Uciążliwy lokator. Nawet komornik rozłożył ręce
dzisiaj, 11:16
Dobry sąsiad to skarb - mieszkańcy jednej z kamienic w warszawskim Śródmieściu wiedzą o tym doskonale. Od miesięcy zmagają się z lokatorem, który uprzykrza im życie. Jest głośny, wulgarny i sprowadza do budynku przypadkowe osoby.
W imieniu mieszkańców interweniował śródmiejski radny Krystian Suchecki, prosząc o reakcję miejskich instytucji. Jak przekazuje, z lokatorem wiążą się liczne zgłoszenia o zakłócaniu porządku, awanturach i kradzieżach.
- Z obserwacji wynika, że mężczyzna regularnie przyprowadza do mieszkania osoby trzecie, które przebywają w częściach wspólnych budynku, także nocą. Palą papierosy i inne substancje, a niekiedy śpią na wycieraczce - relacjonuje radny. - Dochodziło też do zaczepek i drobnych kradzieży.
Sąsiedzi czują się bezsilni. Ich prośby o interwencję nie przynoszą skutku.
Eksmisja? Tylko w teorii
Śródmiejski Zakład Gospodarowania Nieruchomościami w grudniu ubiegłego roku złożył pozew o eksmisję mężczyzny.
- Po wygaśnięciu umowy zawartej z jego matką lokal zajmowany jest bez tytułu prawnego. Wniosek o przyznanie prawa do lokalu nie został pozytywnie rozpatrzony - wyjaśnia Małgorzata Gawęcka, dyrektorka ZGN Śródmieście.
Mimo to lokator nie zamierza się wyprowadzać. ZGN wytoczył także sprawę o zapłatę ponad 6 tys. zł zaległości. Choć sąd wydał nakaz zapłaty, egzekucja okazała się niemożliwa. W połowie marca sprawę przejął komornik, jednak już po trzech miesiącach umorzył postępowanie z powodu bezskuteczności egzekucji.
Urzędnicy i sąsiedzi bezradni
Do ZGN regularnie trafiają skargi od mieszkańców dotyczące zachowania lokatora. Urzędnicy podejmowali różne działania - od upomnień ustnych i pisemnych po próby przeprowadzenia wizji lokalnej.
- Lokator był wielokrotnie wzywany do przestrzegania regulaminu porządku domowego, ale bez skutku. Nie wpuścił również naszych pracowników do mieszkania - informuje Gawęcka.
Tymczasem mieszkańcy kamienicy żyją w ciągłym stresie. Jak mówią, nocne hałasy, krzyki i obecność niechcianych gości na klatce schodowej stały się codziennością. - Boimy się o dzieci i o siebie. To już nie jest spokojne miejsce do życia - przyznają.
DB