Bemowo młodnieje w oczach. To nie powinno być źródłem kłopotów
24 września 2014
Rozmowa z Maciejem Białeckim, działaczem Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, kandydatem do Rady Warszawy.
- Internauci komentujący Pańskie artykuły publikowane na naszej stronie zarzucają Panu "marudzenie" i wiecznie pesymistyczne nastawienie do rzeczywistości. Dlaczego "maruda" kandyduje do Rady Warszawy i co może zrobić dla Bemowa?
- Rolą publicysty piszącego o działaniach urzędników jest marudzić. Wyśmiewam dzielnicowe absurdy wynikające z nieudolności władz, ale zawsze w tekstach staram się podawać pomysły zmian na lepsze. Nie nazwałbym tego pesymizmem. Przynajmniej raz, w drobnej sprawie absurdalnej zmiany nazwy ulicy, odnotowałem nawet sukces.
- Kim są ludzie na listach WWS kandydujący do rady dzielnicy?
- Na listach Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej do rady dzielnicy, podobnie jak do rady miasta, staraliśmy się zebrać pasjonatów działań społecznych. Są wśród nas społecznicy broniący praw lokatorów, są dziennikarze zaangażowani w opisywanie ludzkich problemów, są osoby, które miałem okazję poznać z pracy w radzie parafialnej. Są i przedsiębiorcy, którzy po osiągnięciu pewnego sukcesu zawodowego, chcieliby wziąć sprawy dzielnicy w swoje ręce.
- Czego najbardziej potrzebuje Bemowo? Proszę podać pięć najważniejszych priorytetów dla dzielnicy na najbliższe cztery lata.
- Dwa priorytety wysuwają się zdecydowanie na czoło: komunikacja i instytucje opieki nad dziećmi. Potrzebne jest przyspieszenie budowy połączeń komunikacyjnych z Włochami, ulic Nowolazurowej i Dźwigowej oraz budowy metra. Mało kto dziś pamięta, że w obietnicach Platformy, ale i w rządowych planach związanych z dofinansowaniem unijnym, metro miało dojść na Bemowo w 2013 r. O nieudolnym nadzorze inwestycyjnym nad budową metra można mówić długo... Wiem, znów marudzę. Drugi priorytet to żłobki, przedszkola, a za chwilę - szkoły. Bemowo młodnieje w oczach i powinno być to źródłem rozwoju a nie ciągłych kłopotów.
Dalej, ważne jest stworzenie prawdziwego centrum dzielnicy. Naturalnym kandydatem na naszą Marszałkowską jest oczywiście ul. Powstańców Śląskich, obecnie przynosząca nam po prostu wstyd. Każdy, kto porówna ją choćby z aleją KEN na Ursynowie, zrozumie, w czym rzecz. Najgorsze, że kilkanaście lat temu powstał niezły plan zagospodarowania okolic ul. Powstańców Śląskich. Gdyby go wówczas wykorzystano, mieszkalibyśmy teraz w innej dzielnicy. Dziś tamten plan jest trochę archaiczny, przeszkadzał nawet w budowie linii tramwajowej. A nowych wizji rozwoju Bemowa brak.
Z tym wiąże się kolejny priorytet: plany zagospodarowania przestrzennego. Bemowo jest pod względem planów wręcz upośledzone. Przy centralnym skrzyżowaniu dzielnicy planem objęta jest tylko jedna ćwiartka, a i tam opóźniono uchwalenie całkiem dobrego planu do czasu, aż inwestor koszmarnie brzydkiego supermarketu uzyskał potrzebne mu pozwolenia na budowę, więc plan nie ma żadnego znaczenia.
Prace nad planami ujawniłyby kolejny ważny problem: braki infrastruktury. Nowe osiedla budowane bez planów mają problemy komunikacyjne, na przykład wyjazd z ul. Pełczyńskiego. A już całkiem nienormalne jest, że domy w tak zurbanizowanej dzielnicy mają szamba zamiast kanalizacji.
- Co było dobre za rządów Jarosława Dąbrowskiego, a gdzie popełnił błędy?
