REKLAMA

Białołęka

oświata »

 

Szkoła nie daje sobie rady z siedmiolatkiem

  23 stycznia 2015

alt='Szkoła nie daje sobie rady z siedmiolatkiem'

Rodzice dzieci z jednej z pierwszych klas w szkole przy Topolowej 15 z niepokojem przyglądają się bezsilności szkoły, która nie radzi sobie z agresywnym uczniem "terroryzującym" resztę dzieci. Sprawa trafiła na policję. Teraz zajmie się nią sąd rodzinny.

REKLAMA

Jak opowiadają rodzice dzieci z I klasy, odkąd Michał (ze względów oczywistych zmieniamy imię chłopca) dołączył do klasy, dokucza innym dzieciom, wręcz uniemożliwiając prowadzenie normalnych lekcji.

- Wychowawca zareagował na nasze skargi tłumaczeniami, że dziecko jest pod opieką szkolnego psychologa i ma wprowadzony specjalny system kar i nagród. To wszystko miało zacząć przynosić efekty. Niestety, jest coraz gorzej - opowiada jedna z mam i dodaje, że rodzice mają obawy o bezpieczeństwo dzieci. - Przykładów jest wiele. Podczas jednej z lekcji Michał biegał z nożyczkami, chcąc wydłubać oko swojemu koledze. Na szczęście nauczycielka zareagowała błyskawicznie i nie doszło do tragedii. Innym razem próbował dźgnąć innego chłopca ołówkiem, skończyło się na skaleczeniu wychowawczyni - wyliczają rodzice. Dodają, że w tej klasie normą jest skakanie po ławkach, zabieranie przez Michała piórników czy mazanie dzieciom książek. Pomijając kwestię bezpieczeństwa (co oczywiście jest sprawą nadrzędną), same lekcje pozostawiają wiele do życzenia, ponieważ nauczycielka musi skupiać swoją uwagę na niesfornym uczniu, a nie na nauczaniu. Także podczas szkolnych wycieczek chłopiec wymaga ciągłej kontroli.

Indywidualny tok nauczania?

Rodzice wielokrotnie prosili dyrekcję szkoły o interwencję, a ich zdaniem jedynym wyjściem jest wprowadzenie indywidualnego nauczania dla chłopca. Co na to dyrekcja? Odpowiadając na pisma podkreśla, że problem jest jej znany, jednak przepisy nie dają możliwości wprowadzenia odrębnego nauczania dla chłopca na życzenie szkoły, można to zrobić jednie na wniosek lekarza i po badaniach psychologiczno-pedagogicznych. Kiedy - jako redakcja - zapytaliśmy dyrekcję o tę sprawę, otrzymaliśmy informację, że obowiązuje ochrona danych osobowych.

- Dlatego nie mogę przekazać Pani szczegółów dotyczących funkcjonowania chłopca oraz podjętych przez szkołę działań. Natomiast mogę udzielić informacji, w jaki sposób postępujemy wobec uczniów, którzy przejawiają nieakceptowalne społecznie zachowania - napisała dyrektor Maria Marciniak-Małetka i wymieniła procedury opierające się na współpracy rodziców dziecka ze szkołą przy współudziale psychologa i poradni. Ostatecznym rozwiązaniem jest zgłoszenie sprawy policji.

- Rozumiejąc Państwa troskę o bezpieczeństwo dzieci oraz wzburzenie spowodowane niepoprawnym zachowaniami ucznia, podejmujemy działania zgodne z dobrą praktyką psychologiczno-pedagogiczną oraz takie, na które zezwala prawo. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że pomoc, jaka jest udzielana, to proces długofalowy, którego efekty nie będą natychmiastowe. W związku z naruszeniem nietykalności cielesnej uczniów klasy I informuję, że macie Państwo prawo zgłosić ten fakt na policję - czytamy w piśmie od dyrekcji do rodziców.

Kup bilet

Nie pierwszy przypadek

Otrzymawszy taką poradę, rodzice zgłosili wszystko w komendzie na Myśliborskiej. Sprawa szybko trafiła do sądu rodzinnego.

- Trudno przewidzieć finał sprawy. To sąd podejmuje dalsze decyzje. Może m.in. przyznać rodzinie kuratora. Warto też dodać, że to nie pierwszy taki przypadek w białołęckich szkołach - komentuje Marta Sulowska, rzeczniczka policji.

AS

 

REKLAMA

Komentarze (16)

# ktoś stąd

23.01.2015 10:34

a gdzie rodzice tego dziecka? dlaczego nie reagują? nie powinni przenieść go do tzw. szkoły specjalnej? Oto efekt chowania bezstresowego, rodzice na wszystko mu pozwalali a teraz w szkole pokazuje na co go stac i oczywiście nie ma dla niego żadnych barier bo nigdy nie było bo go tak rodzice wychowali... Dyrekcja tez jakaś ślamazarna skoro tyle czasu nie rozwiązuje tego problemu...

