Antymultipleks na Białołęce. Czy Kino na boku musi być niszowe?
12 lutego 2016
"Kino na boku" to pierwsze i jak dotąd jedyne kino na warszawskiej Białołęce. Jest miłe, ładne, tanie i kameralne. Dlaczego więc stosunkowo niewiele osób do niego chodzi, z utęsknieniem wyczekując otwarcia multipleksu?
- Czemu nasze jedyne białołęckie kino ma tak ubogi repertuar? "Ekscentrycy", drugi tydzień, non stop. Naprawdę nie ma ciekawszych filmów?
No właśnie. W styczniu w repertuarze białołęckiego kina były tylko trzy filmy. Program na luty jest tak samo ubogi: dziecięcy "Misiek w Nowym Jorku", "Joy" i "Zjawa". Nic do tych tytułów nie mam. Ale tylko "Misiek w Nowym Jorku" grany będzie mniej więcej w tym samym czasie, co w innych warszawskich kinach. Rewelacyjna "Zjawa" pojawi się trzy tygodnie po polskiej premierze, a "Joy" trafia do Kina Na Boku po miesiącu. Ale może sama aktualność nie jest jeszcze najważniejsza, choć w dobie cyfrowej dystrybucji nie ma przecież żadnych przeszkód, by każdy tytuł grać w dniu premiery. Problemem jest skala wyboru - trzy filmy miesięcznie to propozycja zaskakująco uboga.
Dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury tłumaczy, że na razie inaczej się nie da: - Takie są zasady pozyskiwania tytułów od dystrybutorów. Oni stawiają warunki, by film grany był przez tydzień albo dwa. Może gdyby wybór filmów był większy, gdyby kino organizowało dodatkowe eventy, spotkania z twórcami, to publiczność by jednak przychodziła? Moglibyśmy poszerzyć repertuar, gdyby sala służyła tylko jako kinowa. Ale korzystają z niej wszystkie nasze sekcje, są próby, zajęcia. Dopóki nie zostanie otwarta druga sala, większej liczby seansów nie da się zorganizować - mówi Karolina Adelt Paprocka.
Kto wie o Kinie na boku?
Pozostaje zatem mieć nadzieję, że otwarcie filii na Głębockiej coś w tej sprawie zmieni. Pozostaje jednak inna kwestia: samo kino nie jest chyba najlepiej promowane, skoro gdy pytam o jego atrakcyjność kilka osób jest mocno zdziwionych, że kino na Białołęce w ogóle istnieje. A kilka innych wie i deklaruje, że nie może się doczekać otwarcia multipleksu w galerii na Światowida. Z takiej pobieżnej sondy można by wysnuć pośpieszny wniosek, że wysoka kultura filmowa musi przegrać z niższą, a kino z ambitnym repertuarem i bez popcornu z kinopleksem. Ale może to wcale nie tak. Może gdyby wybór filmów był większy, gdyby kino organizowało dodatkowe eventy, spotkania z twórcami, to publiczność by jednak przychodziła?
- Tak! Tak! To jest nasz pomysł na kino od samego początku. Tak chcemy to miejsce rozwijać, by stało się miejscem także dyskusji, rozmowy o kinie, bezpośredniego spotkania z twórcami - zapowiada Karolina Adelt Paprocka.
Czy Kino Na Boku stanie się wkrótce lokalnym, ale prężnie działającym ośrodkiem kultury filmowej? Szczerze życzę tego sobie, pani dyrektor Adelt i wszystkim białołęckim kinomanom.
Wojciech Kałużyński