REKLAMA

Białołęka

inwestycje »

 

Gimnazjum w szczerym polu

  18 listopada 2005

Spór o to, czy budować gimnazjum na Ostródzkiej wkroczył w decydującą fazę. Są pieniądze w budżecie Białołęki. Jest zrobiony projekt. Rada dzielnicy dwukrotnie wyrażała stanowisko w sprawie konieczności budowy. Zarząd twierdzi, że może w każdej chwili przeprowadzić przetarg i wyłonić wykonawcę.

REKLAMA

Problem w tym, że władze miasta nie dają zielonego światła dla tej inwestycji. Pikanterii sprawie dodaje rozpowszechniana w dzielnicy plotka, że inwestycję blokuje szefowa Biura Edukacji m.st. Warszawy, była wiceburmistrz Białołęki Liliana Zientecka (PiS), w wielu sprawach antagonistka Jerzego Smoczyńskiego. Czy o losie szkoły i jej uczniów decydują osobiste animozje? A może problem jest głębszy?

Plan biura

Biuro edukacji uważa, że znacznie bardziej na zielonej Białołęce jest potrzebna budowa przedszkola i modernizacja szkoły podstawowej na Berensona. Tezę tę opiera na danych demograficznych otrzymanych z dzielnicy. Liliana Zientecka w piśmie do dyrektora Biura Inwestycji m.st. Warszawy twierdzi, że należy przyspieszyć i wprowadzić do planu inwestycyjnego na lata 2006-2008 budowę nowego budynku dla szkoły podstawowej na Berensona, a budowę gimnazjum na Ostródzkiej rozpocząć w roku 2007.

Kup bilet

Plan burmistrza

Jerzy Smoczyński uważa, że budowę gimnazjum na Ostródzkiej trzeba rozpocząć jak najszybciej. - Budowa mogłaby być już mocno zaawansowana. Mieliśmy w tym roku pieniądze na jej rozpoczęcie. Jest gotowy projekt - mówi burmistrz. - Stanowisko biura edukacji jest dla mnie niejasne i niezrozumiałe. Budować gimnazjum możemy już, a dla szkoły podstawowej na Berensona nie ma jeszcze projektu. Poza tym, gdzie podziać dzieci z podstawówki podczas budowy nowej szkoły? - pyta burmistrz. - Moim zdaniem należy wybudować gimnazjum, potem przenieść do niego tymczasowo dzieci z podstawówki i zrobić nabór do pierwszej klasy gimnazjalnej. Jednocześnie jak najszybciej zacząć budować na Berensona. W ten sposób za cztery lata gotowe byłyby obie szkoły - konkluduje burmistrz.

Liliana Zientecka twierdzi w swoim piśmie, że wizja lokalna przeprowadzona na Berensona przez pracowników biura edukacji i biura inwestycji potwierdziła moż-liwość budowy nowej szkoły obok istniejącej starej bez przerywania zajęć i przeprowadzania dzieci na czas budowy.

Ten pomysł nie bardzo podoba się niektórym rodzicom. - Uważam umieszczenie dużego placu budowy na boisku szkolnym za nieporozumienie - mówi 35-letni rodzic, mieszkaniec osiedla Derby. - Czy ktoś weźmie odpowiedzialność za ewentualną tragedię?

- Sprawę budowy szkoły na Berensona bez konieczności zamykania placówki oceniali przedstawiciele biura inwestycji - mówi wicedyrektor biura edukacji Stanisław Sławiński. - To są fachowcy i należy im ufać.

Burmistrz Jerzy Smoczyński uważa, że takiej sytuacji można w ogóle uniknąć, gdyby inwestycje realizowano w kolejności proponowanej przez dzielnicę.

REKLAMA

Od Annasza do Kajfasza

Od półtora miesiąca dziennikarz "Echa" usiłuje porozumieć się w opisywanej sprawie z przedstawicielami biura edukacji. Jako pierwszy temat podjął wicedyrektor Wojciech Bartnicki. Oprócz tego, że "burmistrz chce budować gimnazjum w szczerym polu", wiedział niewiele.

- My swoje plany opieramy na danych demograficznych - powiedział - i uważa-my, w przeciwieństwie do niektórych lokalnych środowisk, że najpierw należy budować szkołę podstawową.

Na sugestię dziennikarza "Echa", że te "niektóre lokalne środowiska", to np. 100% demokratycznie wybranych radnych Białołęki i że biuro edukacji postępuje niezgodnie z wolą rady dzielnicy, wicedyrektor odparł, że on jest urzędnikiem demokratycznie wybranego prezydenta. Bardzo szybko jednak zniechęcił się i odesłał dziennikarza do innej osoby, rzucając na koniec, że inwestycja na Ostródzkiej nie może być realizowana, bo "coś tam jest nie w porządku z kwestią własności gruntu". Więcej na ten temat wicedyrektor nie wiedział.

