REKLAMA

Wola

samorząd »

 

Czy kobiety pójdą do wyborów?

  5 października 2011

alt='Czy kobiety pójdą do wyborów?'

"Echo" rozmawia z Danutą Waniek, kandydatką na Senatora RP popieraną przez SLD

REKLAMA

- Rozmawiamy już ostatni raz przed wyborami. Jakie nastroje?

- Jeśli wyborcy będą głosować "partyjnie", to oczywiście jestem bez szans. Jeśli jednak wezmą pod uwagę dotychczasową działalność, doświadczenie parlamentarne i program, to być może zostanę senatorem. Liczę na ten drugi scenariusz. Wierzę w mądrość wyborców. Nie ukrywam, że najbardziej liczę na głosy kobiet. Wiadomo, że ich uczestnictwo może przesądzić o wyniku wyborów, chociaż badania wskazują, że one częściej niż

mężczyźni nie interesują się polityką. Zakłada się więc, że są mniej zorientowane, kierują się emocjami, łatwiej rezygnują itd. Ja jednak uważam, że ich stosunek do wyborów jest w dużym stopniu kwestią zaufania: czy zawierzą wybranej kandydaturze, a potem będą obserwować jej polityczne losy, czy też oddadzą te wybory walkowerem.

Mniej kobiet w Sejmie, to mniej merytorycznej pracy, a więcej politykierstwa i awantur.
Ja zachęcam, żeby poszły i nie chcę szermować łatwymi obietnicami, ale to ich obecność przy urnie może dodać sił kobietom-kandydatkom, które później walcząc o różne kwestie w parlamencie, będą się mogły na ich poparcie powołać. To może być niebagatelny argument!

- Wielu obserwatorów życia politycznego twierdzi, że wprowadzone niedawno parytety mogą paradoksalnie zaszkodzić kobietom, bo jest ich teraz na listach więcej niż kiedyś i głosy się między panie rozłożą, na czym zyskają kandydujący

mężczyźni.

- Oczywiście i taki scenariusz jest możliwy. Byłby to rzeczywiście fatalny skutek wprowadzenia parytetów. Mniej kobiet w Sejmie, to mniej merytorycznej pracy, a więcej politykierstwa i awantur. Tym bardziej więc potrzebne są kobiety w Senacie, a tu - dzięki okręgom jednomandatowym - może być nas znacznie więcej. Zobaczymy, to jest nowe doświadczenie, ale z parytetów nie można się wycofywać, bo one konstytuują obraz kultury politycznej. A w przyszłej kadencji będzie dużo spraw do załatwienia: przede wszystkim ulgi dla najbiedniejszych rodzin, dla rodzin wielodzietnych, wprowadzenie wynagrodzenia dla najbliższych członków rodzin, zajmujących się na stałe np. starymi, niedołężnymi rodzicami. Należy też w końcu polepszyć sytuację rodziców rodzin wielodzietnych oraz wychowujących dzieci samotnie, bo ich dochody wzrosły w ostatnich latach przeciętnie o 115 zł miesięcznie, które i tak szybko zjadła inflacja. Jednym słowem - więcej państwa opiekuńczego w bezwzględnym polskim kapitalizmie.

- Rozmawiając z Panią mam wrażenie, że zupełnie nie akceptuje Pani Polski współczesnej i nie docenia Pani dorobku ostatnich 21 lat. Wręcz odrzuca Pani to wszystko, co się zmieniało od roku 1989...