- Ekipa Jarosława Dąbrowskiego nieźle sprawdzała się w inwestycjach "miękkich", takich jak internet bezprzewodowy czy rowery miejskie, wprowadzone na Bemowie wcześniej niż w innych dzielnicach. Uważam też - jako zwykły interesant - że poziom obsługi w urzędzie dzielnicy bardzo się za jego kadencji podniósł. Ekipa Jarosława Dąbrowskiego nieźle sprawdzała się w inwestycjach "miękkich", takich jak internet bezprzewodowy czy rowery miejskie, wprowadzone na Bemowie wcześniej niż w innych dzielnicach. Uważam też - jako zwykły interesant - że poziom obsługi w urzędzie dzielnicy bardzo się za jego kadencji podniósł. Natomiast Dąbrowski nie wdrożył żadnego programu rozwoju dzielnicy, zamiast tego skupiał się na fajerwerkach ugruntowujących jego popularność. W rezultacie dzielnica nie ma centrum, nie ma metra, za mało jest żłobków i przedszkoli. Klapą zakończyła się nawet sztandarowa inwestycja - szkoła przy Zachodzącego Słońca, w której nie zdążono na 1 września z uruchomieniem wszystkich klas.
- Dobrze zrobił Dąbrowski opuszczając PO i zakładając własny komitet?
- Trudno jest oceniać szanse tego komitetu. Wbrew pozorom, większość mieszkańców nie słyszało o tzw. aferze bemowskiej. Dla nich Jarosław Dąbrowski to nadal działacz Platformy Obywatelskiej, więc będą go szukać na listach PO. O aferze i o odejściu Dąbrowskiego z Platformy słyszeli raczej ci, którzy pilnie śledzą życie publiczne w dzielnicy. Takie osoby głosują jednak raczej na lokalne komitety, takie jak WWS. Dla nich lista wyborcza złożona z urzędników Dąbrowskiego zdecydowanie nie jest ciekawą ofertą.
- Od dawna mówiło się, że WWS połączy na Bemowie siły z poprzednikami Dąbrowskiego, czyli ekipą związaną ze zmarłym w tym roku byłym burmistrzem Włodzimierzem Całką. Dlaczego nie udało się porozumieć w sprawie wspólnej listy?
- Sam chciałbym to wiedzieć. Kilkakrotnie proponowałem połączenie pod szyldem Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej komitetom mającym zbliżone programy i podobny sposób myślenia o samorządzie, tak jak stało się to w innych dzielnicach. To stworzyłoby naprawdę realną szansę na odpartyjnienie samorządu. Z kilkoma stowarzyszeniami nam się to udało, natomiast u liderów grupy "Nasze Miasto" przeważyła chyba zasada, że "lepiej być pierwszym we wsi niż drugim w Rzymie". Szkoda.
- Czy WWS w Radzie Warszawy będzie dążyła do decentralizacji miasta? Jeśli tak, to w jaki sposób?
- Centralizacja się nie sprawdziła. Najlepiej by było, żeby udało się wygrać naszemu kandydatowi na prezydenta Piotrowi Guziałowi. Wtedy z marszu zmienimy regulamin organizacyjny urzędu, bo to jest samodzielna decyzja prezydenta. Dobrze byłoby, gdyby nowe zarządy dzielnic przed swoim wyborem wiedziały już, jakimi kompetencjami będą dysponowały. W nowym regulaminie burmistrzowie będą odpowiadać za wszystkie sprawy dziejące się w skali dzielnicy, a władze miasta zajmą się sprawami strategicznymi i sieciowymi, takimi jak np. komunikacja. Niezależnie od tego, radni Wspólnoty będą zabiegać o zmianę statutu i uchwał kompetencyjnych, które dziś są ostoją centralizacji.
- Jeśli WWS na Bemowie wejdzie do koalicji rządzącej, to czy jest Pan kandydatem na burmistrza lub wiceburmistrza Bemowa?
- Chciałbym, by Bemowo miało swojego reprezentanta z prawdziwego zdarzenia. Dziś partia rządząca nie ma w Radzie Warszawy żadnego radnego związanego z Bemowem! Liderem listy Platformy w listopadowych wyborach znów jest osoba spoza dzielnicy. Ja mieszkam na Bemowie i na pewno zadbam o naszą dzielnicę, a podjęcie pracy burmistrza wiązałoby się z rezygnacją z mandatu radnego. Jako były pracownik naukowy, urzędnik i dziennikarz wiem jednak, że życie pisze nam różne nieoczekiwane scenariusze.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał kk