REKLAMA

Wola

różne »

 

Wykorzystani robotnicy szturmowali gabinet burmistrza

  13 października 2015

alt='Wykorzystani robotnicy szturmowali gabinet burmistrza'
Pracownicy firmy budowlanej protestowali pod wolskim urzędem

Nietypowy protest pod urzędem dzielnicy Wola. Pracownicy, których oszukał pracodawca, żądali za wykonaną pracę pieniędzy od... burmistrza Woli. - Urząd nie zawierał z nimi umów, powinni domagać się wypłat od szefowej swojej firmy - odpowiadają urzędnicy. Robotnicy zaś uważają, że magistrat powinien sprawdzać, czy wybrany w przetargu wykonawca zatrudnia ludzi w oparciu o umowy, a nie na "czarno".

REKLAMA

Punktualnie z wybiciem kurantu wolskiego magistratu pod budynkiem urzędu od strony alei "Solidarności" rozpoczęła się manifestacja. Protestowali pracownicy firmy budowlanej, która wygrała przetarg na remont lokali socjalnych. Nie mieli podpisanych ze swoim pracodawcą umów. Pracowali "na czarno". - Takie teraz czasy, kapitalista chce parę groszy zaoszczędzić. A myśmy harowali i nie zobaczyliśmy złotówki - mówi kobieta ze wschodnim akcentem. Wtórują jej inni oszukani. - Zawiszy, Leszno, Karolkowa. Przy tych ulicach pracowaliśmy. Przed ósmą w robocie, szybka kawa i do roboty. Dziesięć godzin harówki. Po powrocie do domu szybki obiad i spać. I to wszystko jak krew w piach - załamuje ręce inny robotnik.

Razem z nimi przyszedł Jakub Żaczek, lewicowy aktywista i działacz Związku Syndykalistów Polski. Przez megafon obwieścił, że pracownicy zostali oszukani przez swojego pracodawcę, ale także przez Krzysztofa Strzałkowskiego, burmistrza dzielnicy Wola. - Nie dopilnował, czy pracownicy dostaną pieniądze. To skandal! Idziemy do jego gabinetu - krzyknął, a poszkodowani i przypadkowe dwie starsze panie poszły za nim.

Do sekretariatu Krzysztofa Strzałkowskiego nie udało im się wejść. Do protestujących wyszedł Mariusz Gruza, rzecznik wolskiego urzędu. - Panie rzeczniku, ci ludzie są oszukani. Dlaczego urząd im nie zapłacił? - pytał Jakub Żaczek. - Firma, w której byli zatrudnieni, wygrała wiosną przetarg. Przedsiębiorstwo nie wywiązało się z umów i dlatego we wrześniu zostały one rozwiązane. Firma nie otrzymała pieniędzy - odpowiedział Gruza. I zaczęła się przepychanka. Działacz i dziennikarka TVN krzyczeli, że burmistrz powinien wiedzieć, czy podpisuje umowę z legalnie działającą firmą i czy ta firma zatrudnia legalnie ludzi. - Jak pani sobie to wyobraża? A firmy, w których pracuje 5000 osób, też mają dostarczać kopie umów ze swoimi pracownikami? To absurd. Firma powinna, ale nie ma takiego obowiązku, zgłosić nam swojego podwykonawcę - tłumaczył Mariusz Gruza.

Działacz i robotnicy byli nieprzejednani. - Jak możecie współpracować z firmą, która zatrudnia ludzi na czarno? - pytał Żaczek. - Nie jesteśmy od sprawdzania, czy ktoś ma umowę o pracę czy inną. Jeśli macie zastrzeżenia do swojego pracodawcy, uważacie, że was oszukuje, zgłoście to inspekcji pracy albo prokuraturze. Zgłosił pan tę sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy? - spytał Gruza. - Tak, ale inną sprawę - odparł Żaczek. Gruza: - Ale ja pytam o tę sprawę. Żaczek: - A ja zgłosiłem inną.

Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielką firmy budowlanej, jednak jej telefon pozostaje cały czas wyłączony.

(SD)

 

REKLAMA

Komentarze (1)

# Dembi

15.10.2015 18:17

Jaka jest nazwa tej firmy ? Oszustów trzeba piętnować !
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuWola

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA