Czy Warszawa utonie?
10 marca 2006
Choć zima jeszcze trwa, to w słoneczne dni zaczynają się topić grube pokłady śniegu i lodu, nagromadzone przez ostatnie miesiące. Gigantyczne kałuże, dziury w chodnikach i jezdniach, to pułapki, przez które trudno przejść.
Planowe odśnieżanie
Tegoroczna zima jest śnieżna i mroźna, ale w naszym klimacie to nic nadzwy-czajnego. Jednak nie udało się na bieżąco czyścić ulic i chodników ze śniegu, a to spowodowało, że w wielu miejscach mamy teraz grubą warstwę lodu. Szczególnie na mniejszych, osiedlowych uliczkach i chodnikach.Pierwsze pretensje kierujemy zazwyczaj do Zarządu Oczyszczania Miasta. Ten jednak odpowiada tylko za oczyszczanie 950 km ulic z 2700 km w całym mieście, czyli za niewiele ponad jedną trzecią z nich. Są to ulice, którymi kursują autobusy komunikacji miejskiej, a także przejścia dla pieszych na głównych skrzyżowaniach, dojścia do stacji metra, chodniki wokół parków miejskich. Pozostałe tereny podlegają Zarządowi Transportu Miejskiego, Zarządowi Terenów Publicznych oraz dzielnicom, zaś oczyszczanie chodników, to przede wszystkim obowiązek dozorców, gospodarzy domów, administracji i zarządców terenów (zgodnie z ustawą o utrzymaniu porządku i czystości w gminie z września 1996 roku).
- Ulice podlegające ZOM utrzymywane są w I standardzie oczyszczania, co oznacza, że mają być czarne i przejezdne w trzy godziny od momentu ogłoszenia decyzji o posypywaniu, oraz w cztery godziny w przypadku ogłoszenia akcji płużenia, ale od momentu ustania opadów śniegu - wyjaśnia Iwona Fryczyńska, rzecznik ZOM. - Dotychczas wywieziono z terenu miasta około 60 tys. m³ śniegu, czyli ponad 9 tys. ciężarówek. Kosztuje to miasto - czyli nas mieszkańców - 1,6 mln zł. Śnieg wywożony jest na zwałki wskazane przez urzędy dzielnic w konsultacji z Biurem Ochrony Środowiska Urzędu m.st. Warszawy.
Obserwacje stołecznych ulic i chodników potwierdzają, że najlepiej jest tam, gdzie pracują służby ZOM, a najgorzej na terenach, za które odpowiadają lokalne władze, czy wręcz zarządcy poszczególnych fragmentów (np. spółdzielnie mieszkaniowe). Chyba najwyższa pora wziąć się za usuwanie śniegu i lodu.
Drożne studzienki
Zdaniem Sławomira Szczepankiewicza, rzecznika prasowego Miejskiego Przedsię-biorstwa Wodociągów i Kanalizacji, nie powinno być problemów ze spływem topnie-jącego śniegu i lodu.- Kilka tysięcy stołecznych studzienek (kratek) działa bez problemów, kanały są drożne - wyjaśnia. - Może się zdarzyć jakiś pojedynczy przypadek, że woda nie odpływa, ale wtedy wystarczy nas zawiadomić pod nr tel. 994, która studzienka nie działa i natychmiast przyjedzie ekipa.
Jak podkreśla rzecznik Szczepankiewicz, topniejący śnieg jest mniej niebez-pieczny niż obfite opady deszczu. Proces topnienia jest powolny, więc studzienki są w stanie przyjąć spływającą wodę. Ważne jest również to, że większość ulic jest dobrze oczyszczona przy krawężnikach, co ułatwia spływanie wody.
Festiwal dziur
Zalegający śnieg i lód, roztopy, kałuże, to nie koniec problemów. Życie utrudniają mieszkańcom także dziury w jezdniach i chodnikach. To wręcz stan permanentny, ale po zimie szczególnie jaskrawy i dokuczliwy. Można odnieść wrażenie, że służby odpowiedzialne za stan dróg i chodników nic nie robią.A nawet jeśli robią, to niezbyt dobrze. Jak wytłumaczyć fakt, że dziur jest coraz więcej?
Odpowiedzi udzielają specjaliści z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów. Wyjaśniają, że kładziony na ulice, czy wykorzystywany na łaty asfalt jest tak słabej jakości, że nie wytrzymuje pogodowych zmian: mrozu, odwilży, deszczu i ponownie mrozu. Niskie temperatury sprawiają, że nawierzchnia jezdni pęka, woda dostaje się do wewnątrz przez powstające szpary, a kiedy zamarza - rozsadza asfalt. Tegoroczna zima była wyjątkowo nieprzyjazna dla dróg, więc i dziur jest więcej niż zwykle. I w tej chwili prawie nie ma jezdni bez dziur - straszą w centrum i na peryferiach, na arteriach i małych uliczkach. Po prostu są wszędzie.
Nic dziwnego, że mimo starań Zakładu Remontów i Konserwacji Dróg (przed-tem ZDM), którego pracownicy ostatnio na łatanie dziur zużywają 100 ton asfaltu na dobę, sytuacja jest tragiczna. To doraźne działania, bo zimowe łaty kładzione w czasie mrozu bardzo szybko znów stają się dziurami.
Wygląda na to, że mieszkańcom (i pieszym, i kierowcom) pozostają - wzmożo-na czujność i ostrożność.
Jolanta Krysińska
Fot. Autorki