REKLAMA

Białołęka

różne »

 

Białołęka, której nie znacie - świat rolników i dziwnych nazw

  12 października 2015

alt='Białołęka, której nie znacie - świat rolników i dziwnych nazw'
Ulica Miętowa, widok od Marywilskiej

Sygnałowa, Miętowa, Wyspiarska - nie znacie tych ulic? Nic dziwnego! To maleńkie zaułki na Żeraniu. Odkąd uruchomione zostało centrum handlowe na Kupieckiej, ta część Żerania przybliżyła się do Warszawy. W niedzielę, zamiast do Wilanowa, przyjedźcie tutaj - to inny świat, choć wciąż w administracyjnym obrębie Warszawy...

REKLAMA

Żerań to nie tylko fabryka samochodów, chłodnie, magazyny i elektrociepłownia. To także małe uliczki i rozpadające się domki, które pamiętają dawne czasy. Dawniej było to przedmieście Warszawy, a między "dawniej" a "jeszcze dawniej" na Żeraniu i w okolicznych osadach zaczęła tworzyć się miejska tkanka. Drogi polne i miedze stawały się coraz szersze. Już nie dorożki a spalinowe automobile dojeżdżały w te okolice. Bo przedmieście przedmieściem, ale w dawnych czasach, gdy przyroda była nieskalana wyziewami kominów fabrycznych a woda zatruta tym, co niektórzy do niej ze swoich warsztatów nielegalnie odprowadzają, było to idealne miejsce na prowadzenie działalności produkcyjno-handlowej w zakresie ogrodnictwa.

Świat kaktusów pana Fuchsa

Trzeba wspomnieć o dwóch wspaniałych gospodarstwach ogrodniczych na białołęckiej ziemi. Przy Modlińskiej 43 działało przed wojną przedsiębiorstwo Szymona Fuchsa. Inżynier Fuchs hodował na skalę przemysłową kaktusy. Jego zakład zatrudniał mieszkańców Różopola, Pelcowizny i Żerania. To był prawdziwy potentat, który obok firmy ogrodniczej Bracia Chomicz z Brackiej (od ich nazwiska pochodzi nazwa osiedla Chomiczówka) i legendarnego producenta owoców Christiana Ulricha z podwarszawskich Górc (daktyle, ananasy i inne frykasy pozwalały poznać smak dalekich krain) był znany w całej Warszawie. Biznes Fuchsa tak dobrze się kręcił, że inżynier zaczął nawet wydawać własną gazetę "Świat Kaktusów". Przy Modlińskiej 43 działało przed wojną przedsiębiorstwo Szymona Fuchsa. Inżynier Fuchs hodował na skalę przemysłową kaktusy. Tak pisał w jednym z artykułów: "W ciągu ostatnich kilku lat kaktusy stają się u nas coraz więcej popularne i liczba amatorów tych roślin zwiększyła się do tego stopnia, że obecnie można śmiało twierdzić, że kaktusy zdobyły sobie ostatecznie poważną pozycję na rynku kwiaciarskim. Wszystkie prawie kwiaciarnie nasze, zarówno stołeczne, jak i na prowincji, poza działem czysto kwiatowym, prowadzą sprzedaż kaktusów, przyczem popyt na nie ciągle wzrasta". W 1936 roku firma miała w ofercie ponad 250 gatunków kaktusów! Gospodarstwo zostało zniszczone w czasie kampanii wrześniowej. W jego miejscu znajduje się dziś Elektrociepłownia Żerań. Czy Fuchs przeżył wojnę? A może zginął w getcie? Tego chyba nigdy się nie dowiemy.

Wstąp do księgarni

Szparagi od Majlerta

W Marcelinie do dziś gospodarzą potomkowie Wilhelma Maylerta, absolwenta śląskich szkół agronomicznych, który w XIX wieku związał się z Warszawą. A raczej jej ówczesnymi dalekimi przedmieściami. Najpierw był zarządcą majątku rodziny Henebergów w Wawrzyszewie. Potem kupił ok. 130 ha ziemi w Marcelinie, gdzie ciężką pracą ulepszał słaby grunt. Poza warzywami i owocami zajmował się także produkcją mleka, które własnymi wozami opatrzonymi nazwiskiem "Maylert" rozwoził codziennie o brzasku do warszawskich sklepów. Firma Maylerta przetrwała okupację i demokrację ludową, i dziś dostarcza smakołyki na warszawskie stoły. Rodzina - od kilku pokoleń nosząca spolszczone nazwisko Majlert - zajmuje się dziś zaopatrzeniem stołecznych restauracji w świeże produkty. Czego tu nie ma! Wszystko jest: jarmuż, rukola, endywia, majeranek, sałaty, dynie, fasole, szpinak, buraczki... Do gospodarstwa Ludwika Majlerta na Marcelin po świeże roślinki smakosze przyjeżdżają z najdalszych krańców stolicy!

REKLAMA

Na Sygnałowej i Miętowej

Aż chciałoby się powiedzieć, że nazwa ulicy Miętowej wcale nie jest przypadkowa. Idealnie wpisuje się w sąsiedztwo Gospodarstwa Rolnego Majlerta. Mięta nie jest tak egzotyczna jak jarmuż, endywia czy wężymord, czasem dziko wyrośnie nad rzeczką. I taka właśnie jest ścieżynka o szumnej nazwie "ulica". Gruntowa dróżka biegnie lekko pod górkę. Po lewej stronie przechodnia wita stary, opuszczony domek z zachowaną latarenką adresową. Na następnej posesji znajduje się warsztat samochodowy. Dalej, aż do nasypu kolejowego - dzikie krzaki, które od lat służą za wysypisko śmieci. Na górce dróżka skręca w lewo i biegnie wzdłuż torów. Dla urzędników było to zbyt odległe miejsce, by postawić tu tabliczkę z nazwą ulicy, a okazuje się, że to Wyspiarska. Po prawej stronie znajduje się zrujnowany, piękny, przedwojenny dom. Jak można było dopuścić do zdewastowania go? Na Wyspiarskiej nie ma tablic nazewniczych, są za to latarnie z poprzedniej epoki. Kto wie, może po zmroku nawet świecą? Na końcu ulicy znajduje się warsztat samochodowy i jeden zadbany dom. Ulica wsiąka w ziemię jak rozlana woda i znika za krzakami, by odnaleźć się kilkaset metrów dalej - tam właśnie urzędują Majlertowie.

Wyspiarską i Marywilską łączy Sygnałowa. Jej nazwa też chyba nie jest przypadkowa - jeszcze węższa niż Miętowa uliczka wysyła słaby sygnał, że istnieje. Większy samochód raczej tędy nie przejedzie. Zabudowa taka jak wszędzie - małe domki z ogródkami, sporo zaniedbanych posesji. Psy szczekają, broniąc swojego terenu przed obcym. Najwyraźniej poza autochtonami rzadko kto tu przychodzi...

Przemysław Burkiewicz

 

REKLAMA

Komentarze (1)

# Rzodkiew

12.10.2015 15:25

Propsy za tekst Panie Burkiewicz!Zaskoczyłeś mnie.Przygotowałeś się do tematu.
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe