Będą goryle i oceanarium
14 kwietnia 2008
"Echo" rozmawia z Maciejem Rembiszewskim, dyrektorem Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego.
W tym roku stołeczne ZOO obchodzi 80-lecie ist-nienia. To dla ogrodu zoologicznego dużo czy mało?
- I dużo, i mało. Zależy, jak na to spoj-rzymy. W zasadzie ogrody, które powstawały 60, 70 czy 80 lat temu, gdyby ich nie moder-nizowano, musiałyby zostać zamknięte, po-nieważ nie spełniałyby obowiązujących obec-nie warunków trzymania egzotycznych zwie-rząt. Teraz bardziej dbamy o zwierzęta, o ich dobre samopoczucie, o zachowanie itd. Obecnie nasz ogród jest bardzo nowoczesny, chwalą go liczne europejskie i światowe or-ganizacje ogrodów zoologicznych. Zatem nasz ogród jest młody nie tylko latami. Są bowiem ogrody liczące zdecydowanie więcej lat. Najstarszy na świecie jest wie-deński Schonbrunn, który ma 254 lata, a istnieje, ponieważ jest regularnie mo-dernizowany. Warto przy okazji powiedzieć, że w tym ogrodzie niedawno urodziły się pandy olbrzymie, co jest sensacją na skalę światową. Chińczycy, nawet jeśli przekazują komuś pandy, to wyłącznie stare. Podobnie było w Wiedniu. I nagle przyszły na świat młode. Jak widać, zmiana środowiska czasami dobrze robi.
Jakie wydarzenia związane są z 80-leciem warszawskiego ogrodu?
- Dla wszystkich pracowników, doceniając ich zaangażowanie i pracę, zorgani-zowaliśmy bardzo uroczyste spotkanie w Pałacu Prymasowskim z udziałem pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ewa Zbonikowska, kierownik działu dydaktycznego przedstawiła historię naszego ZOO, zobaczyliśmy też specjalnie przygotowany na tę okazję film. Wystąpienia mieli też dyrektorzy innych, polskich ogrodów zoologicznych oraz Paweł Sysa, przewodniczący Rady Naukowej ZOO. W ramach obchodów 80-lecia wydaliśmy też w formie albumu kronikę ogrodu oraz wybiliśmy medal zaprojektowany przez rzeźbiarkę, prof. Hannę Jelonek. Album i medal przeznaczone są dla wszystkich pracowników. To wspaniała pamiątka.
A co przygotowaliście na 80-lecie dla warszawiaków?
- Przede wszystkim zawiesiliśmy banery, które przypominają o jubileuszu, a także zafundowaliśmy gościom bezpłatny wstęp 11 marca. To dzień otwarcia Miej-skiego Ogrodu w 1928 roku. W budynku akwarium od kwietnia będzie można obej-rzeć film "80 lat warszawskiego ZOO", a w czerwcu i we wrześniu zorganizujemy zabawy dla zwiedzających, przypominające imprezy z lat przedwojennych. Ponadto przepięknie wysprzątaliśmy cały teren. Wchodzi się do ogrodu z przyjemnością. Jest czysto i wiosennie.
Na letnie miesiące, kiedy zawsze jest więcej zwiedzających, macie w zanadrzu coś specjal-nego?
- Nasza oferta przez cały rok jest niezmiernie atrakcyjna i dla dzieci, i dla dorosłych. Oprócz wielu odnowionych ekspozycji będzie tradycyjnie Dzień Dziecka, podczas którego dzieci do 12 lat wchodzą nieodpłatnie. Będzie też w pierwszy pią-tek czerwca po raz kolejny zorganizowany Wieczór Marzeń, na który przyjeżdżają chore, niepełnosprawne dzieci z Centrum Zdrowia Dziecka. Do tej akcji przyłączyły się także ogrody w innych miastach. Jest to akcja ogólnoświatowa. Jest zwyczaj, że prezydent miasta otwiera wrota do ogrodu i zaprasza dzieci do wejścia.
Czy ogród w najbliższym czasie wzbogaci się o nowe zwierzęta?
- Po raz pierwszy będą u nas goryle. Przyjadą nieco wcześniej, ale oglądać je będzie można od września, ponieważ wtedy oddamy do użytku pawilon małp prze-znaczony dla goryli i szympansów, największy z dotychczas budowanych obiektów. Będziemy też ewentualnie, jeśli pojawi się taka konieczność, uzupełniać nowymi zwierzętami już istniejące stada. W planach jest pozyskanie dwóch słonic afry-kańskich, bo obecne stadko, liczące trzy sztuki, to za mało. Być może za dwa lata, ponieważ ciąża u słoni trwa 22 miesiące, będą młode.
Goryle na pewno przyciągną wielu zwiedzających...
- To niewątpliwie będzie atrakcja, ponieważ w Warszawie wcześniej nigdy tych zwierząt nie było. Od dwóch lat ma je ogród w Opolu. Były kiedyś we Wrocławiu, ale tylko wypożyczone i wróciły do Czech.
Jest Pan dyrektorem już 26 lat. Jakie refleksje się nasuwają?
- Lata, które przepracowałem w ogrodzie, to sporo czasu. Moim pracownikom i mnie udało się coś-niecoś zrobić. To był dobrze wykorzystany czas, bo kiedy w 1982 roku obejmowałem ogród, był on bardzo zaniedbany. Nie było pieniędzy na nowe inwestycje, na meliorację, na remonty. Wszystko się rozpadało. W tej chwili jest to ogród nowoczesny, na światowym poziomie. Oby tylko władze miasta nie zaprzestały inwestycji i dotacji, bo szkoda byłoby to wszystko, co osiągnęliśmy, za-przepaścić. Zdecydowałem się w tym roku zakończyć pracę. Pracuję jeszcze do końca września. We wrześniu oddamy, jak już wspomniałem, pawilon dla małp, w budowie jest hipopotamiarnia, a ponadto zaplanowanych jest sporo inwestycji, m.in. piękne oceanarium. Dostałem właśnie odpowiedź od australijskiego kon-sorcjum, które prawdopodobnie będzie projektowało i budowało ten obiekt.
Czas Pana dyrektorowania, to jakby wychował Pan dorosłe dziecko...
- Moje dzieci, syn i córka, dorastały w ogrodzie. Do dziś pamiętam takie zda-rzenie: kiedy pierwszy raz wszedłem z synem do ogrodu, a miał on wtedy około dwóch lat i jeszcze nie mówił, zobaczył z pewnej odległości słonia. Zaczął spoglądać to na słonia, to na mnie. I tak kilka razy. Zapewne się zastanawiał, jak to możliwe, że jest większa istota od taty.
Ta historia pokazuje, że Pana życie jest silnie związane z ogrodem. Podjął Pan jednak decyzję o odejściu. Kto powinien zostać Pana następcą?
- Dynamiczny człowiek, który będzie rozumiał i znał strategię działania współ-czesnych ogrodów zoologicznych i ostro weźmie się do pracy. Człowiek energiczny i z dobrymi pomysłami. Mam nadzieję, że znajdziemy w konkursie osobę, która po-doła tym wyzwaniom. Jestem pewien, że pani prezydent też będzie dążyła do zna-lezienia kogoś odpowiedniego i wybierze go z grona osób, które rzeczywiście inte-resują się ogrodem.
W takim razie w imieniu własnym i całej redakcji życzę ogrodowi kolejnego wspaniałego dyrek-tora, a Panu zdrowia i pomyślności. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Jolanta Zientek-Varga