- To zdecydowanie za dużo powiedziane, ponieważ ja się świetnie czuję w demokracji politycznej, cieszę się, że możemy odwołać się do katalogów praw człowieka i obywatela, że mamy otwarte granice, że ludzie przedsiębiorczy mają dziś inne warunki rozwoju, niż w socjalizmie itd. Ale jest i inna strona tych przemian - utrzymujące się na niebezpiecznym poziomie dla stabilności państwa bieda i ubóstwo. Jak można o tym nie myśleć i tego nie zauważać...? Kiedy widzę relacje z apteki, że starzy ludzie zabierają recepty z powrotem, bo nie mają na wykup leków, to ogarnia mnie złość. Ich bezradność w takich sytuacjach jest upokarzająca! Ten nasz kapitalizm po 21 latach lawiruje wciąż na granicy ekonomicznego ryzyka, które wśród ciężko pracujących ludzi powoduje nieustanny strach o jutro. Kilka dni temu zdumiał mnie Lech Wałęsa, który wręczając nagrodę byłemu prezydentowi Brazylii, Lula da Silva, powiedział, że to jego gość miał rację, kierując Brazylię na drogę socjalistycznych reform, dzięki którym zlikwidował w Brazylii głód i bezrobocie, a nie on, wybierając dla Polski kapitalizm. Przecierałam oczy ze zdumienia. Wszyscy to przecież usłyszeli, chociaż telewizja tej wypowiedzi nie powtarza. W kapitalistycznej Polsce prawo zbyt często chroni silnych. Na świecie wypracowano jednak metody, aby zyski w wolnej gospodarce rynkowej rozkładać równomiernie, czego najlepszym przykładem są państwa skandynawskie. Trzeba po nie sięgać z większą determinacją, niż dotychczas i bardziej otwarcie pytać najbogatszych, gdzie płacą swoje podatki. Tolerowanie sytuacji, że ktoś za państwowe pieniądze zdobywa wykształcenie, leczy się w państwowym szpitalu, a firmę ma zarejestrowaną w raju podatkowym na bliżej nieznanej wyspie, jest niedopuszczalne.

- Mam duże wątpliwości, że akurat to uda się zmienić...

- Oczywiście potrzeba determinacji. Jeśli będzie w parlamencie dużo kobiet, to widzę na to szansę. Kobiety nie lubią, jak pieniądze, które powinny znaleźć się w gospodarstwie domowym są przez

mężczyzn wydawane bez ich wiedzy. To samo dotyczy państwa. Władza nie może pozwalać na wyprowadzanie kasy z polskiej gospodarki. Firmy pracują przy pomocy polskiej siły roboczej, więc podatki z zysków tych firm muszą lądować w naszym wspólnym budżecie. Jeśli zaś pozwalamy rekinom gospodarki na raje podatkowe, to przeciętny warszawiak musi zapłacić 1000 zł za przedszkole prywatne, bo władza ma pustą kasę, aby zapewnić mu tanie miejsce w publicznym lub niepublicznym przedszkolu. Zresztą sprawa przedszkoli to nie jest nowość. Od kilkunastu lat wiadomo, że np. w Warszawie jest dramat, ale ani władza samorządowa, ani parlamentarzyści nic nie robią, by to zmienić.

- Co do tego pełna zgoda. Władza działa stanowczo za wolno.

- No właśnie. Przykład pierwszy z brzegu. Konwencja Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet została przyjęta przez Komitet Ministrów Rady Europy na początku kwietnia tego roku, a Polska jej jeszcze nie ratyfikowała! Nie wiem, co stoi na przeszkodzie, aby szybko wprowadzić do systemu prawnego RP te niezwykle humanitarną konwencję. Jeśli zostanę wybrana, zajmę się tym natychmiast. Ratyfikowanie musi nastąpić jak najszybciej, bo to w Polsce poważny problem. Statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości mówią, że przemoc domowa w naszym kraju dotyka przede wszystkim kobiet i małoletnich dzieci, ale dane te są dalece niepełne, ponieważ część bitych i poniżanych ukrywa swe przejścia przed obcymi, co sprawcom ich cierpień pozwala uchodzić bezkarnie.

Na jednej ze swych ulotek napisałam: "21 lat pracy na rzecz kobiet". Mam nadzieję, że dane będzie mi ją kontynuować.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Katner

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuWola

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

REKLAMA

REKLAMA