Tarchomin miał mieć pałac, ale Mostowski go nie zbudował
18 grudnia 2014
Myśląc o pałacu i otaczającym go ogrodzie kierujemy się najczęściej ku Łazienkom i parkowi Krasińskich. Mało kto pamięta o leżącym tuż za granicami Białołęki pałacu w Jabłonnie. A już zupełnie niewiele osób wie, że taką rezydencję mogliśmy mieć na Tarchominie.
W okresie wojen polsko-rosyjskich i upadku Rzeczypospolitej Mostowski przez kilka lat tułał się po Europie, na pewien czas wracając do Tarchomina jako osoba internowana przez Rosjan. Na dłużej wrócił do Polski dopiero na początku XIX wieku... i od razu zajął się budową tarchomińskiego pałacu. Oficyna pałacowa i dwór istnieją do dziś. Teren dawnego majątku jest własnością Kościoła katolickiego. Nie oszczędzał pieniędzy, zlecając projekt jednemu z najlepszych warszawskich architektów, Simonowi Gottliebowi Zugowi, znanemu z budowy zboru luterańskiego na pl. Małachowskiego. Tarchomin nie należał wtedy jeszcze do Warszawy, jednak budowa trwała w typowo warszawskim tempie: przez 25 lat wybudowano tylko klasycystyczną oficynę (prawdopodobnie nie jest ona nawet projektem Zuga) o imponujących rozmiarach. Po powstaniu listopadowym Mostowski, będący w czasach Królestwa Polskiego jednym z najważniejszych polskich polityków, udał się na emigrację, zostawiając Tarchomin córce, która wyszła za... rosyjskiego żołnierza i urzędnika.
Oficyna pałacowa i dwór istnieją do dziś. Teren dawnego majątku jest własnością Kościoła katolickiego, który wybudował tam Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Warszawsko-Praskiej. Niezbyt ładny budynek uczelni częściowo zasłania zabytki Tarchomina. Najlepszy widok na nie rozpościera się z wału wiślanego i sprzed prowadzącej do seminarium bramy przy ul. Nowodworskiej.
A drugi pałac Mostowskiego, na szczęście ukończony i niestety wielokrotnie przebudowywany, można oglądać przy pl. Bankowym. Mieści się w nim Komenda Stołeczna Policji.
DG