Kto i dlaczego zabił jeże na Rembielińskiej?
20 maja 2021
Na dotychczas zarośniętym i zaśmieconym terenie w pobliżu bloku przy Rembielińskiej 28 zapanował porządek. Przy okazji pozbyto się jednak dziko żyjących i będących pod ochroną gatunkową jeży. Jeden z mieszkańców przekonuje, że to już stały trend firmowany przez wydział ochrony środowiska urzędu dzielnicy.
Do niedawna działka wokół bloku przy Rembielińskiej 28 była potwornie zarośnięta, wykorzystywana jako śmietnik, toaleta i pijalnia dla meneli. To wszystko tuż pod oknami mieszkańców. Chodnik do bloku prowadził wzdłuż tego śmietniska, zaś mieszkańcy wieczorami bali się przejść, gdy ktoś za siatką załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne.
Niedawno teren uprzątnięto. I wszystko byłoby super, gdyby nie... jeże, które najpewniej wskutek nieumiejętnych działań człowieka straciły życie.
- Przykro mi, że ucierpiały niewinne zwierzęta, ale nie miałem wpływu ani na termin, ani na zakres działań podjętych przez właścicieli terenu - komentuje przewodniczący rady dzielnicy Michał Jamiński, który doprowadził do posprzątania tego terenu.
Kto skazał jeże na zagładę?
- Przyznaję, że wysłaliśmy pismo do właściciela terenu, żeby uprzątnął działkę, jednak to na właścicielu spoczywa obowiązek prowadzenia prac w taki sposób, żeby był on zgodny z przepisami i żeby nie wyrządzić krzywdy przyrodzie. My tego w pismach kierowanych do właścicieli przypominać nie musimy - mówi rzecznik urzędu dzielnicy Rafał Lasota, który dodał, że wydział ochrony środowiska zajmuje się wyjaśnieniem tej sprawy.
- Właściciel tłumaczył, że miał w planach uprzątnięcie działki, ale ktoś go ponoć uprzedził. Twierdzi, że nie wie kto uprzątnął teren - mówi dość zaskakująco Lasota. Śmierć jeży będą wyjaśniały odpowiednie instytucje.
Urzędnicy nie lubią jeży?
Nieco inne zdanie mają jednak niektórzy mieszkańcy. Wskazują pracowników wydziału ochrony środowiska jako tych, którzy nie sprzyjają jeżom. - Nie poinformowano właścicieli terenu, że mogą być tam jakieś zwierzęta, a tym bardziej chronione. A ponadto, że chronione są zarówno zwierzęta, jak i ich siedliska, a szczególnie miejsca rozrodu. Miejscowy WOŚ ma swoiste zdanie o jeżach, co potwierdził negatywną weryfikacją projektu domków dla jeży do budżetu obywatelskiego. Tylko na Targówku nie można ich robić i potrafiono znaleźć na to milion dokumentów niebywale precyzyjnych i istotnych. A co najbardziej żenujące, złożyłem projekt domków na Ochocie i przeszedł tam bez problemu - mówi Robert Goliński, który zaproponował na przyszły rok tzw. ekostrefy i budowę domków dla jeży, które chroniłyby te wyjątkowe ssaki zwłaszcza w okresie lęgowym. Mieszkaniec zaproponował aż 10 lokalizacji a koszt całego przedsięwzięcia nie byłby duży. Urzędnicy odrzucili ten pomysł. Dlaczego?
"Projekt nie mieści się w zakresie zadań własnych gminy"
- Projekt budowa sztucznych schronisk-domków dla jeży nie mieści się w zakresie zadań własnych gminy, przypisanych do realizacji dzielnicom. Urząd Dzielnicy realizuje zadania zgodnie z corocznie uchwalonym "Programem opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie m.st. Warszawy". Program ten ma zastosowanie do wszystkich zwierząt domowych, w szczególności psów i kotów, w tym kotów wolno żyjących oraz zwierząt gospodarskich - czytamy w uzasadnieniu negatywnej opinii urzędników.
Dalej przekonują, że jeże są pod opieką Lasów Miejskich. - Według opinii tej jednostki zwierzęta dziko żyjące powinny funkcjonować bez nadmiernej ingerencji człowieka. Nie należy budować sztucznych schronień w przestrzeni miejskiej. Należy wspierać jeże w budowie naturalnych schronień, gdyż takie działania dążące do zagwarantowania jeżom możliwości hibernacji w warunkach naturalnych są najlepszą i najskuteczniejszą formą ich ochrony - czytamy.
Smutne podsumowanie
Urzędnik to taki człowiek, który gdy ma coś zrobić, to zacznie od szukania przepisów, które pozwolą mu nadal spokojnie pić kawę.
(DB)