Dekret Bieruta - reprywatyzacyjny węzeł gordyjski
14 listopada 2012
Kleszcze Dekretu Bieruta coraz mocniej ściskają Warszawę. Przypomnijmy, że w październiku 1945 r. odebrano warszawiakom wszystkie nieruchomości, ale mogli oni przez sześć miesięcy składać wnioski o przyznanie wieczystego użytkowania swojej dotychczasowej własności, o ile nieruchomości nie były przeznaczone na cele publiczne.
Zwracane są nawet szkoły
Przywracanie państwa prawa rozpoczęło się w 1990 r. Wstrzymano sprzedaż nieruchomości, do których były roszczenia. W 1995 r., jako prezydent Warszawy, zacząłem zwracać te nieruchomości, które jeszcze nie przeszły w ręce prywatne. Wtedy jeszcze obowiązywały znaczące ograniczenia w podwyżkach czynszów prywatnych. Jednak przez 23 lata wolnej Polski nie udało się wprowadzić w życie ani ogólnej ustawy reprywatyzacyjnej, ani odwołać Dekretu Bieruta. Dziś warszawiacy i Warszawa płacą coraz wyższą cenę za nieuregulowany stan prawny. Większość właścicieli, a dziś ich spadkobierców, nie doczekała się zwrotu. W budynkach zwróconych możliwe jest dziś wyznaczanie czynszów na poziomie kilkakrotnie wyższym niż czynsze komunalne, co wynika z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Część terenów miasta, np. plac Defilad, od dwudziestu lat jest niezabudowanych, gdzie indziej kamienice popadają w ruinę, bo nie wiadomo, kto jest ich niepodważalnym właścicielem. Tymczasem działanie przyspieszają sądy i coraz śmielej orzekają na rzecz dawnych właścicieli. Zwracane są nawet szkoły i tereny zielone. Gdzie terenów oddać nie można, zapadają orzeczenia o wielomilionowych odszkodowaniach, które miasto musi spłacać ze swego budżetu. Nikt nie jest zadowolony, oprócz kilku wyspecjalizowanych firm, które za niewielkie pieniądze skupują proste sprawy od zrezygnowanych bezskutecznymi wysiłkami właścicieli i zbijają na tym fortuny.
Pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz przygotowała nową ustawę i liczy na Prezydenta RP, że przedłoży ją Sejmowi, bo sama nie ma inicjatywy ustawodawczej. W Sejmie posłowie PO też przygotowali założenia do nowej ustawy.
Poprzednie projekty zablokowano z uwagi na odszkodowania, które trzeba by wypłacić z budżetu, co wydawało się niemożliwe w obliczu poważanego zagrożenia kryzysem finansowym. Dzisiaj straty miasta mogą być większe niż koszty reprywatyzacji.
Co nowa ustawa powinna przynieść?
Po pierwsze, należy uprościć zwroty w naturze, wszędzie tam, gdzie zwroty są możliwie. Np. tam gdzie chodzi o domy jednorodzinne zajmowane przez spadkobierców dawnych właścicieli. Po drugie, umożliwić miastu skup roszczeń, bądź ofiarowanie mienia zastępczego, tam gdzie zwrot jest niemożliwy. Skoro wielu właścicieli godzi się sprzedać roszczenia pośrednikom za cenę znacznie niższą niż pełna wartość straconej niegdyś nieruchomości i korzyści z niej płynących, dlaczego miasto nie mogłoby ich skupować? Chodzi o to, że prywatni pośrednicy wygrywają w sądach 100% wartości budynków i utraconych pożytków, co znacznie dotkliwiej obciąża budżet miasta, niż bezpośrednie kompromisowe dogadywanie się władz miasta z właścicielami. W tej chwili urzędnicy tego nie robią, gdyż nie mają jasnych ustawowych upoważnień i boją się prokuratora.
Po trzecie, ustawa reprywatyzacyjna powinna umożliwić Warszawie skorzystanie z funduszu reprywatyzacyjnego, zbędnego mienia skarbu państwa na terenie miasta, a także ziemi po PGR-ach, która powinna być użyta na cele nie tylko ogólnej reprywatyzacji, ale również warszawskiej. Pamiętajmy o tym, że jedynie Warszawa była dotknięta Dekretem Bieruta.
Wreszcie po czwarte, trzeba znaleźć rozwiązanie dla paru już tysięcy lokatorów mieszkań komunalnych, które przeszły w prywatne ręce, i za które nagle muszą opłacać kilkakrotnie wyższy czynsz. Jest bowiem niezgodna z poczuciem sprawiedliwości sytuacja, gdy mieszkańcy zwracanej kamienicy, w której mieszkają od kilkudziesięciu lat, płącąc czynsze komunalne, raptem muszą płacić czynsz wolnorynkowy, kilkakrotnie wyższy. Są obawy, że propozycja ograniczenia możliwości podwyżki czynszów w takich domach będzie sprzeczna z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, który potwierdził konstytucyjne prawo właścicieli do wyznaczania czynszów równych 3% kosztów odtworzenia. Wykup roszczeń do takich budynków przez miasto, a nie przez prywatnych właścicieli, likwidowałby niebezpieczeństwo drastycznych podwyżek czynszów. Innym sposobem ratowania mieszkańców zagrożonych raptowną podwyżką czynszów byłoby otwarcie im znacznie szerzej niż dotychczas dostępu do innych mieszkań komunalnych. Jest przygotowana ustawa, która ograniczy dostęp do mieszkań komunalnych dla ludzi bogatych, co zapewne nieco zwiększy podaż takich mieszkań i możliwości miasta, ale nie znalazła się jeszcze w Sejmie. W sumie, rozwiązanie problemu reprywatyzacji w Warszawie jest absolutnie konieczne, jeśli chcemy zakończyć udrękę właścicieli, ratować mieszkańców zaskoczonych astronomicznymi podwyżkami czynszów, ochronić budżet miasta przed narastającą kulą śniegową przyznawanych przez sądy stuprocentowych odszkodowań, wreszcie uwolnić możliwości rozwojowe, które są blokowane przez brak jasno zdefiniowanych właścicieli.
Marcin Święcicki
poseł (1989-1991 / 1993-1997 / 2011-), były prezydent Warszawy (1994-1999) i minister współpracy gospodarczej z zagranicą (1989-1991)