji Trasy Armii Krajowej i fragmentu Wisłostrady działkowicze z Kępy Potockiej stracili dojazd do swoich ogródków. - Kiedyś był wjazd od Wybrzeża Gdyńskiego. Teraz w ogóle nie ma jak dojechać do działek, bo ciągi pieszo-rowerowe nie przewidują tu samochodów - denerwuje się pan Piotr.
Wjazdu nie ma i nie będzie
Działkowicze mają teraz nie lada problem. Wjazd od strony Wisłostrady został zlikwidowany, ponieważ wedle przepisów droga ekspresowa nie może się krzyżować z lokalnymi. Wjazd od strony Gwiaździstej jest utrudniony, służy bowiem jako parking i plac do rozładunku ciężarówek przywożących materiały budowlane na budowę. - To jeszcze nic - mówi pan Piotr i pokazuje, jak została rozwiązana kwestia dojazdu. - Zawsze można poczekać, aż ciężarówki się rozładują. Najgorsze, że po prostu do ogródków nie ma zbudowanego dojazdu. Asfaltowa ścieżka jest oznakowana jako droga dla pieszych i rowerzystów. Najgorsze jest to, że aby dowieźć na działkę ciężkie worki torfu czy ziemi, po prostu muszę tędy przejechać. Narażam się na negatywne komentarze pieszych i cyklistów, choć jadę bardzo powolutku, ale po prostu nie mam wyjścia - załamuje ręce pan Piotr.
Bez drogi pożarowej
Na skarpie przed bramą prowadzącą do ogródków rosła wielka topola. Działkowicze bali się, że drzewo runie. I wezwali straż pożarną. - Strażacy nie wiedzieli, jak tu dojechać. Ani wjazdu, ani dojazdu. Prowadziłem ich przez budowę. To nie był wypadek, ale co byłoby, gdyby wybuchł pożar albo ktoś potrzebowałby pomocy lekarza? Ambulans ani wóz strażacki nie trafią - martwi się pan Piotr. Z ogródków kiedyś, przed remontem, można było wyjechać od razu na Wisłostradę. Jednak w wyniku przebudowy arterii wyjazd został zlikwidowany. Wzdłuż Wybrzeża zbudowano za to parking. - Urzędnicy myślą, że działkowicze to strongmani i taki kawał drogi będą dźwigać ciężary. Na przykład kilkanaście skrzynek z jabłkami, jak rok temu? To absurd - mówi pan Piotr.
Pisma, pisma, pisma...
Działkowicze poprosili w ubiegłym roku o interwencję Krzysztofa Buglę, burmistrza Żoliborza. Pismo do włodarza dzielnicy napisał jeden z radnych. Burmistrz odpisał, że zna problem i w żoliborskim ratuszu trwają prace mające na celu znalezienie kompromisowego rozwiązania. W żoliborskim urzędzie nie udało się niestety uzyskać żadnej konkretnej informacji na ten temat.
- Zapraszam pana burmistrza do mnie na działkę. Podźwigamy sobie razem ciężkie worki z ziemią albo skrzynki z jabłkami. Może po takim rekonesansie przyspieszy działania majace na celu przywrócenie tu normalnego wjazdu? - denerwuje się pan Piotr.
Przemysław Burkiewicz