Coraz gorzej w szkołach
28 maja 2010
Białołęckie podstawówki są przepełnione, dlatego w niektórych z nich uczniowie kończą lekcje dopiero po 18.00.
W szkole nr 342 w tym roku są dwie pełne zmiany, zajęcia trwają od 8.00 do 18.15. Problemem są także przepełnione klasy pierwsze i zerówki. W placówce przy Strumykowej obecnie jest dziewięć klas pierwszych i sześć zerówek. Od września planowane jest uruchomienie takiej samej liczby zerówek i ośmiu klas pierwszych. Szkoła nr 112 również ma dwie zmiany. - Zajęcia trwają najdłużej do 18.15. Jest po sześć oddziałów klas najmłodszych. Jest już znana liczba dzieci na przyszły rok szkolny. Będzie pięć zerówek i dziewięć klas pierwszych. Myślę już o zaadaptowaniu czytelni na salę lekcyjną - mówi Alicja Waś, dyrektorka szkoły. Ro-dzice czują się zaniepokojeni i dopytują, czy część dzieciaków będzie dowożona do innej szkoły.
Dwuzmianowość jest także w szkole nr 344, ale zajęcia trwają do 16.15. W tym roku szkolnym jest pięć zerówek i sześć klas pierwszych. W szkole na Kobiałce starsi uczniowie kończą najpóźniej o 17.55. Młodsze dzieci chodzą na jedną zmianę.
Lepiej nie będzie
Najlepsza sytuacja jest w podstawówkach nr 110 i 314, które jeszcze pracują w sy-stemie jednozmianowym.Teoretycznie sytuacja powinna poprawić się w 2011 roku. Trwają budowy na Kobiałce i Berensona. Wkrótce ma ruszyć rozbudowa przy Juranda ze Spychowa. Trzeba jednak pamiętać, że dzieci ciągle przybywa, i to w tempie znacznie szyb-szym, niż inwestowanie w oświatę.
- Budowy na Berensona, Kobiałce i Juranda do roku szkolnego 2011/2012 mają zabezpieczyć miejsca dla wszystkich dzieci w dzielnicy - mówi Andrzej Opolski, wi-ceburmistrz Białołęki. - Zakładamy, że w roku 2014/2015 liczba uczniów się po-dwoi. Dlatego do 2014 roku powinniśmy zbudować trzy szkoły podstawowe - mówi Andrzej Opolski.
Obecnie w trakcie realizacji jest 12 tysięcy nowych mieszkań, do tego w ciągu roku wydawanych jest około tysiąca pozwoleń na zabudowę jednorodzinną. - W ciągu 3-4 lat wszystkie powstające mieszkania będą oddane - mówi Opolski.
Dzielnica musi budować nowe szkoły natychmiast, a nie ma na nie pieniędzy. - Wspólnie z biurem edukacji miasta powołaliśmy zespół, który przeanalizuje sytuac-ję oświatową w dzielnicy. Wystąpimy o zwiększenie środków na inwestycje oświato-we do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz - mówi Opolski.
Nie udało nam się uzyskać żadnego stanowiska miasta w sprawie dramatycznej sytuacji szkół na Białołęce i konieczności zwiększenia puli na ich budowanie.
Także biuro edukacji nic konkretnego nie ma do powiedzenia: - Za realizację zadań oświatowych na terenie Białołęki odpowiada burmistrz dzielnicy, do którego należy zaproponowanie konkretnych rozwiązań - mówi dyrektor biura edukacji Jo-lanta Lipszyc. - Zaproponował on lokalizację dla trzech budynków szkolnych. Oce-niam te propozycje jako zgodne z potrzebami, natomiast nie mogę wypowiadać się na temat kosztów, źródeł pozyskania pieniędzy na ten cel oraz harmonogramu bu-dowy.
Nowa szkoła to wydatek rzędu 20-30 mln zł. Bez wsparcia miasta, dzielnica nie podoła. Budżet Białołęki jest zbyt mały. Problem w tym, że sytuacja w naszej dzielnicy jest jasna i przejrzysta. Żaden zespół nie musi jej analizować. Za cztery lata zabraknie miejsc w szkołach dla ok. dwóch tysięcy dzieci!
Urzędnicy się głowią
- Obecnie przygotowywane są wnioski z przeprowadzonej analizy. W najbliższym czasie wnioski te zostaną przedyskutowane z dzielnicą i prawdopodobnie zostaną wykorzystane w dokumencie skierowanym pod obrady zespołu koordynującego m.st. Warszawy - informuje dyrektor Lipszyc.Kiedy poprzedni burmistrz Białołęki Jerzy Smoczyński pięć lat temu starał się o wybudowanie gimnazjum na Ostródzkiej, z ust urzędników biura edukacji usłyszał, że szkoła w szczerym polu nie jest potrzebna. Na szczęście dopiął swego, a szkołę zbudował jego następca. O ile jednak lokalni samorządowcy świetnie zdają sobie sprawę z narastającego dramatu, o tyle urzędnicy biura edukacji oraz miasta spra-wiają wrażenie mocno zaspanych i niezbyt dobrze kojarzących, co się dzieje.
Barbara Kiliszek, oko