# taba

23.01.2015 19:15

Bo rodzice to kosmici i to ewidentnie ich wina.
W innych szkołach też są takie jednostki.

# aadaa

23.01.2015 20:48

może to nie jest tylko wina bezsrtesowego wychowania... Są różne jednostki chorobowe dające takie objawy. Nie zmienia to jednak faktu, że dziecko powinno mieć wdrożony program terapeutyczny, a rodzice powinni być w stałym kontakcie ze szkołą i poradnią psychologiczną. Rodzice kolegi syna też przez wiele lat nie dopuszczali do siebie myśli o jego chorobie, wszystkie uwagi ucinali stwierdzeniem, że wszyscy się czepiają. Teraz jest już mały problem, bo chłopak ma szesnaście lat, a terapię rozpoczęto zaledwie rok temu...

REKLAMA

# tribute

24.01.2015 00:47

A w zeszlym roku byl taki chlopiec w szkole podstawowej nr 154 przy Lesnej Polanki ktory wyrywal drzwi z futryn i to nie raz, kopal, plul i wyzywal personel i dzieci. I mamusia go zabrala po roku ze szkoly. A przez ten rok niewiele zrobil dyrektor, zeby powstrzymać to dziecko, oczywiscie poza wezwaniem strazy miejskiej...

# bozusi

24.01.2015 23:29

Poradnia psychologiczna nic nie pomoże jak rodzice nie chcą.

# Wściekła

25.01.2015 00:28

Szkoła i nauczyciele niewiele mogą zrobić w obecnych czasach, bo przepisy im na wiele nie pozwalają. Jak rodzice są beznadziejni i nie współpracują ze szkoła, to tak się właśnie dzieje. Rodzice zwalają winę na szkole, a szkoła niewiele może bez zgody i współpracy rodziców. Ileż jest takich zaburzonych dzieci i rodzice nie chcą diagnozować, bo się boja, wstydzą, nie maja na to czasu pytam???? Albo zdiagnozują i nie pokażą szkole diagnozy - w obecnych czasach i przepisach nie musza jej pokazywać! To chore przepisy stworzyły piekło w niektórych klasach.

REKLAMA

# FB Białołęka i Tarchomin

27.01.2015 09:47

Zapraszam na lokalną społeczną- sąsiedzką grupę dyskusyjną na Faceboku : Białołęka i Tarchomin

# zuzka

27.01.2015 12:11

#Tribute, zostań dyrektorem i pokaż jak to się robi :)

# kaniu

27.01.2015 19:16

Podobno ten chłopiec jest teraz w 257 - i tam wcale nieźle sobie radzą... Widać - "chcieć - to móc".

REKLAMA

# sowa

28.01.2015 23:48

Niestety, to bardzo częste przypadki w białołęckich podstawówkach. ADHD zmiksowane z brakiem właściwej kurateli rodziców oraz statutami szkół powodują, że dzieci normalne i dobrze wychowane stają się ofiarami tego rodzaju opisywanych zachowań. Sądy i Rady Pedagogiczne , dając szansę takiemu nadpobudliwcowi- skazują tym samym resztę dzieciaków na horror egzystencjalny. Bogatsi przenoszą swe pociechy do szkół prywatnych, a biedniejsi ograniczają się do zebrań, listów i doniesień. Nadpobudliwiec szaleje, a reszta cierpi... Ponoć w imię poprawności społecznej....

# polcia

02.02.2015 14:21

Dyrekcja Szkoły czeka aż wydarzy się jakieś nieszczęście i "michał" trafi w końcu celnie w oko, a nie 5mm obok albo zrzuci kogoś ze schodów. Dopiero wtedy znajdą się pewnie podstawy, aby uruchomić stosowne procedury. W klasie oprócz wychowawcy zatrudniono dodatkowo asystenta-ochroniarza, który nie odstępuje chłopaka na krok; ale to jest klasa ogólna, a nie integracyjna, sytuacja nie jest normalna! W ramach terapii "Michał" może się swobodnie poruszać po klasie podczas zajęć, podczas gdy inne dzieci muszą siedzieć w ławkach. W normalnej klasie o profilu ogólnym każde dziecko ma obowiązek siedzieć w ławce, a nie "chodzić" po klasie, rozpraszając przy tym inne dzieci i nauczyciela. W tej szkole jednak Dyrekcja podeszła bardzo ambitnie do tematu i w imię wątpliwej resocjalizacji jednego dzieciaka, poświęca pozostałe dzieci, dla których patologiczne zachowania w tej klasie stanowią już normę. Rodzicom poszkodowanych dzieci zaleca zgłoszenie się na policję, a ta znowu zaleca rodzicom zgłoszenie sprawy od razu do sądu rodzinnego. Każdy umywa ręce, a rodzice mają 2 wyjścia: albo przenieść swoje dziecko do szkoły prywatnej (mało kogo stać na to) albo modlić się codziennie, oddając dziecko do szkoły, aby nie stało się dziś ofiarą "michała".. Tak wygląda właśnie obecnie sytuacja w polskiej podstawówce, czy to są odpowiednie warunki, aby w takich szkołach uczyły się już 6 latki...!?

