Wydział wycinania
17 grudnia 2004
Nie ma tygodnia bez interwencji mieszkańców w sprawie drzew. Ostatnio Czytelników zbulwersowało wycięcie potężnej topoli przy ul. Zręby oraz dwóch dębów w rejonie ul. Pomorskiej i Majolikowej.
Topola wywołała znacznie więcej emocji i pozostawiła wątpliwości. - Topola chińska przy ul. Zręby miała ponad 100 lat i ponad dwa metry w obwodzie. To było piękne drzewo, bez żadnych suchych gałęzi. Kto dał pozwolenie na jego wycięcie i na jakiej podstawie - domaga się wyjaśnień jeden z mieszkańców.
Jak ustaliliśmy w wydziale rolnictwa, ochrony środowiska i leśnictwa topola została wycięta, gdyż - zdaniem urzędników - zagrażała stojącemu przy niej budynkowi oraz stanowiła zagrożenie dla przechodniów.
- Jakich przechodniów? - dziwi się nasz rozmówca. - Działka, na której rosło drzewo, nie przylega do żadnej drogi, poprowadzona jest zresztą do niej droga konieczna przez działkę jednego z sąsiadów. Poza tym od wielu lat jedynymi mieszkańcami na tej działce były ptaki żyjące na topoli. Właścicielka zmarła bezpotomnie. O spadek procesowały się osoby daleko z nią spokrewnione. Sprawa niedawno się zakończyła i drzewo zaczęło im zwyczajnie przeszkadzać. Nie stanowiło żadnego zagrożenia. Nikt nie konsultował sprawy z mieszkańcami. Oparto się na doniesieniu nowych właścicieli działki, którzy tu nigdy nie mieszkali.
- Topola przy ul. Zręby była zmurszała od wewnątrz i dlatego jej usunięcie stało się konieczne - uważa Ilona Kuleczka, szefowa wydziału. - Poza tym drzewo stało przy linii energetycznej oraz było pochylone w kierunku skrzynki gazowej. To dodatkowe fakty, które skłoniły nas do wydania zgody na wycinkę. Topola rozgałęziała się na wysokości pięciu metrów, a następnie rozgałęziała się ponownie na wysokości ośmiu metrów. Wystarczyłby silniejszy wiatr, żeby drzewo się przewróciło lub obłamał się konar. Nie można było dłużej czekać.
- To bzdury. Drzewo jeszcze leży, każdy może przyjść i sprawdzić. Zdrowy pień, zdrowe konary. Przeżyło niejedną wichurę. Gdyby było zagrożeniem, to każdy z sąsiadów występowałby już dawno o wycięcie, ale nie było takim zagrożeniem - uważa nasz Czytelnik.
Szefowa wydziału ochrony środowiska przyznaje, że bezpośrednim powodem wycinki było zgłoszenie właściciela terenu. Każdorazowo w takiej sytuacji przybyły z urzędu inspektor dokonuje oględzin i sporządza raport o stanie drzew. Jak zaznacza Ilona Kuleczka topole po przekroczeniu 40-50 lat zaczynają obumierać i murszeć. Większość topoli, które przekroczyły 60 lat nadaje się do wycinki. Oczywiście ingeruje się wyłącznie tam, gdzie jest to konieczne, a więc wówczas, gdy drzewo stanowi potencjalne zagrożenie dla ludzi czy budynków. Wszystkie topole, nawet te wyschnięte, stare i zmurszałe, nie są wycinane, o ile rosną w lesie czy na łące.
Nasz czytelnik poddaje w wątpliwość kompetencje urzędników wydziału. Uważa, że dają zgodę na wycinkę niemal każdego drzewa, które komuś przeszkadza. - Tu nie chodziło o chronienie tych starych zabudowań, do których zapewne nikt się nie wprowadzi. To zwyczajne czyszczenie działki pod projekt nowego domu - mówi. - A przecież ludzie na dużo mniejszej powierzchni stawiają domy tak, by oszczędzać rosnące na nich drzewa pamiętające czasy ich dziadków i pradziadków. Te drzewa są urokiem tego rejonu. To nie jest Ursynów, gdzie trudno spotkać drzewko starsze niż 15 lat. Wydział ochrony środowiska powinien mieć tego świadomość.
Starej topoli już nikt na nowo nie postawi, a topola dziś posadzona będzie cieszyć nasze wnuki, tak jak nas cieszą drzewa sadzone przez dziadków. Wydawałoby się, że urzędnicy wydziału ochrony środowiska powinni być na to szczególnie wyczuleni. Być może są, ale niestety coraz częściej ich wydział określany jest mianem wydziału wycinania drzew. Może czas nieco wyhamować i rzeczywiście - jak sugeruje nasz Czytelnik - decyzje podobne do tej ze Zręby - konsultować z sąsiadami.
I chociaż Ilona Kuleczka zwraca uwagę, że każda wycinka przeprowadzana jest wyłącznie wówczas, gdy jest naprawdę to niezbędne, a żadna z takich decyzji nie ma charakteru dowolnego, to wątpliwości zawsze pozostają. Zwłaszcza, gdy na ziemi leży piękne drzewo, a w jego pniu nie widać śladów zmurszenia.
Grzegorz Cielecki, bw