REKLAMA

Białołęka

samorząd »

 

Budżet partycypacyjny - obywateli czy władzy?

  21 lutego 2015

alt='Budżet partycypacyjny - obywateli czy władzy?'
www.facebook.com/budzetpartycypacyjnywarszawa
źródło: fot. M. Jezierski

Na początek muszę powiedzieć, że nie znoszę terminu "budżet partycypacyjny". Nie w sensie pojęciowym, lecz czysto językowym. Kto wymyślił to słowo - "partycypacyjny"? Powiedziano mi, że było to konsultowane z tęgimi głowami, językoznawcami. I oto z tych konsultacji urodził się językowy potworek, który trudno nawet wymówić.

REKLAMA

Ale do rzeczy, bo nie o warstwę językową tu chodzi. Władza daje obywatelom - mieszkańcom, realne ponoć prawo współtworzenia i współdecydowania o wydatkach ze wspólnej kasy tworu, który nazywa się gmina czy miasto. Piękny zamysł - dać obywatelom pieniądze, na co tylko chcą. Stąd właśnie powstało pojęcie budżetu "obywatelskiego", i pod taką właśnie nazwą funkcjonuje w wielu miastach, od początku gdy wprowadzono w czyn tę ideę.

Władze Warszawy długo się opierały, ale w końcu i one "pękły", przyznając do rozdysponowania przez mieszkańców od pół do nieco ponad 1 procenta budżetowych pieniędzy. Szalonym sukcesem zakończyła się ta akcja, zaczęto już nawet realizować wybrane, czyli zwycięskie projekty (choć, jak czytaliśmy, w niektórych dzielnicach stwierdza się teraz, że są nierealne...). Skoro radni mają tak wspaniałe pomysły, niech je zrealizują na forum rady, a nam, szarym mieszkańcom, pozostawią choć tę odrobinę wolności budżetowej, tę namiastkę współdecydowania o losach Białołęki. A jeśli pieniędzy zbyt mało, to trzeba uderzyć do "stolycy" po kasę.

Idąc za ciosem, władza w tej edycji, czyli budżetu na 2016 rok, podwoiła stawkę i kwoty sięgają 1-2% budżetów dzielnic. Dla Białołęki to 3 mln złotych. Niech nie zmylą te liczby czytelników, nie są to żadne dodatkowe pieniądze, ale po prostu wykrojony z całego budżetowego tortu jeden kęs, całkiem nieduży zresztą. Władza powiedziała "podwajam", więc my powiedzmy "sprawdzam".

Nie, absolutnie nie jestem przeciwnikiem budżetu obywatelskiego. Zwłaszcza, że w zeszłym roku napisałem projekt i nawet wygrał on w ostrej konkurencji z dwoma innymi. Ale obecna edycja jest nieco inna. Otóż zachęcam gorąco do zapoznawania się z projektami zgłoszonymi na Białołęce i w całej Warszawie, można to zrobić tutaj.

Zaiste, arcyciekawa to lektura. Projektów na Białołęce są dziesiątki, co cieszy. Ale zasmuca, chyba nie tylko mnie, inny fakt. Otóż, wśród autorów zgłoszonych projektów nie brak dzielnicowych władz, radnych, członków organów stanowiących i wykonawczych naszego samorządu. Są także przewodniczący komisji rady, nawet samej rady. Nie odmawiam im naturalnie prawa do współdecydowania o naszym wspólnym domu, jakim jest dzielnica, ale czy, panie i panowie radni, aby dobre to miejsce i, jak się mówiło, "okoliczności przyrody"? Wszak to miał być program obywatelski, budżet do decydowania przez tych, którzy na co dzień o niczym decydować nie mogą! A może wydawanie pozostałych 98% dzielnicowego budżetu to zbyt mało? Skoro radni mają tak wspaniałe pomysły, niech je zrealizują na forum rady, a nam, szarym mieszkańcom, pozostawią choć tę odrobinę wolności budżetowej, tę namiastkę współdecydowania o losach Białołęki. A jeśli pieniędzy zbyt mało, to trzeba uderzyć do "stolycy" po kasę. Trzeba umieć, mieć odwagę i możliwości, aby o pieniądze zabiegać. A jeśli się nie daje rady, to chyba trochę głupio zabierać szaraczkom te parę groszy, które im dano...? W konkurencji z radnymi, mającymi przecież ogromną siłę głosu, znane nazwiska, przełożenie, propagandę, listy adresowe etc., zwykły obywatel ma nikłe szanse na przebicie się ze swoim pomysłem.

I chyba w tym właśnie tkwi tajemnica nazwy tego programu, czyli budżetu "partycypacyjnego". Bo partycypacja zakłada uczestniczenie, ale niekoniecznie decydowanie. Czyli możemy współuczestniczyć w wydawaniu pieniędzy, które z naszych podatków władza w skromnym zakresie oddaje nam do dyspozycji, ale w wydawaniu na takie sprawy, jakie władza uznaje za potrzebne. Trochę to przewrotne, nie sądzą Państwo? Bo gdyby budżet był "obywatelski", to sami obywatele by o nim decydowali. I zapewne tu jest przysłowiowy "pies pogrzebany".

Na przyszłość może jednak warto zastanowić się, czy członkowie władz miasta na wszystkich szczeblach powinni uczestniczyć w takich happeningach, jak ten budżet. Wszak oni już na co dzień bawią się w wydawanie naszych pieniędzy. I jeszcze za to są wynagradzani. Oby robili to jak najlepiej z pozostałymi 98% wspólnej, miejskiej i dzielnicowej kasy.

W tym roku także, niezrażony a nawet zachęcony, złożyłem kolejny projekt. Ale ponieważ nie jestem radnym, ciemno to widzę... Ale nie załamywać się!

Robert Kamionowski
Autor jest prawnikiem Peter Nielsen & Partners, członkiem rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 31 w Kobiałce, społecznikiem, członkiem lokalnych stowarzyszeń

Autor ma rację? Przedstawiciele władz i radni nie powinni składać wniosków do budżetu partycypacyjnego? Zapraszamy do dyskusji.

 

REKLAMA

Komentarze (12)

# Mieszkanka

21.02.2015 12:34

Brawo, Robert. Dokładnie tak myślę. Radni, urzędnicy i inni samorządowcy nie powinni brać udziału w tym projekcie. Niestety, oni najlepiej znają procedury iprojekty piszą pod nie i w sumie robi się prywata. Mimo przeróżnej maści konsultacji zwykły mieszkaniec coraz rzadziej decyduje o tym co się dzieje w jego okolicy. Nawet jak wyjdzie z jakąś inicjatywą, jest ona natychmiast pacyfikowana przez władze dzielnicy. Jeżeli chce coś się zrobić bez uzgodnienia z władzami, te potrafią wykorzystać swoją przewagę i zadusić pomysł w zarodku. Nielicznym którzy uwirzyli w społeczeństwo obywatelskie, po wielu rozczarowaniach nie chce nic już się robić. Większości i tak nie interesuje okolica, w której mieszkają.

# Viki

21.02.2015 13:26

Absolutnie nie zgadzam się z opinią autora. Z jednej strony wymagamy od naszych radnych aktywności, a z drugiej mamy im mówić, że w przypadku BP powinni siedzieć cicho? Bzdura! Wręcz przeciwnie - powinni być aktywni i zglaszać projekty w imieniu mieszkańców, zachęcić jak największą grupę do głosowania, właśnie korzystając ze wszystkich dostępnych im możliwości. To właśnie radni korzystając ze swojego większego doświadczenia i możliwości dotarcia do dokumentów mogą być najbardziej pomocni, sprawdzić czy teren jest gminny, spółdzielczy, kolejowy czy prywatny. I wreszcie mogą pomóc w napisaniu samego wniosku i jego promocji. Przecież samo napisanie to nie wszystko. Jeszcze trzeba mieć dużo głosów a radni mogą w tym pomóc. Co w tym złego? A jeśli przy okazji budują sobie popularność, to nawet dobrze. Niech mieszkańcy wiedzą, którzy radni są pomocni i aktywni, a którzy nie. Dla mnie liczy się efekt

# xyz

21.02.2015 14:28

Aktywność radnych?
Wystarczy poczytać wypowiedzi na lokalnych forach.Przed wyborami co drugi post był pisany przez radnego, który ponownie chciał nim zostać. Obiecywano nawet "gruszki na wierzbie". A po wyborach? Ile obietnic, czy nawet pytań pozostaje bez jakiejkolwiek odpowiedzi.Taka ciekawostka:Pewien radny obiecał udzielić odpowiedzi w ciągu kilku dni,a minęły już ponad 2 lata a odpowiedzi nadal brak. I to jest aktywność radnych.
Jak jest skończona jakaś inwestycja (mniejsza lub większa) to radnych multum, a jak są trudne sprawy i problemy - radnych brak.

REKLAMA

 matt

21.02.2015 16:45

Prawda jest taka, że radni potrafią czasami nawet pomóc w napisaniu wniosku i ew. realizacji. W końcu są przedstawicielami nas - mieszkańców. Ale żeby burmistrzyna składał wniosek?! I to o zakup pomieszczeń dla biblioteki?! Taki był zamysł tego projektu? A co Pan Jaworski nie może iśc do miasta po tą kasę? Boi się czy co?! Co z niego za "gospodarz"?

