Ilu rodziców posłało sześciolatki do szkół? "Kłamstwa i manipulacje urzędu"
30 maja 2016
Na szklanych drzwiach szkoły na moim osiedlu zawisł wielki kolorowy plakat z fotografią sześcioletniej dziewczynki i napisem "Od września idę do szkoły. A ty?" To niedopuszczalna ingerencja w proces decyzyjny rodziców, od tego roku mających wreszcie prawo zdecydować, czy ich sześcioletnie dziecko ma pójść do "zerówki", czy do pierwszej klasy.
Ale tak nie jest. Według pisma Dyrektora Biura Edukacji m. st. Warszawy z 6 maja, do końca kwietnia 2016 r. na posłanie sześciolatka do pierwszej klasy nie zdecydowało się nawet 30 % rodziców. Tymczasem prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz okłamuje opinię publiczną, w artykule opublikowanym na portalu natemat.pl w kwietniu br., ochoczo cytowanym przez media sprzyjające PO, pisząc: "Gratulacje należą się rodzicom sześciolatków, że nie wystraszyli się narracji PiS-u o emocjonalnych problemach swoich dzieci. Ponad 80 % z nich rozpocznie naukę w przygotowanych dla nich miejscach w szkołach." To oburzająca bezczelność. Jestem rodzicem, który - wspólnie z żoną - zdecydował w tym roku o pozostawieniu swojego sześciolatka w przedszkolu. Nasze dziecko nie ma żadnych "emocjonalnych problemów", pani prezydent... ciśnie się w tym miejscu grubiańskie słowo na usta.
Operacja na liczbach Hanny Gronkiewicz-Waltz jest oparta na manipulacji. Do dzieci rozpoczynających "naukę w przygotowanych dla nich miejscach w szkołach" pani prezydent zaliczyła zarówno te idące do pierwszej klasy, jak i te, które pójdą we wrześniu do "zerówki" do oddziału przedszkolnego znajdującego się w budynku szkoły. Ta druga grupa skorzysta z reformy - NIE MUSI iść do szkoły, bo w reformie PiS nie chodzi o budynek, lecz o szczebel nauczania.
Oprócz obrażanych i manipulowanych rodzin sześciolatków jest jeszcze druga grupa, która padła ofiarą polityki oświatowej rządów PO. To rodziny trzylatków. Platforma obiecała tym dzieciom miejsca w przedszkolach - kosztem sześciolatków. Plan był prosty, nie wymagający niemal żadnych nakładów inwestycyjnych: po wypchnięciu sześciolatków do szkół, miejsca po nich miały zająć trzylatki. Niechętne szkole sześciolatki niestety uniemożliwiły jego realizację. Nic dziwnego, że rodzice trzylatków poczuli się oszukani. Ważne jednak, żeby wiedzieli, kto ich oszukał.
Maciej Białecki
były wiceburmistrz Pragi Południe (2002-2004) i radny sejmiku mazowieckiego (2002-2006)