"Złośliwość i znieczulica". Kłopoty z kierowcą linii 731
15 listopada 2018
- Kierowca zamknął mi drzwi przed nosem i bezczelnie pomachał na do widzenia - skarży się mieszkanka Legionowa. Czytelniczka dogoniła feralny autobus i postanowiła wyjaśnić sprawę.
2 listopada jedna z naszych czytelniczek czekała na autobus ZTM linii 731 na przystanku Ratusz Białołęka w kierunku Legionowa.Było już ciemno, a autobus spóźniał się kilka dobrych minut, więc wszystkim oczekującym zależało na szybkim powrocie z pracy do domu.
Drzwi zatrzasnęły się przed nosem
Około 17:26 na przystanek podjechały jednocześnie dwa autobusy, zajmując całą zatoczkę. - Problem w tym, że ten drugi, tj. 731 zatrzymał się bezpośrednio za pierwszym, a drzwi oba pojazdy otworzyły jednocześnie. Dlatego stojąc z przodu zatoczki, nie zauważyłam drugiego autobusu, do którego zaczęli już wsiadać pasażerowie. Kiedy zorientowałam się, że jednak za 723 schowany jest ten, na który czekałam, to szybko do niego podbiegłam. Kierowca zatrzasnął drzwi przed moim nosem. Nie pomogło machanie i proszenie o ponowne otwarcie drzwi. Kierowca zobaczył mnie, odmachał mi ręką i ruszył w trasę - żali nam się mieszkanka Legionowa.
Widząc całe zdarzenie jedna ze stojących na przystanku pasażerek doradziła czytelniczce, żeby wsiadła do linii przyspieszonej, która właśnie nadjechała. Tak też zrobiła. 511 wyprzedziło na Modlińskiej linię 731, dzięki czemu kobieta wsiadła do niego kilka przystanków dalej. I postanowiła wyjaśnić sytuację z kierowcą. - To było absurdalne. Na początku mnie chyba nie poznał, ale jak zapytałam go, dlaczego tak nieuprzejmie się zachował kilka przystanków wcześniej, to zaczął mnie ignorować. Niestety jego legitymacji też nie widziałam, a - z tego co wiem - powinna być w widocznym miejscu. Jak poinformowałam go, że chcę złożyć na niego skargę i poprosiłam o jego legitymację służbową z numerem, roześmiał się tylko. Złośliwość i znieczulica - opowiada pasażerka.
Kierowca złamał przepisy
Rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego podkreśla, że pasażerce przysługuje złożenie skargi do przewoźnika, niemniej powinna posiadać dane kierowcy spisane z identyfikatora lub podać nr linii i nr taborowy. Kierowca feralnego pojazdu bez wątpienia złamał przepisy. - W widocznym dla pasażera miejscu powinna znajdować się plakietka z numerem identyfikacyjnym kierowcy, ewentualnie może on być wyświetlany na wyświetlaczu elektronicznym. Brak numeru służbowego traktowany jest jako uchybienie, za które przed ZTM odpowiada przewoźnik. Warto jednak dodać, że w podobnych sytuacjach do ustalenia danych kierowcy wystarczy wskazanie przez pasażera linii, godziny zdarzenia i numeru taborowego (tzw. bocznego pojazdu) - informuje Michał Grobelny z ZTM.
Wyjaśnia także kwestię ponownego otwierania drzwi - drugi w kolejności autobus w zatoczce autobusowej po zamknięciu drzwi nie ma obowiązku ponownego ich otwierania, jest to kwestia dobrej woli i uprzejmości kierowcy. Dopiero kolejne autobusy, które nie mieszczą się w zatoczce, muszą podjechać na przystanek i ponowne otworzyć drzwi wszystkim oczekującym pasażerom.
(DB)