# mama

04.02.2015 20:23

Szkoła niewiele może zrobić z takim problemem gdy rodzice dziecka nie współpracują. W innej szkole na Białołęce jest dziecko z zespołem chorobowym utrudniającym dziecku normalne funkcjonowanie a rodzice ukrywali ten fakt przez pierwszy rok nauki. Obecnie dziecko utrudnia naukę pozostałym uczniom w tej klasie i szkoła nie może nic z tym zrobić, mimo, że to szkoła integracyjna, bo bez decyzji rodziców nic nie da się zmienić.

REKLAMA

# MATKA

17.02.2015 14:36

W szkole przy ulicy Strumykowej i Topolowej należy zatrudnić mądrych ludzi , wykształconych i doświadczonych, a nie kolesi.
Nie ma złych dzieci - są tylko źli i leniwi dorośli (nauczyciele), którzy liczą tylko 18 godz. tygodniowo i do domu.
NIKT NIE BEDZIE SIĘ TROSZCZYŁ O WASZE DZIECI W TEJ SZKOLE.

# PAPA

17.02.2015 14:40

W szkole przy ulicy Strumykowej i Topolowej należy zatrudnić mądrych ludzi , wykształconych i doświadczonych, a nie kolesi.
Nie ma złych dzieci - są tylko źli i leniwi dorośli (nauczyciele), którzy liczą tylko 18 godz. tygodniowo i do domu.
NIKT NIE BEDZIE SIĘ TROSZCZYŁ O WASZE DZIECI W TEJ SZKOLE.

 emillka

11.03.2015 17:58

Jak dla mnie to nie ma wychowania bezstresowego. To można conajwyżej hodowaniem określić. Dziecko musi mieć określone reguły i zasady, których niestety, ale musi przestrzegać.

REKLAMA

# AZJA

05.05.2015 17:23

Taki problem istnieje w wielu szkołach. Nie jest tak, że rodzice sie nie interesują, ale tak, że nauczyciele zawsze maja Koła Ofiarnego- jeśli dziecko tak a nie w inny sposób zachowuje się to oznacza, ze os manifestuje- daje przekaz "hello, jestem zwróćcie na mnie uwagę, POMÓŻCIE MI". Nie ma to związku z wychowanie, a z określoną liczbą bodźców jakie dziecko doznaje w środowisko szkolnym, w którym chłonie zachowania demoralizujące od innych, z którymi sobie nie radzi, a z tym nie radzą sobie rzekomo wykształceni wyspecjalizowani pedagodzy. Niestety dziś nauczyciele chcą mieć dzieci wygodne co by tylko oddychały w klasie, aby oni mogli zrealizować ustawowy program. Jestem przerażona reakcja tych rodziców, a gdzie empatia- zastanowienie się - jak bym się czuła, gdyby to moje dziecko nie dawało rady z emocjami szkoły, jak i nad tym jak temu DZIECKU POMÓC, ZAMIAST DĄŻENIA DO POZBYCIA SIĘ GO. Pewnie pozbyć się problemu niech inni go maja, a przecież dziecko to człowiek, który odpowiednio poprowadzony przez dorosłych poradzi sobie, a linczowany, naznaczony upada na dnie. Czy na takim pokoleniu nam zależy? Czy rodzice pozostałych dzieci rozumieją jak wychowują swoje własne - przekazują wzorce deptania innych, czy o to im chodzi?. Nie dają wzorców niesienia pomocy innym- w tym przypadku swojemu koledze. Jeśli rodzice tych są anty to nie wierze, że nie nastawiają przeciw "Michałowi" swoich dzieci, które mu zapewne dokuczają , naśmiewają się z niego etc. Dzieciak pogłębia swój deficyt i nakręca się błędne koło, które sprowadza "Michała" do sytuacji "chomika w karuzeli" z której nie może wyjść. Nie może?, bo boi ie kolejnej porażki, bo nie wierzy, ze jest lubiany, bo nie ma motywacji by robić lepiej niż tkwić w tym samym. Jestem przerażona nienawiścią ludzka do bezbronnego dziecka!
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024