Garaż pod Chłodną, czyli Warszawa stawia na auta
10 lipca 2017
Na papierze warszawski samorząd walczy z zanieczyszczeniami powietrza i ogranicza ruch aut na rzecz komunikacji miejskiej, ale w praktyce robi kierowcom prezenty za grube miliony złotych.
Środek tygodnia, godz. 14:00. Przy wjeździe na ogromny parking podziemny z daleka widać informację "wolne miejsca: 513". Widać także dziesiątki samochodów, zaparkowanych gdzie popadnie: na pasie dzielącym, na chodniku, na trawie, na środku skrzyżowania. Czasem nawet na lewym (!) pasie ruchu. Taka jest rzeczywistość w centrum Warszawy, gdzie łamiący prawo kierowcy czują się absolutnie bezkarni. Powtarzana przez warszawskich radnych teoria, że po budowie nowych parkingów podziemnych właściciele aut nagle zostaną potulnymi barankami i zaczną grzecznie płacić za parkowanie, to bajka dla naiwnych. Warszawa już ma parkingi podziemne, ale kierowcy nie są zainteresowani korzystaniem z nich.
Tysiące miejsc czeka na chętnych
Tylko pod Złotymi Tarasami ogólnodostępnych miejsc parkingowych jest niemal 1600. Znalezienie kolejnych parkingów podziemnych i piętrowych garaży zajmuje tylko chwilę: pod wieżowcem Rondo 1, na Parkingowej, pod hotelem Hilton, pod pl. Krasińskich, pod hotelem Westin, pod ośrodkiem sportu przy Polnej. Na terenie Pałacu Kultury, w którym obraduje Rada Warszawy, jest - uwaga - 1300 ogólnodostępnych miejsc parkingowych. Do tego trzeba doliczyć garaże pod wszystkimi biurowcami i hotelami, dysponującymi miejscami dla pracowników, gości i klientów. Wszystkie te parkingi łączy jedno - oczywiście trzeba za nie płacić. A skoro można zostawić auto byle gdzie i mieć 95-procentową pewność, że nie dostanie się mandatu, to po co wydawać 5-6 zł za każdą godzinę?
Złota wolność samochodowa
Bez mrugnięcia okiem płacimy czynsz oraz rachunki za prąd, internet, gaz, telefon czy telewizję. Płacimy za benzynę i bilety komunikacji miejskiej. Wybierani przez nas do Rady Warszawy samorządowcy nie mają z tym absolutnie żadnego problemu. Temat parkowania samochodu jest jednak tematem wyjątkowym, traktowanym absolutnie priorytetowo. "Nie damy skrzywdzić kierowców" - grzmią radni, gdy tylko wspomni się o podwyżkach cen za parkowanie. Jeśli płacenie za jakąś usługę jest krzywdą, to od początku miesiąca skrzywdzono nas już czynszem i kilkoma innymi rachunkami. Kiedy przychodzi rachunek za prąd, przeciętny warszawiak raczej nie konstruuje dzikiej instalacji, tylko uczciwie płaci. Z opłatami za parkowanie jest inaczej, bo warszawiaków przez kilkadziesiąt lat przyzwyczajano, że miejsce "się należy". W latach 80. zezwolono nawet na parkowanie na chodnikach, które otworzyło drogę do całkowitej anarchii. Kto nie wierzy, najwyraźniej nie bywa na Chmielnej.
Szaleństwo pod Chłodną
Odcinek Chłodnej między Żelazną a Towarową to ulica rodem z najgorszych slumsów, o czym piszę śmiało i bez skrępowania, bo tam właśnie spędziłem dzieciństwo. Straszy tam dziurawa jak ser szwajcarski jezdnia z kocich łbów i zdewastowane chodniki, na których - nota bene - wyznaczono mnóstwo miejsc do parkowania. Większość z nich stoi pusta, co świadczy o niskim zapotrzebowaniu na parkingi akurat w tym miejscu. I to właśnie tam Rada Warszawy postanowiła "zainwestować" w podziemny garaż, w którym koszt budowy jednego miejsca wyniesie 111 tys. zł. W sumie będzie to kosztować 20 mln zł, czyli dokładnie dwukrotnie więcej, niż dokończenie remontu Chłodnej.
"Liberałowie" z Pałacu Kultury
"Która partia jest najbardziej liberalna w Polsce?" "PO, bo najbardziej liberalnie traktuje to, co ma w programie" - ten polityczny dowcip śmieszy w opanowanym przez radnych "platformersów" Pałacu Kultury, jak nigdzie indziej. Według obliczeń drogowców w każdy dzień powszedni w granice Warszawy wjeżdża pół miliona samochodów. Radni oficjalnie zaklinają się, że widzą ten problem, rozumieją zagrożenia wynikające z zanieczyszczeń powietrza i działają na rzecz ograniczenia liczby aut, w praktyce - jak widać - planują inwestycje wręcz zachęcające do przyjeżdżania do centralnej Warszawy samochodem.
Drodzy Radni! Zdecydujcie się. Macie dwie opcje. Opcje pierwsza: przyznajcie, że wcale nie jesteście za ograniczaniem liczby aut i że ta retoryka, to tylko ukłon w stronę lewicy, której przychylność była wam potrzebna (wielu wyborców nie stracicie, a może wręcz zyskacie). Opcja druga: zrezygnujcie z wydawania 200 mln zł na podziemne parkingi i kupcie za te pieniądze 11-12 nowoczesnych pociągów, dzięki którym wszystkie linie SKM będą mogły kursować częściej. Jeśli kilkaset osób z Legionowa czy Otwocka przesiądzie się dzięki temu do komunikacji miejskiej, odczują to także mieszkańcy Woli. Mniej samochodów, więcej miejsca na chodnikach, mniejsze korki, czystsze powietrze - czy to nie jest lepsza inwestycja, niż topienie milionów w betonie?
Dominik Gadomski