Granice wolności - czy burmistrzowi należy odebrać prawo obywatelskie?
21 lutego 2015
Zostałem niedawno zaskoczony komentarzem prasowym dziennikarza wysokonakładowego, choć coraz mniej poczytnego, dziennika, z którego wynika, że złożenie przeze mnie jako mieszkańca Białołęki projektu w ramach budżetu partycypacyjnego "świadczy o nieudolności władz dzielnicy, które nie potrafią zdobyć pieniędzy w ratuszu".
Pomyślałem sobie - no cóż - niektórym dziennikarzom wydaje się, że pisanie politycznie i tabloidowo zwiększy nakład. Nie warto na takie zaczepki reagować. Mieszkam przecież na Białołęce od kilkunastu lat i znam bardzo dobrze problemy i bolączki mojej dzielnicy.
Budżet partycypacyjny - obywateli czy władzy?
Na początek muszę powiedzieć, że nie znoszę terminu "budżet partycypacyjny". Nie w sensie pojęciowym, lecz czysto językowym. Kto wymyślił to słowo - "partycypacyjny"? Powiedziano mi, że było to konsultowane z tęgimi głowami, językoznawcami. I oto z tych konsultacji urodził się językowy potworek, który trudno nawet wymówić.
Choć zastanawia mnie, że dziennik, który kiedyś walczył o wolność wyboru i powszechność praw teraz te prawa "piórem" dziennikarza stara się ograniczyć.
Nie mogę sobie jednak nie pozwolić na komentarz, gdy czytam felieton autorstwa pana Roberta Kamionowskiego na stronie TuBialoleka.pl, w którym czytamy, że "na przyszłość może jednak warto zastanowić się, czy członkowie władz miasta na wszystkich szczeblach powinni uczestniczyć w takich happeningach, jak ten budżet", ponieważ "wśród autorów zgłoszonych projektów nie brak dzielnicowych władz, radnych (z różnych opcji), członków organów stanowiących i wykonawczych naszego samorządu" ."Wszak oni już na co dzień bawią się w wydawanie naszych pieniędzy. I jeszcze za to są wynagradzani. Oby robili to jak najlepiej z pozostałymi 98% wspólnej, miejskiej i dzielnicowej kasy".
W myśl tego rozumowania składać projektów w ramach budżetu partycypacyjnego nie mogą radni Białołęki, którzy zdobyli zaufanie np. ponad 1000 mieszkańców, a składać mogą osoby, które tymi radnymi nie zostały, bo zdobyły np. 41 głosów jak pan Robert Kamionowski, który taki projekt złożył.
To zupełny brak zrozumienia dla idei budżetu partycypacyjnego. Podstawową zasadą budżetu partycypacyjnego jest fakt, że wniosek może przygotować i złożyć każdy mieszkaniec - nawet niepełnoletni. Wiele osób tęskni za poprzednim ustrojem, ale tego typu pomysły o eliminowaniu aktywnych mieszkańców - to po prostu ograniczenie praw i wolności obywatelskich. Chyba, że tego typu poglądy mają na celu zdyskredytowanie albo przynajmniej ograniczenie szans realizacji projektów przygotowanych i złożonych przez te aktywne osoby. W takiej sytuacji należy to określić jako rodzaj nieuczciwości postępowania poprzez wpływanie na wolę mieszkańców.
Dlaczego projekty mogliby złożyć: niedoszli lub byli radni, były kandydat na burmistrza, a obecni radni i burmistrz takiego prawa mają już nie mieć? Przecież najważniejszą zasadą i wartością jest fakt, że o tym czy dany wniosek będzie realizowany nie decyduje "burmistrz Piotr Jaworski", "niedoszły radny Robert Kamionowski" czy redaktor jakiejkolwiek gazety, a decydują tylko i wyłącznie mieszkańcy w demokratycznym głosowaniu.
Żaden radny i burmistrz nie ma prawa zablokować realizacji projektu, który wybrali mieszkańcy, a żaden mieszkaniec nie ma prawa ograniczać w Polsce praw obywatelskich innych mieszkańców.
Jeszcze jedno, pan Robert Kamionowski (prawnik, długoletni społecznik), w swoim felietonie oburzony twierdzi, że "bawimy się w wydawanie 98% naszych pieniędzy". Jestem przekonany, że wie Pan, że budżet jednostki samorządu terytorialnego składa się przede wszystkim z wydatków prawnie zdeterminowanych - tzw. sztywnych. Są to wydatki, które należy zaplanować, takie jak np. wydatki na oświatę czy pomoc społeczną. W przypadku Białołęki wydatki sztywne to ok. 80% budżetu. Upraszczając - tylko pozostałe ok. 20% można na określonych zasadach dzielić (np. wydatki na sport, kulturę, sprzątnie itp). Pisanie więc o tym, że kwota 2% budżetu (czyli ok. 10% z tych możliwych do podziału) to mało - jest nieprawdą. Należy pamiętać, że budżet partycypacyjny jest jedną z metod tworzenia budżetu warszawskich dzielnic. To nie jakieś "wirtualne", oddzielne środki w ramach innego budżetu.
Na zakończenie zachęcam wszystkich mieszkańców do aktywnego udziału w dalszych etapach wyłaniania najlepszych projektów budżetu partycypacyjnego. Przed nami jeszcze m.in. dyskusja nad wnioskami, ocena szczegółowa, a w dniach 16-26 czerwca głosowanie.
Piotr Jaworski
były burmistrz (2013-2016), wiceburmistrz (2010-2013) i radny Białołęki (2006-2010), www.piotrjaworski.waw.pl, www.facebook.com/DasienaBialolece