Zważywszy na niestabilność sceny politycznej w Polsce, tegoroczne wakacje niestety nie były dla nas zbyt spokojne. Nudno nie było też w Warszawie, a w szczególności w naszej dzielnicy, gdzie trwa spór o lokalizację dla nowego bazaru, na który przeniesieni zostaną kupcy ze stadionu X-lecia. W spór ten zaangażowane są najważniejsze władze stolicy, samorządowcy, obywatele i oczywiście - kupcy.
|
|
Autor jest wiceprzewodniczą-cym rady dzielnicy Targówek
|
Dziś trudno przebrnąć przez warstwy emocji wywo-łanych przez uczestników tego konfliktu. Brak jest rzeczowej i merytorycznej analizy, a wokoło pobrz-miewają demagogiczne hasła, którym niestety zbyt łatwo ulegają nie tylko kupcy, ale nawet radni oraz członkowie zarządu dzielnicy. "Nikt was na Targówku nie chce" - grzmiał przed wakacjami radny Warsza-wy Dariusz Klimaszewski (SLD), zwracając się do kupców. Przy całym szacunku dla Pana Klimaszew-skiego obawiam się, że nie jest to język dialogu mo-gący doprowadzić do rozwiązania tego problemu. Nie sądzę też, aby to stwierdzenie było do końca praw-dziwe, zważywszy na zamieszczone kilka tygodni temu w "Echu" wypowiedzi niektórych mieszkańców Bródna, którym nowy "stadion" wcale nie przeszka-dza. Nie przeszkadza oczywiście osobom znającym dokładnie proponowaną loka-lizację. Wbrew rozsiewanym plotkom obiekt ten wcale nie ma być usytuowany na terenie osiedla Targówek ani żadnego innego, przeciwko czemu w oczywisty spo-sób występowali mieszkańcy. Proponowana lokalizacja jest usytuowana w obszarze kompletnie niezamieszkałym, nieopodal granicy miasta, w rejonie tzw. Bramy Białostockiej przy ul. Radzymińskiej, zaledwie kilkaset metrów od wielkiego cent-rum handlowego, gdzie mieści się m.in. IKEA oraz liczne hipermarkety. Myślę, że nie zaszkodzi to wolnemu rynkowi, aby drobni kupcy mogli bezpośrednio konku-rować z wielkopowierzchniowymi gigantami. Oczywiście zrozumiałbym, gdyby sami właściciele supermarketów walczyli z inicjatywą usytuowania w ich sąsiedztwie wiel-kiego bazaru, ale widzę, że raczej walczą w ich zastępstwie radni i zarząd dzielnicy. Swoją drogą argumentacja burmistrza Grzegorza Zawistowskiego, że nie należy w tym miejscu lokować jarmarku, jest delikatnie mówiąc niespójna. Nie jest prawdą, że od dawna władze dzielnicy planowały w tym miejscu budowę wielkiego obiektu sportowo-widowiskowego. Pomysł wybudowania hali "Arena Varsovia" zrodził się zaledwie kilka miesięcy temu w gabinecie burmistrza i początkowo wzbudził duże zainteresowanie. Sam też z entuzjazmem opisywałem tę inicjatywę na łamach "Echa". Tymczasem ważny fakt w skali międzynarodowej, jakim było przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji Euro 2012 spowodował, że priorytetowe znaczenie będą jednak miały obiekty związane z piłką nożną. Budowa hali za min. 200 mln zł jest z całą pewnością nierealna w tej kadencji, a zbytni upór może narazić na śmieszność osoby w to zaangażowane. Poza tym teren, o którym mowa wcale nie jest aż tak wielki, jak się niektórym wydaje. Co prawda jest to ok. 26 ha, tylko że jakoś nasi samorządowcy zapomnieli, że z tego ok. 6 ha będzie wycięte w środ-kowej części pod budowę trasy Olszynki Grochowskiej. Po obu stronach trasy zostaną place wielkości ok. 10 ha, więc hala musiałaby powstać na jednym z nich. Uwzględniając miejsca parkingowe i niezbędną infrastrukturę doprowadzilibyśmy do wykorzystania wszystkich możliwości tego terenu, a więc nie mógłby on pełnić roli centrotwórczej i przyciągać kolejnych inwestycji towarzyszących.
Nie jestem zwolennikiem przenoszenia "stadionu" do naszej dzielnicy, ale też daleko mi do radykalizmu w formułowaniu sprzeciwu wobec tej inicjatywy. Chodzi jednak o to, abyśmy dyskutowali spokojnie i merytorycznie, a nie ulegali łatwym egzaltacjom.
Sebastian Kozłowski
sebko@sebastian-kozlowski.waw.pl