Szpitale przed groźbą zamknięcia
21 sierpnia 2003
To nie jest czarny scenariusz. Tak po prostu wkrótce będzie. Niektóre szpitale muszą się liczyć z tym, że wypadną z gry. Jeśli okaże się, że nadal nie dają sobie rady i popadają w kolejne długi, mogą na dobre zniknąć z systemu służby zdrowia.
O tym, że zmiany są niezbędne, nie ma co nawet dyskutować. Każdy z nas na własnej skórze lub skórze kogoś z rodziny lub znajomych odczuł, jak bardzo obecny system ochrony zdrowia - w tym opieka szpitalna - wymaga odnowy. Nic niewarte okazały się zapewnienia, że będzie zdecydowanie lepiej, gdy powstanie Narodowy Fundusz Zdrowia (pisaliśmy o tym, gdy zaczął działać, czyli przed pięcioma miesiącami). Zgodnie z naszymi przypuszczeniami (niestety!) sytuacja ani o trochę się nie poprawiła w stosunku do tego, co zapewniały zlikwidowane kasy chorych. Niektórzy nawet twierdzą, że jest jeszcze gorzej.
Restrukturyzuj się!
Jeśli nie nastąpią radykalne zmiany, może być tylko gorzej. Nie ma co się oszukiwać, że działające w dotychczasowej formie zakłady opieki zdrowotnej (głównie szpitale, ale też i przychodnie) są w stanie zapewnić nam taką opiekę, jakiej oczekujemy. Konieczna jest zatem restrukturyzacja, nadanie im innego statusu, tak by wreszcie zamiast się zadłużać, przynajmniej wychodziły na zero. A nawet - mogłyby wreszcie zacząć choć trochę zarabiać na siebie.
Zgodnie z przyjętym przez rząd planem zmian, ZOZ-y w przyszłości będą się mogły przekształcić w spółki użyteczności publicznej, działające zgodnie z kodeksem handlowym. To bardzo ważne, bowiem po komercjalizacji i restrukturyzacji będą mogły działać w ramach własnego budżetu bez zaciągania zobowiązań, które nie mają pokrycia w aktualnych lub planowanych dochodach (teraz tak się dzieje, a efekt zadłużenia).
Te ZOZ-y, które się na taką restrukturyzację zdecydują, przedstawią program naprawczy i zaczną go wdrażać, będą mogły - jak zapowiada minister zdrowia Leszek Sikorski - wnioskować o udzielenie im pomocy publicznej, co oznacza umorzenie części zadłużenia.
Szpitale i przychodnie będą mogły zacząć działać po nowemu dopiero po zmianie przepisów (zaaprobowaniu przez Sejm nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej oraz ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej). Posłowie i senatorowie na pracę nad ustawami będą mieli czas od końca września do początku grudnia.
Obie ustawy zaczęłyby obowiązywać w styczniu 2004 roku, zaś jeszcze w tym roku w dwóch województwach - wielkopolskim i warmińsko-mazurskim - ma być prowadzony program pilotażowy z udziałem tamtejszych samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Ma on pokazać, jak działa program restrukturyzacji. Wybrane do testu zakłady nie będą wcześniej oddłużone, natomiast na pewno lepiej przygotowane do wdrożenia programu.
Zostaną najlepsi
To, ile szpitali naprawdę jest w Polsce potrzebnych, dokładnie nie wiadomo. Od dawna trwają przygotowania do stworzenia sieci szpitali. Kolejni ministrowie zdrowia zapowiadają, że już, już i będzie gotowa. Jednak sprawa nie jest - jak się okazuje - taka prosta. Choć wiadomo, że konieczne jest racjonalne usytuowanie placówek na mapie Polski, to nie ma odważnego, który powiedziałby, że ten szpital zostanie, a ten przestanie działać.
Pomysłów na rozwiązanie problemu było już kilka. Jedno z głównych pytań, to czy w sieci powinny być wszystkie szpitale (publiczne i niepubliczne), a tym samym korzystać z finansowania z Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejna kwestia to, czy utworzyć sieć strategiczną, czyli zapewniającą bezpieczeństwo zdrowotne. I wreszcie - może pewnej liczbie szpitali, wpisanych w system ratownictwa - zapewnić otwarty limit świadczeń (rygorystycznie kontrolowanych), co pozwoliłoby stwierdzić, rzeczywiście w ilu przypadkach przyjęcie pacjenta jest absolutnie niezbędne. Teraz wiele szpitali tłumaczy swoje zadłużenie tym, że musiało przyjmować pacjentów ponad wyznaczony limit. Ministerstwo zdrowia ma wątpliwości, czy w każdym przypadku rzeczywiście właśnie to jest najważniejszą przyczyną powstania długów, a nie na przykład nieracjonalne gospodarowanie pieniędzmi.
Minister Sikorski uważa, że funkcje placówek, które nie dają sobie rady, wciąż brakuje im pieniędzy, przejmą szpitale dobrze zarządzane. Podkreśla, że utrzymywanie tych, które od dawna mają długi i nie robią nic, by wyjść z kryzysu, nie daje osobom korzystającym z ich usług poczucia zdrowotnego bezpieczeństwa. Także w społecznym odczuciu takie szpitale nie powinny być dalej sztucznie utrzymywane przy życiu. Te, które dają sobie radę, wykazują determinację, utrzymują placówki źle zarządzane. Z taką sytuacją trzeba jak najszybciej skończyć.
Wygląda na to, że nowe przepisy przyczynią się do czystek i ustalenia, które szpitale zostaną, a które będą musiały zakończyć działalność. Najważniejsze, byśmy nie stracili na tym my, pacjenci. Czyli wszyscy.
Katarzyna Motylińska