Byle mopem, byle jak!
23 listopada 2007
Po naszym niedawnym artykule "Bródnowski brudas" dotyczącym Szpitala Bródnowskiego dostaliśmy odpowiedź od dyrekcji placówki, w której tłumaczono, że szpitala nie stać na wyposażenie łazienek i że te wiecznie są dewastowane przez gości i pacjentów. Stan fasady i okien budynku zrzucono na jego wiekowość.
- Każdego dnia jedna osoba jest wyznaczona tylko i wyłącznie do monitorowania stanu ogólnodostępnych ubikacji - wyjaśniała w liście dyrektor szpitala Teresa Maria Bogiel. - Stan czystości, zapachy, jakich doś-wiadczamy w ubikacji, zależą głównie od stanu, w ja-kim zostawiła ją osoba wizytująca to miejsce przed nami. Pracownik sprzątający toalety nie jest w stanie spuścić wody po każdym, kto z niej korzysta. Nieste-ty regularnie znikają z toalet zamki i klamki, jak również dozowniki (w całości!), czy papier toaletowy, a nawet deski klozetowe. Szpitala nie stać na drogie zabezpieczenia przed kradzieżami, choć po artykule w "Echu" podjęta będzie kolejna próba wyposażenia ubikacji - obiecała pani dyrektor.
Oczywiście rozumiemy to, że ponowne wyposażenie toalet w podajniki na pa-pier, mydło i deski klozetowe, to dla szpitala nie jest hop-siup. Czas jednak leci, a nic się nie zmieniło. Także nadzór nad personelem sprzątającym, jak był słaby, tak jest.
Dziennikarka "Echa" znów zjawiła się na Kondratowicza i była świadkiem, jak jedna z pań sprzątaczek czyściła łazienkę. Wytarła dwa parapety, przemyła podło-gę brudnym mopem i... wszystko! Robota zrobiona. A co z muszlami klozetowymi? Co z umywalkami? Widocznie ten brud i smród pani nie przeszkadzał!
Sprzątaniem szpitala zajmuje się wynajęta firma. Może warto pomyśleć o jej zmianie, skoro szpitalny nadzór kuleje. Może inny przedsiębiorca i inni pracownicy z większą odpowiedzialnością podejdą do swoich obowiązków.
Agnieszka Pająk-Czech














