# Choszczówka

21.02.2015 19:13

matt napisał 21.02.2015 16:45
Prawda jest taka, że radni potrafią czasami nawet pomóc w napisaniu wniosku i ew. realizacji. W końcu są przedstawicielami nas - mieszkańców. Ale żeby burmistrzyna składał wniosek?! I to o zakup pomieszczeń dla biblioteki?! Taki był zamysł tego projektu? A co Pan Jaworski nie może iśc do miasta po tą kasę? Boi się czy co?! Co z niego za "gospodarz"?

Nie głosuj! Nie przenośmy biblioteki, bo to burmistrz złożył projekt . Ludzie, zastanówcie się nad swoimi argumentami. Przecież to co piszecie nie ma sensu. Głosujecie na projekty, a nie na ludzi, którzy je złożyli

 matt

22.02.2015 16:33

#Choszczówka napisał(a) 21.02.2015 19:13

Nie głosuj! Nie przenośmy biblioteki, bo to burmistrz złożył projekt . Ludzie, zastanówcie się nad swoimi argumentami. Przecież to co piszecie nie ma sensu. Głosujecie na projekty, a nie na ludzi, którzy je złożyli

Czytaj ze zrozumieniem. Nie jestem przeciwny bibliotece tylko temu, że burmistrzyna nie potrafi znaleźć kasy na to w tych rzekomych 20% budżetu, bądź wyciągnąć kasy od miasta. Ten projekt powinien być dla zwykłych, szarych obywateli którzy coś chcą zrobić ze swoją okolicą, a nie dla tych którzy siedzą na stołkach u władzy (szczególnie tak wysoko). Oni mają inne możliwości pozyskania funduszy!

REKLAMA

 robertk

23.02.2015 12:34

Witam,
Tak - moja wypowiedź jest prowokacyjna, i taka miała być. Miała pobudzić do myślenia, także o tym, do czego jest rada dzielnicy i radni. A że mówię i piszę językiem dosyć "ciętym", trudno, taki mam styl.
Tak - nadal nie uważam, żeby członkowie władz mieli w taki sposób uczestniczyć w wydawaniu pieniędzy. A to dlatego, że ideą budżetów obywatelskich było właśnie wyjście poza struktury władz i osób, które na codzień o tych sprawach decydują.
Nie - nie odmawiam tym osobom pełni praw obywatelskich, ale myślę, jak wyżej.
Nie - nie było moją intencją obrażanie nikogo, a szczególnie Burmistrza, tylko zwrócenie uwagi na sprawę. Jeśli ktoś się jednak poczuł urażony, to stokrotnie przepraszam. Myślę jednak, że może reakcja była trochę zbyt gwałtowna.
Przykro mi, że komentarze są natarczywe i miejscami obraźliwe, wolałbym, aby w ich miejsce pojawiła się dyskusja bardziej rzeczowa.
Pozdrawiam wszystkich czytelników
Robert Kamionowski

# gość

23.02.2015 17:57

Panie Robercie, napisał Pan 100% prawdy, a prawda w dzisiejszych czasach nie jest w cenie. Co do Pana burmistrza... ten wyjatkowo nie lubi krytyki i raczej nie podejmuje sie rzeczowej i merytorycznej dyskusji. Ma zwyczaj banowania swoich rozmówców na facebooku...

# WDK

26.02.2015 16:31

Co to za durny tytuł? Czy radni nie są obywatelami? Bardzo dobrze, niech działają. Duży plus dla pani Anny Majchrzak za 3 pokoje.

REKLAMA

 antyurzędnik

26.02.2015 17:01

Umówmy się "szarzy" obywatele nie mają wpływu na budżet i wydatki gminy. Jeśli już stworzono taką możliwość, że mogą niewielki ułamek budżetu wydać zgodnie z własnym życzeniem to nie powinni na to wpływać ani radni, ani burmistrz, bo są to osoby, które decydują o pozostałej kwocie wydawanej z budżetu. Mówienie, że każdy powinien być równy nie ma w w tym przypadku żadnego sensu, bo to radni i burmistrz są uprzywilejowani w wydawaniu publicznych pieniędzy. Oczywiście dostali na to zgodę wyborców. Wtykanie swojego "palca" do budżetu społecznego ( nazwa partycypacyjny jakoś mnie razi) przez włodarzy jest dla mnie absolutnie niedopuszczalna. Jeśli chcą zrealizować swoje pomysły ( byle nie kolejna wieża dla jerzyków, czy zabawa w żołnierzyków) to niech lepiej zarządzają budżetem, który mają do dyspozycji.

# Zuzka

26.02.2015 20:31

A co pani Majchrzak ma do 3 pokoi?

# Naomi

21.03.2015 20:37

Jakoś ulotki wyborcze trzeba wypełniać drukiem. Złożonym projektem można się pochwalić za 4 lata

REKLAMA

więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024