Dziki z Winnicy bezkarne
8 października 2010
Dziki żyjące na Białołęce niszczą mienie mieszkańców Winnicy, którzy mogą się tylko przyglądać, jak zwierzęta harcują po ich posesjach. Dlaczego? Działki w tych okolicach są rezerwowane pod budowę linii tramwajowej i dlatego nie można tu stawiać murowanych ogrodzeń...
Z petycją do Pana Boga?
Mieszkańcy Winnicy są bezradni. Nie mogą stawiać żadnych trwałych ogrodzeń, bo-wiem ich posesje są rezerwowane przez miasto w związku z planowaną budową linii tramwajowej. Zakładają siatki, ale dzików to nie powstrzymuje, bo podkopują się pod nimi i wchodzą na działki. Zwierzęta mogą więc bezkarnie harcować na ich posesjach. - Na domiar złego nie mogę otrzymać odszkodowania za zniszczenia spowodowane przez dziki, bo nie cała działka jest obszarem rolnym... - ubolewa pani Bożena.Luka w prawie
Czy naprawdę jest to niemożliwe? - Zarząd województwa wypłaca odszkodowania za szkody wyrządzone w uprawach i płodach rolnych m.in. przez jelenie, daniele, sarny i dziki na terenach niewchodzących w skład obwodów łowieckich - mówi Anna Groszyk-Książak z samorządu województwa mazowieckiego. Ale jest jedno ale! Uprawa rolna musi być prowadzona na gruncie rolnym, tak więc za zniszczenia dokonane przez zwierzęta na gruntach innych niż rolne, urząd nie zapłaci... Urzędnicy przyznają, że jest to, niestety, luka w prawie, bo chyba nikt wcześniej nie przypuszczał, że dziki będą mieszkały razem z ludźmi w mieście.Odławiają, ale to za mało
Urząd miasta potwierdził, że problem jest duży i stale prowadzone są odłowy tych zwierząt. Do tej pory Lasy Miejskie odłowiły i wywiozły poza teren zurbanizowany 388 dzików. Ich liczba została ograniczona z 500 sztuk w roku 2008 do 400 w roku bieżącym. - Nadal jednak jest ich bardzo dużo. Dlatego Lasy Miejskie kontynuują odłów tych zwierząt - wyjaśnia Agnieszka Kłąb z wydziału prasowego stołecznego ratusza. Urzędnicy przyznają jednak, że odłów nie jest skuteczny przez cały rok. Tylko zimą dziki wchodzą do specjalnych odłowni ze smakołykami. - Pozostałe pory roku są dla nich idealne, mają wokół tak dużo jedzenia, że bardzo rzadko się tam pojawiają. Poza tym nie mają na Białołęce naturalnych wrogów, pożywienia jest pod dostatkiem, więc nic dziwnego, że ich populacja stale się zwiększa - przyznają urzędnicy.Marzena Zemlich