To był ciekawy rok
15 września 2006
Pamiętam, jak 2-3 lata temu "Echo Białołęckie" zamieściło cover story pt. "Nie ma o czym pisać". Tytuł (nawiązujący do jednej z piosenek Jacka Kaczmarskiego) miał odzwierciedlać samorządowy i społeczny marazm dzielnicy. Forum internetowe też było wtedy raczej apatyczne.
Ten rok spędzony na łamach "Echa" był jednak nie tylko ciekawy dla mnie. Mam wrażenie, że ten czas istotny był też dla życia dzielnicy. Na łamach lokalnych tytułów pojawiły się dyskusje o kierunkach rozwoju dzielnicy - choćby różne po-mysły na przedszkola. Zaczęły być aktywne stowarzyszenia, z sukcesem i twórczo działa grono animatorów kultury skupione w radzie programowej BOK. Odbyła się w lutym br. pierwsza profesjonalna sesja o historii Białołęki (niebawem materiały ukażą się drukiem w "Kronice Warszawy"). Ktoś może nieco złośliwie powiązać to ożywienie z rokiem przedwyborczym. Być może... Aczkolwiek pamiętam inne lata przedwyborcze i wtedy takiego ożywienia nie było.
Raczej wydaje mi się, że Białołęka odkrywa siebie jako społeczność (i to za-równo "tubylcy", jak i "przyjezdni"). Dzieje się tak zarówno na poziomie problemów dnia codziennego - korki, przedszkola, lęk przed rozbudową "Czajki", jak i na poziomie większego zainteresowania miejscem zamieszkania, jego historią, szan-sami spędzania tutaj czasu wolnego. Chyba powoli przestajemy myśleć o Białołęce tylko jako o sypialni czy miejscu, z którego dojeżdża się do pracy lub na uczelnię do centrum (choć oczywiście czas i jakość tego dojazdu pozostają bardzo ważne).
Trudno oczywiście wyrokować, na ile jest to tendencja trwała - na pewno sprzyja jej większe zasiedzenie, aktywność lokalnych mediów i chyba lepsza sytuacja na rynku pracy (więcej czasu i motywacji pozostaje wtedy na aktywność obywatelską). Gdyby jednak było to związane z kontekstem roku wyborczego, to pozostaje mieć nadzieję, że ów stan będzie trwał także po listopadzie.
Krzysztof Madej
Autor jest historykiem, sekretarzem rady osiedla Białołęka Dworska. Na zdjęciu z żona Anną.