Walka o obniżkę opłat trwa
20 października 2011
Kilka tygodni temu rodzice kilkulatków rozpoczęli batalię o obniżkę opłat za żłobki i przedszkola. W sprawie przedszkoli wygrali. Będą płacić mniej. Walka o ceny za żłobki wciąż trwa.
1,2 tys. zł za jedno dziecko - opowiada Karol Lusar, jeden z inicjatorów akcji protestacyjnej.
- Po "interwencji" pani prezydent, która uznała, że jest to zbyt duże obciążenie dla rodziców (de facto skrytykowała samą siebie, bo przecież propozycja wyszła z ratusza i pani prezydent potwierdzała ją w wywiadach),
Tak właśnie zaczął się ruch "Głos Rodziców", który powiększa się z dnia na dzień.
Na forum internetowym zespołu żłobków rozgorzała dyskusja, białołęccy rodzice zachęcali pozostałych do wysyłania maili i włączenia się w akcję. Powstała też grupa dyskusyjna, co ułatwiło planowanie dalszych działań.
- W sumie skupiamy około 90 rodzin (tyle jest na liście dyskusyjnej), ale w przypadku poszczególnych działań docieramy do szerszego grona - np. nasze wezwanie rady miasta do usunięcia naruszenia prawa podpisało 450 osób. Rozszerzamy działania poprzez facebooka, dzięki czemu do akcji "Napisz list do premiera" dołączyło ponad 100 osób - mówi Karol Lusar. Dodaje też, że dzięki protestom premier skłonił władze Warszawy do ustępstw w tej sprawie.
- Pojawiliśmy się na sesji rady miasta 22 września, na której radni głosowali nad "obniżką podwyżki" w przedszkolach - apelowaliśmy, by zdecydowali się na całkowitą rezygnację z podwyżek w przedszkolach oraz by zajęli się także tematem żłobków. Niestety, urzędnicy i radni PO są wyjątkowo oporni na argumenty. Nie dość, że podwyżka opłat za żłobek jest dużo bardziej drastyczna (160%), to na dodatek za dzień nieobecności zwraca się nam 26 groszy (w przedszkolach całość opłaty za każdy dzień). Zrozumienia nie znalazł nawet postulat ustanowienia zniżki prorodzinnej w sytuacji, gdy drugie dziecko jest w żłobku lub przedszkolu (teraz zniżka jest tylko przy dwójce dzieci w żłobku lub dwójce dzieci w przedszkolu) - tłumaczy Lusar.
Rodzice zapowiadają, że będą walczyć do końca. Chcieli przekonać stołecznych radnych o konieczności zmniejszenia cen. Niestety, zostali zlekceważeni przez ratusz, bo... - Na sesję nie przyszli radni posiadający większość (PO), więc obrady się nie odbyły z powodu braku kworum. Tak więc był to kolejny "antypodwyżkowy zryw" zignorowany przez władze miasta - mówi Małgorzata Lusar z ruchu "Głos Rodziców".
Rodzice poprosili o spotkanie z premierem. Zapowiadają, że jeśli zajdzie potrzeba, rozważą ostrzejszą formę protestu - protest okupacyjny.
Anna Sadowska