REKLAMA

Słyszał, że dzwonią

Wicedyrektor coś słyszał. Co - w krótkich zdaniach wyjaśnia burmistrz Smoczyński: - Teren należy do Agencji Nieruchomości Rolnych. Agencja już dawno podpisała ze swojej strony umowę przekazania gruntu na rzecz budowy gimnazjum. Zastrzegła sobie jedynie, aby ewentualne roszczenia byłych właścicieli do gruntu, przejęło miasto. Prawdopodobieństwo roszczeń jest jednak znikome. Odkąd sięgam pamięcią, a pamiętam co najmniej 35 lat wstecz, zawsze tę ziemię uprawiało PGR "Bródno". Również z dokumentów nie wynika prawdopodobieństwo roszczeń. Mimo to umowa podpisana przez ANR czeka od dawna na podpis przedstawiciela miejskiego ratusza - podsumowuje Jerzy Smoczyński.

Z kolei Liliana Zientecka w swoim piśmie do dyrektora biura inwestycji zaznacza, że proces pozyskania prawa do gruntu na Ostródzkiej prowadzony jest przez zarząd dzielnicy Białołęka, a przerwa w realizacji tej inwestycji nie jest wynikiem złej woli biura edukacji, jak oceniły tę sytuację niektóre doniesienia prasowe, lecz wynika z przyczyn formalnych, których usunięcie potrwa co najmniej rok.

Burmistrz Smoczyński zdecydowanie temu zaprzecza. - Umowa od dawna czeka na podpis przedstawiciela władz miasta. Dzielnica nie ma takich kompetencji, a budować można od zaraz - mówi.

Plotka goni plotkę

W białołęckim ratuszu i wśród nauczycieli aż wrze od plotek, jak to dyrektor Zientecka nie chce dopuścić do budowy gimnazjum w okręgu wyborczym burmistrza. Taka wersja jest też "sprzedawana" rodzicom na zebraniach i spotkaniach.

Z kolei przeciwnicy Jerzego Smoczyńskiego snują domysły, że burmistrz zbroi teren pod kolejne budowy JW Construction. Argumenty jednych i drugich są irracjonalne, a jednak spór istnieje i pozornie wszystko wskazuje na to, że nie jest to spór merytoryczny.

Zdaniem mieszkańców

- Bilans jest taki, że dziś dzieciaki z tego rejonu jeżdżą do gimnazjum na Kobiałkę, albo na Bródno, a część nawet na odległy Tarchomin. Rozważanie sprawy budowy szkoły w kontekście czyjegoś interesu politycznego jest zwykłym awanturnictwem - pisze na forum "Echa" matka gimnazjalisty. - Nie można zapominać o dzieciach i ich rodzicach. Spójrzcie dookoła. Trwa kilka wielkich budów. Za kilka lat będą tu drugie Nowodwory i lepiej, żeby władza wyrabiała się na czas ze swoimi inwestycjami.

- Głosy matek są za Smoczyńskim tzn. za gimnazjum, tak więc atakowanie go na tej płaszczyźnie jest jak rzucanie się pod koła pociągu - pisze inny internauta.

Argumenty

W piśmie dyrektor Zienteckiej do szefa miejskiego biura inwestycji czytamy, że brak prawa do gruntu na Ostródzkiej uniemożliwia uzyskanie pozwolenia na budo-wę. "Ocena możliwości uzyskania definitywnego prawa własności do gruntu dokonana przez dzielnicę Białołęka okazała się zbyt optymistyczna" - pisze Liliana Zientecka.

Prawdziwy powód

Biuro edukacji nie neguje konieczności budowy gimnazjum, a jedynie odkłada ją w nieodległą przyszłość. Jaki jest tego powód, skoro kolejność burmistrza zdaje się być o wiele sensowniejsza?

- Rozpoczęcie każdej inwestycji wymaga uzyskania pozwolenia na budowę - wyjaśnia Marcin Bajko, zastępca dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami m.st. Warszawy. - Jednym z koniecznych warunków do uzyskania takiego pozwolenia jest posiadanie prawa do dysponowania nieruchomością. Agencja Nieruchomości Rolnych jest zgodnie z zapisem w operacie ewidencji gruntów władającym tym terenem, natomiast właściciel jest nieznany. Dopiero 30 czerwca tego roku ANR wystąpiła do sądu o stwierdzenie zasiedzenia. Proces inwestycyjny będzie mógł być zapoczątkowany po zakończeniu postępowania przed sądem oraz przeniesieniu praw do gruntu na rzecz miasta stołecznego - mówi Marcin Bajko.

