Wojna żłobkowa
24 kwietnia 2009
Takiej wrzawy wokół zapisów dzieci do żłobka jeszcze nie było. Mowa tu o placówce, która mieści się przy ulicy Chodeckiej. Z pracy z hukiem wyleciała dyrektorka ZOZ-u nadzorującego żłobki.
Rano burmistrz Grzegorz Zawistowski postanowił poszukać winnego. Stwierdził, że postara się, aby wyciągnięto konsekwencje wobec dyrektorki ZOZ - Jolanty Lentowicz, nadzorującej żłobki. Kobiecie za-rzucono m.in. złą organizację zapisów. Były rzeczy-wiście źle przeprowadzone. Przerosły ją na całej linii, ale czy burmistrz nie przesadził, obarczając winą za wszystko kobietę, która nie ponosi żadnej odpowiedzialności za podstawową przy-czynę - brak miejsc w żłobkach?
Miejsce w żłobku stało się towarem deficytowym i luksusowym. Co robią wła-dze, aby rozwiązać problem? Niewiele. Rodzice stali całą noc, bo radzą sobie jak mogą, ale to wybrane przez nich władze zawiodły na całej linii.
- Nowe miejsca robi się zwiększając liczebność grup. To jest pomysł władz na rozwiązanie problemu - mówi jeden z rodziców.
- Dlaczego władze uparcie obstają przy budowie nowych żłobków za grube mi-liony, na co nie ma pieniędzy, co trwa latami, a i tak nie rozładuje gigantycznych list rezerwowych? Problem należy rozwiązać tu i teraz. Dlaczego urząd nie dopłaci do miejsc w prywatnych placówkach? - pyta inny zainteresowany rodzic.
- Odpowiedzialność za żłobki w Warszawie ponosi biuro polityki społecznej i ono powinno zabezpieczyć odpowiednią liczbę miejsc dla dzieci - powiedział "Echu" burmistrz Grzegorz Zawistowski. - Brak miejsc w żłobkach dotyczy nie tylko Tar-gówka, ale całej Warszawy. Moim zdaniem biuro powinno bardziej elastycznie re-agować na wyż demograficzy. Powinno stworzyć się pulę stałych miejsc żłobko-wych, a w razie konieczności szybko uruchamiać placówki w gotowych budynkach, potrzebujących wyłącznie adaptacji pomieszczeń. Dobrym pomysłem są też dopłaty do miejsc w żłobkach prywatnych. Miasto w razie konieczności mogłoby regulować część należności za rodziców - podsumowuje burmistrz.
Problem na Targówku został zażegnany. Znaleziono kozła ofiarnego, zrobiono szum medialny, zamieciono pod dywan. Jak zwykle. To władza umie najlepiej.
Agnieszka Pająk-Czech, oko
Mój komentarz
To burmistrz i jego mocodawcy są opowiedzialni za brak miejsc w żłobkach i za brak pomysłów zmierzających do zapewnienia opieki maluchom. Sposobów jest sporo. Na przykład dofinansowanie umów, jakie rodzice podpiszą z placówkami prywatnymi. Jak choćby na Białołęce. Okazuje się, że burmistrz też uważa to za dobry pomysł. To trudne, bo żłobki to formalnie służba zdrowia, ale nie niemożliwe. W końcu po to się otrzymuje władzę, by z niej korzystać dla dobra mieszkańców i rozwiązywać sprawy trudne. Burmistrz swoją władzę zademonstrował inaczej. Wskazał winnego. Nie władze miasta. Nie biuro polityki społecznej. Stanął przed ka-merami TVN Warszawa i oznajmił, że postara się o zwolnienie kobieciny, która źle zorganizowała zapisy.Nie ma wątpliwości, że nie powinno dochodzić do takich sytuacji, jak nocne ko-lejki, listy społeczne itp. Jednak - szanowny Panie Burmistrzu - podstawową przy-czyną ostatnich żłobkowych zajść jest brak miejsc dla maluchów, a za to odpowia-da stołeczna władza. Powinien Pan wskazać swoich szefów.
Tymczasem Pan odpowiedzialnością za całą tę sytuację obarcza dyrektorkę, z której zrobił Pan kozła ofiarnego. Nie tak należy korzystać z władzy, którą się posiada. Wstyd!
Bartek Wołek