Nie można go rozbudować, ucywilizować wokół niego handlu, a ostatni remont czytelnicy określają krótko: fuszerka. Cmentarz w Aleksandrowie pozostanie w tej formie przez wiele kolejnych lat.
- Problem cmentarza w Aleksandrowie, a raczej budowy nowej części nekropolii naprzeciwko starej od ul. Napoleona Bonaparte, ciągnie się od kilkunastu lat. Parafia Najświętszej Marii Panny w Falenicy, mimo że jest właścicielem terenu, nie może wybudować nowego cmentarza (na starym już od kilku lat nie ma wolnego miejsca), gdyż wszelkie działania w tym zakresie są oprotestowywane przez właścicieli kilku okolicznych posesji - opowiada Andrzej Wojda, przewodniczący komisji inwestycyjnej rady dzielnicy. Tłumaczy też, że problem dotyczy również małego placyku przed wejściem na stary cmentarz od ul. Napoleona Bonaparte, gdzie parkują samochody i przechodzą ludzie na cmentarz. Od lat nie można go ucywilizować, jest nierówno, a po deszczu błoto i kałuże.
Sytuację dodatkowo komplikuje zły stan pobocza przy obecnie funkcjonującej nekropolii. Co prawda Zarząd Dróg Miejskich położył na jezdnię nowy asfalt, zapomniał jednak o poboczu, szczególnie w tym bardzo uczęszczanym miejscu, gdzie w deszczowe dni robią się duże kałuże. - Różnice poziomu samej jezdni i pobocza są naprawdę duże i jest to niebezpieczne - mówi czytelnik.
- Należy podkreślić, że w tym miejscu odbywa się również okazjonalna sprzedaż zniczy.
Parafia nie może wybudować nowego cmentarza, gdyż wszelkie działania są oprotestowywane przez właścicieli okolicznych posesji.
Temat budowy cmentarza przy tym konflikcie interesów jeszcze długo nie zostanie rozwiązany (ciągną się procedury odwoławcze), a bieżący problem dziur i znaczącej różnicy poziomów jezdni i przylegającego w tym miejscu gruntu, ku niewygodzie i zagrożeniu wypadkiem mieszkańców, pozostał. Dlatego też, jako radny z tego terenu, podejmę próbę zmobilizowania Zarządu Dróg Miejskich lub Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych do działań w tym zakresie - obiecuje Andrzej Wojda.
Niestety, nie zapowiada się na to, żeby problem został rozwiązany. Różnice w poziomach zachowane są bowiem... celowo.
- Ulica Złotej Jesieni nie jest ulicą skanalizowaną, w związku z tym jest tam zaniżone pobocze i wykonany spadek daszkowy, tak aby woda mogła swobodnie spływać. Jeśli wyrównamy pobocze, mieszkańcy będą mieli zalaną ulicę - kwituje Karolina Gałecka z Zarządu Dróg Miejskich.
Anna Sadowska