Projekt kosztował

Stanowisko władz miasta, choć teoretycznie dziwić nie powinno, wydaje się co najmniej spóźnione. Dlaczego dopiero teraz urzędnicy miasta wszczęli alarm w sprawie gruntu? Przecież wcześniej w załączniku dzielnicowym do budżetu miasta przeznaczyli pieniądze na projekt. Dlaczego prezydent i radni Warszawy nie mieli nic przeciwko wydawaniu ich przez dzielnicę, mimo braku praw do gruntu? Czyżby dopiero teraz wszyscy zauważyli swój błąd?

- Wyszukiwane są różne problemy, żeby tej sprawy nie załatwić - mówi wiceburmistrz Tadeusz Semetkowski. - Nie jest prawdą, że nie mamy praw do gruntu. Mamy podpisaną przez ANR umowę przyrzeczenia na 14 ha z chwilą wpisu do księgi wieczystej, a do tego momentu Agencja chce nam wydzierżawić 6 ha pod szkołę. Obie umowy podpisane są przez ANR. Czekamy na podpis przedstawiciela władz miasta lub pełnomocnictwo dla zarządu dzielnicy do podpisania tej umowy. Ani jednego ani drugiego nie możemy uzyskać. Trzeba powiedzieć jasno i dobitnie, że biuro edukacji nie chce budować tego gimnazjum, a reszta jest wyszukiwaniem pretekstów, podtekstów i nadtekstów.

Zasady miasta

- Miasto co do zasady nie powinno realizować inwestycji na gruncie, do którego nie posiada tytułu własności lub prawa użytkowania wieczystego, bo w takim przypadku nie będzie właścicielem budynków - konkluduje dyrektor Bajko.

Wicedyrektor biura edukacji Wojciech Bartnicki w piśmie do zarządu dzielnicy z września tego roku ani słowem nie wspomina o problemach z gruntem. Pisze wprost, że brak jest uzasadnienia celowości rozpoczęcia inwestycji w chwili obecnej, uwzględniając zmiany demograficzne i obciążenie szkół w poszczególnych obwodach dzielnicy.

Bartek Wołek

* * *

Przyglądając się bliżej tej sprawie stwierdzam, że niezależnie od kwestii gruntu, którą - mam wrażenie - wszystkie strony konfliktu bagatelizują, niechęć do gimnazjum na Ostródzkiej jest wyczuwalna. Zmieniające się jak w kalejdoskopie argumenty - od demografii po sprawę działki, nie świadczą dobrze o argumentujących. Zresztą powoływanie się przez biuro edukacji na dane demograficzne Białołęki, które z oczywistych względów dotyczą niemal wyłącznie Tarchomina i Nowodworów, świadczy o tym, że urzędnicy ci mało wiedzą o naszej dzielnicy. Sformułowania typu "gimnazjum w szczerym polu" czy "niektóre lokalne środowiska" tylko potwierdzają tę tezę. Gdyby nie szum rozpętany przez rodziców i burmistrza, pewnie wysłaliby dzieci z Derbów na Tarchomin. Dziś możemy być chyba pewni, że gimnazjum powstanie. Zdaje się, że zainteresowanie się urzędników miejskich sprawą gruntu świadczy o tym, że poważnie wzięli pod uwagę budowę tej szkoły.

Marek Horn


Wicedyrektor stołecznego biura edukacji, "urzędnik demokratycznie wybranego prezydenta", takie i podobne osiedla w rejonie Ostródzkiej nazywa "szczerym polem".


Wielu rodziców obawia się, że plac budowy na boisku SP nr 112 nie jest rozwiązaniem bezpiecznym. Przeciwnikiem takiego rozwiązania jest także zarząd Białołęki.

 

REKLAMA

Komentarze (2)

# Derbiak

05.12.2013 09:35

Ja pie...... W 2005 r. Miasto nie chciało budować gimnazjum na Ostródzkiej i argumentowało to słabą demografią tego rejonu. A dziś gimnazjum w szwach pęka i konieczne jest następne. Ale mamy mądrych urzędasów w mieście. A ta pani Zientecka to kim teraz jest? Awansował i więcej zarabia? A Pan Bartnicki?

# Ber

05.12.2013 19:55

Minęło osiem lat i właściwie nic się nie zmieniło na ZB . Stoimy w miejscu. W budynku który właśnie powstaje na Głebockiej ( podstawówka ) powinien się również mieścić Zespół Szkol z gimnazjum.
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe