Zakupy w czasach pandemii. "Niech się pani nie boi, zdrowa jestem"
1 kwietnia 2020
Jak zmieniły się zakupy w czasie trwającej pandemii koronawirusa i wprowadzanych dalszych ograniczeń? Oto kilka historii z życia codziennego.
- Odkąd jest pandemia, robię zakupy co dwa tygodnie. Byłam dziś w Biedronce. Zakupy były średnio przyjemne. Duża część klientów przestrzega aktualnych zasad higieny, natomiast część niestety nie! Nawet jak ja próbuję robić wszystko, żeby pokazać innym ludziom, że staram się unikać pojedynczych osób, gdy je spotykam na swojej drodze, one nic sobie z tego nie robią. Pracownicy Biedronki zbliżają się na 40 cm do klientów, nie reagują nawet na prośby słowne - opowiada pani Sylwia.
"A żeby Pan tego wirusa złapał"
- Bywam w Biedronce i ręce opadają. Do tradycyjnych kas kolejki, a co ciekawe, do kas samoobsługowych - gdzie można dokonać płatności bezgotówkowej - nie ma chętnych. Jedna z klientek z wózkiem wypchanym po brzegi, wśród niezbędnych artykułów miała kilka torebek chipsów. Jednak najbardziej współczuję kasjerce, która ją obsługiwała, gdyż kobieta wyglądała jakby miała gorączkę. Była czerwona na twarzy i kasłała, nawet nie raczyła zasłaniać niczym ust. Skąd się biorą takie "przypadki"? - opisuje sytuację pan Darek. Podobnych sklepowych relacji zebraliśmy więcej. - Sympatyczna pani z Żabki, za to, że nie chciałem wziąć koszyka, którego wszyscy po kolei byli zmuszani dotykać, wykrzyczała mi "a żeby Pan tego wirusa złapał i zdechł". Ludzie zamiast się wspierać w tym ciężkim okresie, to jeden drugiego by zabił. Smutne - komentuje Marcel.
"Snują się po sklepie"
Sklepowe zwyczaje klientów w czasie trwającej epidemii opisuje też jeden z pracowników marketu. - Klienci snują się po sklepie oglądając sztuczne kwiaty, zajączki świąteczne, farbki do pisanek, itp. Chyba dla przyjemności, bo zakupy podstawowych produktów stanowią ok. 70%. Częstym zakupem jest zestaw kibica: sześciopak piwa, butelka alkoholu, chipsy, słone paluszki, coca-cola. Młodzież przychodzi po batoniki i napoje energetyczne. Spaceruje sobie po sklepie ignorując zakaz wychodzenia z domu - komentuje pan Marek.
"Niech się Pani nie boi, zdrowa jestem"
Warto pamiętać o mniejszych sklepikach osiedlowych, gdyż tam zazwyczaj ludzi jest mniej a sprzedawcom łatwiej jest utrzymać czystość. Choć i to nie zapewni nam pełnej ochrony.
- Czasem trzeba wyjść do sklepu i ten dzień nadszedł dzisiaj. Krótka obserwacja: nikogo w maseczce. Bardzo rzadko spotyka się osoby w rękawiczkach jednorazowych. Nadal przeważająca forma płatności to gotówka. Stoję w kolejce jak każą, odstępy, te sprawy, w sklepie może być tylko jedna osoba. Nagle przy mnie staje starsza pani. Odruchowo się odsuwam. - Niech się pani nie boi, zdrowa jestem - z przekąsem mówi na oko 70-paroletnia pani. - To nie o to chodzi. Ja nie wiem, czy jestem zdrowa, nie miałam robionych testów, a nie chciałabym pani zarazić - odpowiadam. - No ja też nie miałam robionych testów! - To skąd pani wie, że jest zdrowa? Pytanie zawisa w powietrzu. Pani ustawia się dwa metry ode mnie. Jeśli do ludzi nie dotrze, że każdy z nas może być nieświadomym roznosicielem wirusa i nie musi mieć objawów, będziemy chorować jeszcze miesiące - komentuje pani Marta.
(DB)