Hulajnogi Veturilo na chodnikach? Odpowiedź zaskakuje
22 listopada 2018
Ratusz zrezygnował z dopłacania do wypożyczalni aut. Teraz chce rozważyć finansowanie... elektrycznych hulajnóg. Dlaczego chce wydawać na ten cel pieniądze podatników?
Uruchomienie systemu wypożyczania hulajnóg, działającego na zasadzie podobnej do Veturilo, zaproponował w październiku Michał Czaykowski, były już radny miasta. Inspiracją zapewne było wejście na warszawski rynek amerykańskiej firmy Lime, oferującej takie właśnie urządzenia. Po co samorząd miałby wydawać pieniądze na coś, czym zajmują się już prywatne przedsiębiorstwa? Odpowiedź zaskakuje.
Socjalizm w Warszawie. Po co miasto dopłaca do taksówek?
Warszawski ratusz wciąż jest właścicielem korporacji taksówkowej, która powstała za czasów Bolesława Bieruta. I choć podatnicy dokładają do tego interesu miliony złotych - wcale nie zamierza się jej pozbywać.
- Z pewnością rozważymy zasadność uruchomienia systemu wypożyczania takich urządzeń dla mieszkańców, uwzględniając m.in. koszt systemu, jego potencjalną popularność, bezpieczeństwo oraz konkurencyjność względem innych systemów komercyjnych działających obecnie, jak również planowanych do uruchomienia w najbliższym czasie - odpowiada wiceprezydent Renata Kaznowska, zaznaczając jednocześnie, że promowanie hulajnóg elektrycznych powinno nastąpić dopiero po "uregulowaniu zasad korzystania".
Zarząd Dróg Miejskich zwrócił się już do Ministerstwa Infrastruktury o zajęcie się tą sprawą. Zgodnie z obowiązującym prawem osoba na hulajnodze jest w świetle przepisów pieszym i musi korzystać z chodnika, ale jednocześnie rozwija prędkość nawet 25 km/h. Na razie nie było jednak słychać o żadnych wypadkach powodowanych przez użytkowników hulajnóg.
Przedsiębiorcy sobie radzą
To nie pierwszy raz, gdy ratusz rozważa wejście na rozwijający się rynek wypożyczalni. ZDM przez dwa lata marnował czas pracy urzędników - czyli pieniądze - przymierzając się do przyznania wybranej firmie koncesji na tzw. carsharing, czyli system bezobsługowych wypożyczalni samochodów.
- W czasie trwania postępowania Warszawa z carsharingowej pustyni stała się jednym z liderów tej usługi w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, z ponad 1300 samochodami kilku operatorów - przyznali drogowcy w październiku. - W tej sytuacji udzielenie koncesji tylko jednej z wielu działających na rynku firm nie dałoby miastu ani użytkownikom żadnej korzyści. Szybki rozwój rynku współdzielonych aut wskazuje zaś, że może się on dobrze rozwijać bez dodatkowego wsparcia ze strony miasta.
Obecnie usługi tego typu oferują firmy 4Mobility, Traficar i Panek, a specjalnymi autami, udostępnianymi tylko własnym najemcom, dysponuje coraz więcej biurowców. W ubiegłym miesiącu na rynek weszła jeszcze litewska firma CityBee, oferująca tylko auta dostawcze.
Kapitalizm działa
Choć urzędnicy - jak widać - doskonale wiedzą, że rynek przewozu osób rozwija się w Warszawie niezależnie od ich działań, nie są konsekwentni. Własnością samorządu do dziś pozostaje Miejskie Przedsiębiorstwo Taksówkowe, które w ubiegłym roku miało... 2,2 mln zł straty. Największą ingerencją w wolny rynek jest jednak Veturilo, czyli nic innego, jak ustanowiony przez ratusz monopol na przejazdy rowerem na krótkich dystansach. Konkurować z nim próbuje firma Acro Bike, która pod koniec 2017 roku uruchomiła system bezobsługowych wypożyczalni jednośladów. Ratusz broni monopolu firmy NextBike twierdząc, że inne... wprowadzą bałagan.
(dg)
.